19 sierpnia 2024 55:14 Odcinek 125
Content marketing w sklepie internetowym – Wojciech Mazur
Czy warto jeszcze prowadzić bloga? W końcu Internet jest przepełniony treściami. A dzięki narzędziom typu Chat GPT codziennie przybywa ich zatrważająca ilość, niestety bardzo często wątpliwej jakości. Czy blog w sklepie internetowym ma jeszcze sens? Czy content marketing ma szansę się się zwrócić?
Jak najbardziej, content marketing to wciąż całkiem niezła inwestycja. Trzeba tylko wiedzieć, jak się za to zabrać. I to właśnie o tym, jak stworzyć skuteczną strategię contentową, jak rozporządzić budżetem na ten cel, i jak mądrze skorzystać z AI, rozmawiałem w tym odcinku z Wojciechem Mazurem, CEO Elephate.
Materiały dodatkowe
Jeżeli spodobał Ci się ten odcinek, sprawdź również:
- Raport Elephate – „Ranking blogów w e-commerce”, z którego dowiesz się, jak swoje blogi prowadzą najlepsi
https://www.elephate.com/pl/ranking-blogow-w-e-commerce-raport - Książkę Co chce wiedzieć klient? Jak tworzyć treści w inbound marketingu i sprzedaży odpowiadające na pytania odbiorców – Marcus Sheridan
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4964528/co-chce-wiedziec-klient-jak-tworzyc-tresci-w-inbound-marketingu-i-sprzedazy-odpowiadajace-na - Książkę Biblia content marketingu – Dariusz Puzyrkiewicz, w której przeczytasz o tym, jak tworzyć skuteczne treści
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5059343/biblia-content-marketingu - Blog Content Marketing Institute, gdzie znajdziesz mnóstwo treści o tworzeniu dobrego content marketingu
https://contentmarketinginstitute.com/ - Blog Elephate, na którym znajdziesz wiele artykułów na temat content marketingu
https://www.elephate.com/pl/blog/ - Odcinek 109 – Tuning marketingu w sklepie internetowym – Artur Jabłoński, w którym posłuchasz o tym, jak prowadzić skuteczne działania marketingowe w e-Commerce
https://marekkich.pl/sztuka-ecommerce/109-tuning-marketingu-w-sklepie-internetowym-artur-jablonski/ - Odcinek 103 – Siła marki w e-Commerce B2B – Adam Jędrychowski, dzięki któremu dowiesz się, jak budować silną markę w sektorze B2B
https://marekkich.pl/sztuka-ecommerce/103-sila-marki-w-e-commerce-b2b-adam-jedrychowski/ - Odcinek 089 – Skuteczna reklama na Facebooku – Natalia Charzyńska, w którym nauczysz się, jak tworzyć dobre reklamy w Meta Ads
https://marekkich.pl/sztuka-ecommerce/089-skuteczna-reklama-na-facebooku-natalia-charzynska/ - Odcinek 080 – Jak się zabrać za marketing automation? – Michał Konieczny, w którym poznasz sposoby na automatyzację marketingu swojego e-sklepu
https://marekkich.pl/sztuka-ecommerce/080-jak-sie-zabrac-za-marketing-automation-michal-konieczny/ - Odcinek 071 – Jak lepiej mówić o marce? Poznaj Model StoryBrand, dzięki któremu zbudujesz silną markę, która rezonuje z klientami
https://marekkich.pl/sztuka-ecommerce/071-jak-lepiej-mowic-o-marce-poznaj-model-storybrand/
Transkrypcja
- Czy w każdej branży warto inwestować w content marketing?
- Jak zaprojektować strategię content marketingową?
- Jakie treści warto publikować?
- Z czego rozliczać górę lejka w content marketingu?
- Jak konkurować z dużymi graczami w obszarze content marketingu?
- W jakim zakresie warto wykorzystywać AI w tworzeniu treści w Internecie?
- Jak podzielić budżet na content marketing?
Cześć, dzień dobry, słuchacie „Sztuki E-Commerce” – podcastu dla osób, które chcą sprzedawać więcej w Internecie, odcinek nr 125. Nazywam się Marek Kich, a moim i Waszym gościem dzisiaj jest Wojtek Mazur. Dzień dobry, Wojtku.
Cześć, Marku. Witam wszystkich.
Wojtku, pogrzebiemy dzisiaj w ogólnie pojętym content marketingu. Żeby nadać naszej rozmowie jakiś praktyczny wymiar, opowiem Ci o sytuacji, która mi się przydarzyła jakiś czas temu, jeszcze przed erą AI. Przyszedł do mnie kumpel, powiedział, że zaczynają strategię content marketingową i potrzebuje bardzo szybkiego sposobu na to, żeby wygenerować sobie 200 artykułów, bo to na pewno mu da fajną rozpoznawalność. Co byś takiemu człowiekowi powiedział? Celowo nie podaję imienia, żeby mu nie było głupio.
Że to się może nie udać.
Dlaczego może się nie udać?
Bo widać pokusę do podejścia na ilość, a nie na jakość, oraz na uzyskanie szybkiego rezultatu. A jedno i drugie, czyli szybki rezultat oraz ilość vs jakość w content marketingu, raczej nie działają.
Powiedz mi, tak trochę w ramach autoprezentacji, skąd to w ogóle wiesz.
Miło, że pytasz. Od 2012 roku prowadzę agencję Elephate specjalizującą się w zwiększaniu ruchu organicznego właśnie za pomocą content marketingu SEO oraz digital PR.
Pewnie w którymś momencie zastanowimy się, czy postawić znak równości między content marketingiem a po prostu artykułami na blogu. Zacznijmy może od tego bloga. Pytanie: czy ludzie w ogóle jeszcze dzisiaj wierzą blogom i je czytają?
Dzisiaj ten owoc jest dość nisko zawieszony. Mamy AI, które jest nam w stanie wygenerować artykuł właściwie w 3 minuty i nie jest chyba tajemnicą, że firmy z tego korzystają i tych artykułów pojawia się dużo, więc wiara w to, że tam jest merytoryka, trochę zaczyna się obniżać. Tym bardziej że tych artykułów jest po prostu dużo. Każdy, mam wrażenie, zaczyna pisać o tym samym. Czy ludziom chce się to jeszcze czytać?
To bardzo złożone pytanie, w zasadzie kilka pytań w jednym. Może więc po kolei: czy ludzie wierzą jeszcze blogom? Czy wierzą treściom, które czytają w Internecie? To zależy, jakiej są one jakości, czy są rzeczywiście merytoryczne i kto za nimi stoi.
Blog to narzędzie, które zostało spopularyzowane w Internecie około 2000 roku. Wtedy się pojawiły takie pojęcia, jak web 2.0., Blogspot się bardzo rozpowszechnił i praktycznie każdy mógł sobie założyć tam bloga i na nim pisać.
Mowa o blogach osobistych, natomiast w kontekście e-Commerce mówimy bardziej o blogu osadzonym na sklepie internetowym. Tutaj mamy już do czynienia z pewnym zaufaniem do marki tego e-Commerce, który za nim stoi, a drugą kwestią jest zaufanie do marek osobistych, które z kolei, jako autorzy, na tym blogu mogą się pojawiać.
Faktycznie, z tym zaufaniem do treści trochę jest problem. Myślę, że znany jest przypadek, gdzie AI Overviews kilka dni po swojej premierze rekomendowało komuś lanie kleju na pizzę, co było takim megamedialnym fuck-upem. Wynikło to po prostu z tego, że ten model językowy Google’a nauczony był na bazie treści z Reddita. Wkradł się tam jakiś stary wątek, w którym użytkownik poprzez user generated content wykorzystywał po prostu sarkazm czy ironię, odpowiadając innemu użytkownikowi. Model językowy nie był w stanie tego rozpoznać, odróżnić i po prostu podał to jako odpowiedź w rekomendacji, w której ktoś pytał o pizzę. Takie wpadki mogą się zdarzać AI, natomiast człowiekowi, który zna się na rzeczy, ma autorytet w swojej dziedzinie, to raczej się nie zdarza. Jeśli taka osoba będzie stała za treściami, które są publikowane na blogu w danym e-Commerce, to raczej jestem spokojny o to, że znajdzie ona czytelników.
W takim razie rozszerzmy i zdefiniujmy, co to jest content marketing. Wielu ludziom on się kojarzy po prostu z tym, że mamy bloga, tam piszemy (o to też Cię parę razy zapytam), ale generalnie to nie jest content marketing, przynajmniej nie w całości. Czym więc jest, jak go rozumieć i jak go sobie wyobrazić?
Wielu osobom też się kojarzy z kupowaniem artykułów sponsorowanych na blogach branżowych, innych lub też magazynach czy portalach internetowych, ale to jest tylko fragment content marketingu.
Czyli czym content marketing jest? Jest pomaganiem użytkownikom, tworzeniem treści, które będą pomocne dla klientów na różnych etapach ich ścieżki – zarówno zakupowej, jak i pozakupowej, licząc na to, że zdobędzie się ich zaufanie, rozpoznawalność, zakorzeni się w ich podświadomości w zamian za to, że zostaną twoim klientem na koniec dnia.
Czy inwestowanie w content marketing to dobra strategia dla każdego sklepu? Bo wiesz, jest performance – nisko zawieszony, jest tu i teraz na jedynce. Będzie to trochę kosztowało, ale content marketing też. Pytanie: dlaczego miałbym inwestować w treści zamiast łatwo i szybko dostępne reklamy?
Jasne. Dla 99% przypadków sklepów internetowych, niezależnie od tego, czy B2B, czy B2C, content marketing jest właściwym kanałem czy też narzędziem marketingowym, w które warto inwestować, natomiast rzeczywiście trzeba czasu, aby przyniósł efekty.
W porównaniu do performance marketingu, reklam płatnych rzeczywiście wymaga on znacznie dłuższych okresów, aby się zwrócił. Oczywiście, performance marketing daje efekty tu i teraz, daje zwrot z inwestycji, natomiast w długim terminie inwestowanie tylko w niego jest dość ryzykowne. Wtedy, jeżeli tylko konkurujemy ceną, inwestujemy jedynie w ten ruch transakcyjny na dole lejka sprzedażowego. Wtedy nic nie stoi na przeszkodzie, aby ten… Bo jest ciągła konkurencja o to, żeby zaoferować lepsze warunki, a w sytuacji, w której jest wiele podmiotów czy sklepów, które sprzedają to samo, to content marketing jest też takim wyróżnikiem, którym można pozyskać lojalnego klienta nie raz, tak jak w przypadku performance, ale na lata czy też na zawsze, które też kiedyś może stać się adwokatem marki. Klient nie tylko sam wraca i robi zakupy, ale również poleca innym.
Powiedziałeś: 99% sklepów, więc też się prosi o to, żeby zapytać: „To gdzie jest ten 1%?”.
Zawsze są jakieś sklepy i e-Commerce, które mają małą lub zerową konkurencję albo na tyle unikalny produkt, że on i tak się sprzeda, bo po prostu jest pożądany. Jest go mało na rynku i nie ma go gdzie kupić, więc to jest ten 1%. Nawet jeżeli sprzedajesz drewno konstrukcyjne dla domków szkieletowych, tego drewna po prostu na rynku nie ma, to jeżeli ty masz je w ofercie w dobrej cenie, to tak czy inaczej je sprzedasz lub znajdziesz na nie odbiorcę.
Czy jest w ogóle taka branża, która jest konkurencyjna, jest dużo firm, a i tak mimo wszystko content marketing może niekoniecznie?
Na przykład operatorzy komórkowi czy internetowi. Czy zaliczasz ich do e-Commerce? To też jest kwestia definicji – każdy ma swoją własną. Ja znam dwie główne: że musi dojść do wysyłki fizycznego produktu, natomiast ja jestem bardziej zwolennikiem tej szerszej – że rzeczywiście wszelkie usługi czy produkty kupowane przez kanał internetowy to jest po prostu e-Commerce. Tych operatorów telekomunikacyjnych też bym do tego zaliczał i raczej nie to będzie wpływało na to, czy będą mieli sprzedaż mniejszą czy większą, czy prowadzą blogi, czy działają content marketingowo.
Powiedziałeś fajną rzecz, że w performance może być taki kłopot, że – mówiąc trochę kolokwialnie – konkurencja cię nakryje czapką i po prostu przepłaci budżetem, a ty automatycznie spadasz i trudno się konkuruje. Myślę jednak, że ta sama konkurencja może też cię nakryć czapką, jeżeli chodzi o publikowanie treści. Jeżeli firma ma budżet na (strzelam!) 3 artykuły w miesiącu, generuje jakiś ruch, to wyobrażam sobie, że firma, która ma 10-krotnie większy budżet tych artykułów, będzie miała 30 i też nas nakryje czapką w którymś momencie. Czy więc nie jest tak, że tu i tu może być taki problem, że po prostu więksi gracze zjedzą tych mniejszych niezależnie od tego, co oni wymyślą?
To uniwersalna prawda, chyba że w dzisiejszych czasach mniejszym się trudniej konkuruje z większymi. Trudniej, ale to nie znaczy, że nie mają szans. Mniejsze sklepy z reguły mogą wygrać specjalizacją, unikalnym podejściem i zbudowaniem społeczności, która się wokół danego brandu identyfikuje.
Pamiętam historię z moich wczesnych studenckich lat, gdzie jedną z moich pierwszych prac była praca w małym specjalistycznym sklepie fotograficznym w galerii handlowej. To była ciekawa rywalizacja, bo naprzeciwko był elektromarket. Często tam aparaty fotograficzne były w trochę niższej cenie, natomiast ja, dzięki temu, że znałem się na rzeczy, miałem też wielu klientów, którzy po prostu potrzebowali porady – nie tylko jaki aparat kupić, ale również jak go używać, jak dzięki niemu robić lepsze zdjęcia i dzięki temu odwdzięczali się zakupem.
Myślę, że to jest analogia do tego, czym ten content marketing w e-Commerce powinien tak naprawdę być. Powinien być zaopiekowaniem się klientem zarówno przed dokonaniem zakupu przez niego, jak i po, żeby osadzić swój produkt w pewnym kontekście – do czego on ma służyć i jaki cel klient, kupując go, chce osiągnąć. To nie jest sama chęć posiadania. Jeżeli ktoś kupuje aparat fotograficzny, to ma pewne ambicje, żeby robić piękne zdjęcia – albo krajobrazu, albo swojemu dziecku, albo sportowe. To mogą być różne rodzaje zdjęć, natomiast sprzedając ten produkt, mając e-Commerce w tej branży, możesz wygrać, wyróżnić się, edukując tego klienta, jakościową treścią, dzięki której pozostanie się w jego podświadomości, uzyska się jego lojalność.
Trochę zahaczyliśmy o strategię. To dobrze, dlatego że chciałbym, abyśmy trochę nad nią popracowali. Tych składowych jest dużo. Sam mówiłeś o specjalizacji, o tym, że musi to odpowiadać na potrzeby klienta na różnych etapach lejka. Pojawiło się trochę takich słów, które warto sobie wyjaśnić.
Zacznijmy od początku: przychodzi firma do ciebie i mówi, że chce zaprojektować sobie strategię content marketingową. Jakie są kolejne kroki w tym procesie?
Pierwszym krokiem powinno być wyjście od ścieżki klienta, czyli w ogóle zdefiniowanie tego, jak ta ścieżka jest długa, czy jest ona skomplikowana, ile punktów styku z marką podczas tej ścieżki może się wydarzyć i na jakich kanałach ona się może odbywać, zadanie sobie właśnie tego pytania, o którym już powiedziałem: po co klientowi twój produkt albo usługa? Jaki cel za jego pomocą chce osiągnąć?
Następnie rozłożenie tego na analizę potencjału pewnych słów kluczowych, wykorzystanie narzędzi do tego, aby sprawdzić popularność danych słów kluczowych, aby później zaplanować pod to content i zdecydować też, w jakich formatach on się ma pojawić: czy to mają być artykuły, czyli content tekstowy, czy to ma być content wideo, na jakich kanałach on ma się pojawić.
W przypadku contentu wideo naturalnym miejscem jest YouTube, który jest drugą co do wielkości wyszukiwarką na świecie i po opublikowaniu tam treści, na którą jest popyt, znajdzie od razu swoich odbiorców. W przypadku bloga na własnej stronie internetowej czy też na własnym sklepie ten ruch sam się nie pojawi. Tutaj też trzeba od razu zaplanować etap dystrybucji treści, ona jest też nieodłącznym elementem content marketingu.
Jakie kanały warto brać pod uwagę? Mówiłeś o YouTube, ale jest wiele różnych platform, w których też jest masa ludzi. Są TikToki, Pinteresty i inne cuda. W jaki sposób zarekomendować kanały danemu e-Commerce?
To musi być poprzedzone analizą klienta tego e-Commerce w danej branży, czyli to, w jakim wieku jest klient, gdzie bywa, co czyta, jakie są media branżowe, do których zagląda po wiedzę. To od razu zdefiniuje, w jakich kanałach ze swoją treścią powinniśmy się pojawić, bo często w content marketingu nie będzie to publikowanie na kanałach własnych, tylko gościnne czy też sponsorowane w mediach branżowych lub na kanałach może nie bezpośredniej konkurencji, ale na kanałach komplementarnych usług czy produktów, które na ścieżce tego klienta będą się pojawiać.
Jeśli chodzi o platformy dostępne dla danego formatu, na przykład podcastowe, to najlepiej, jeżeli już inwestujemy w stworzenie materiału audio, opublikować go wszędzie, gdzie się da. On będzie generował różne odsłuchania i to się z czasem skumuluje do pewnego efektu skali. Publikując kolejny odcinek podcastu „Sztuka E-Commerce”, też masz świadomość, że nawet pierwszy, drugi czy trzeci odcinek podcastu – one ciągle pracują, ciągle gdzieś te wyświetlenia i odsłuchania zbierają.
Masz zupełną rację, że to cały czas żyje. Zastanawia mnie, jak porozkładać siły, bo firmy najczęściej (przynajmniej taka jest moja obserwacja) chcą dużo, ale mają małe budżety. Wiesz, pomysł pod tytułem: „Róbmy podcast, tiktoki, shorty na Instagramie, artykuły blogowe i miejmy wypasione opisy produktów” kończą się trochę tym, że nagle się okazuje, że w sumie to nic nie mamy. Po 2 odcinkach podcast znika, TikTok tylko kurzem zachodzi. Pytanie: jak to sobie poukładać w czasie, jak porozkładać te siły? Ale też: czy na siłę dopasowywać się do platformy?
Jest na pewno też tak, że firmy mają taką tendencję, że na TikToku musi być śmiesznie. To zaczyna wyglądać momentami pokracznie. Jest tam firma od płytek, 40 lat tradycji, a tu sobie robią jaja na TikToku. Niech to się zbierze do jednego dużego pytania: jak faktycznie mądrze tymi kanałami żonglować?
Tu znów należałoby wrócić do odbiorcy, czyli dla kogo ten content jest. TikTok jest rzeczywiście przykładem platformy, na której można raczej znaleźć młodszych użytkowników. Tu należałoby zastanowić się nad tym, czy w ogóle na tym TikToku ta firma od płytek w ogóle powinni być. Czy tam jest rzeczywiście ten ich potencjalny klient? Może nie jest on dzisiaj, bo może osobą decyzyjną nastolatkowie i bardzo młodzi ludzie w przypadku wykończeń wnętrz nie są, ale może będą za kilka lat. OK, może być w tym jakiś element strategii, natomiast w krótszym horyzoncie czasowym raczej nie.
Natomiast jeśli chodzi o inne platformy, jak YouTube, myślę, że akurat nie ma czegoś takiego, jak reguła platformy. Są na nim zarówno odbiorcy B2B i B2C, odbiorcy starsi jak i młodsi. Po prostu twórcy, którzy mają swoich odbiorców, a ci mogą się między sobą bardzo, bardzo różnić. Co do zasady: „czy dopasowywać się do platformy?” – na pewno pod kątem jej wymagań co do formatów czy też optymalizacji i długości konkretnych treści, czy to są odcinki wideo, czy treści tekstowe, no to długość, dopasowanie tej długości do oczekiwań swojej grupy docelowej, oczywiście powinien wziąć to pod uwagę, czy to mogą być treści długie czy krótkie, najbardziej.
A co powiesz, jeżeli chodzi o to rozłożenie sił? Lepiej każdy kanał po trochu czy jeden kanał?
Jeśli budżet i zasoby czasowe na to pozwalają, to tak, wielokanałowość w dzisiejszych czasach to nie jest opcja, a must-have. Kiedyś te ścieżki klienta, użytkownika w procesach zakupowych były krótsze, prostsze, mniej skomplikowane, było dostępnych mniej kanałów i treści w Internecie. Zdaje się, że około 20 lat temu analitycy samego Google’a przedstawili takie badanie ze ścieżką zakupową klienta i o ile kiedyś ona mogła się składać, powiedzmy, z 3 etapów: jak impuls, czyli zobaczenie reklamy na przykład w telewizji, radiu czy prasie, tak zwany pierwszy moment prawdy, czyli moment zakupu danego produktu po zobaczeniu właśnie takiego impulsu w momencie reklamy, i drugi moment prawdy, czyli użytkowanie. Albo jest dobra jakość, sprawdza się produkt, albo nie.
W momencie rozpowszechnienia Internetu analitycy Google’a do tego customer journey dodali etap wcześniejszy, jak zerowy moment prawdy i określili go jako moment, w którym dokonujemy researchu przed decyzją zakupową.
W tym researchu oni wtedy przytoczyli taką zasadę 7/11/4. Za tymi liczbami idzie to, że konsumenci w Internecie średnio spędzają 7 godzin na researchu przed dokonaniem zakupu na temat sprawdzenia charakterystyki produktu, określenia, czy warto zaufać, czy nie. Dalej 11 oznacza 11 punktów styku z marką przed dokonaniem zakupu, a 4 oznacza kanały, czyli co najmniej na 4 różnych kanałach ten research może mieć miejsce.
Zachęcam do tego, żeby każdy nie przyjmował tego jako pewnik, że jest po prostu taka zasada. Ona była 20 lat temu i jest teraz, tylko że każdy w swojej branży ma trochę inną zasadę 7/11/4. Może być tak, że ktoś sprzedaje bardzo prosty produkt bardzo prostą ścieżką zakupową i wtedy na research nikt nie przeznacza 7 godzin, tylko na przykład 15 minut.
Tak samo, jeśli chodzi o punkty styku, to definiuje, w ilu kanałach oraz jak rozbudowana jest ta ścieżka zakupowa od twojego klienta. W każdej branży ona może być inna, bo zupełnie innym procesem zakupowym się kierujemy, kiedy wybieramy na przykład model telefonu, zupełnie innym, gdy kupujemy mieszkanie, czy zupełnie innym, kiedy kupujemy na przykład oprogramowanie w B2B, z którym się zwiążemy na kilka lat i wydamy bardzo grube pieniądze. Każdy z tych procesów zakupowych znacznie się różni od siebie.
A jak to wszystko włożyć w działania konkurencji? Zastanawiam się, czy lepsza jest strategia: „nie patrzeć na konkurencję i robić swoje jak najwięcej”, czy: „popatrzeć na konkurencję, zobaczyć, że to jest poziom, który nam uśrednia rynek i zrobić poziom + troszeczkę więcej”?
W odniesieniu do content marketingu?
Tak.
Na pewno warto sprawdzać działania konkurencji pod takim kątem, jakiej jakości treści konkurencja publikuje. Rzeczywiście, w dzisiejszych czasach jest tak, i ja miałem takie zdanie przed popularyzacją ChatGPT i tych modeli językowych, które pomagają w tworzeniu treści, że tych treści w Internecie było za dużo. Jest ich dalej za dużo i będzie ich tylko jeszcze więcej. Tutaj należałoby dodać gwiazdkę, że za dużo jest treści przeciętnej jakości. Jeżeli konkurencja publikuje takie treści, to jest to zdecydowanie szansa, żeby się wyróżnić pod tym kątem, żeby publikować content solidny i taki, który pozyska użytkowników właśnie kosztem tych działań konkurenta.
Panie Wojtku, a Pan zdefiniuje, co to jest „nieprzeciętny content”, bo to mnie zaciekawiło. Przeciętny to jaki – za krótki, za prosty?
Przeciętny to taki, który nie wyczerpuje tematu, nie wnosi nic nowego. Można to zweryfikować na swoich treściach na analityce. Czy są odwiedziny, czy jest ruch, czy w Analytics jest dosyć wysoki bounce rate, czy szybko użytkownik wychodzi po wejściu na daną treść, czy konsumuje ją do końca? To są takie metryki, które można sprawdzić, czy content generuje ruch, wejścia i zaangażowanie, czy nie. Przeciętnym contentem jest też przepisane to, co już jest dostępne w Internecie w 10 czy 20 innych miejscach, opublikowane po prostu w nowym miejscu, niewyróżniające się, czyli wszelkie artykuły wypromptowane w ChatGPT mogą stanowić jedynie kopię kopii kolejnej kopii, które już w Internecie gdzieś kiedyś istniały.
Dobrze, że powiedziałeś o tej analityce, bo przypomniała mi się jedna rzecz. Kiedyś nasza konkurencja, nie powiem nazwy, ale z małego miasta, napisała artykuł „Jakie atrakcje warto zwiedzić w Białymstoku?”. Do software house’u średnio to pasuje, natomiast pomysł był taki, że dużo ludzi to wpisuje, oni to podłączyli pod lejek, już przechodzicie na integrację, tu macie taki zbiór.
Generalnie ruch z tego pewnie był, bo mało ludzi pewnie jeździ do Białegostoku, ale niektórzy pewnie tak, więc pewnie też szukają, co tam można sprawdzić i do dzisiaj się dziwią, że nawet jest co. Zastanawiam się, czy właśnie takie „pierdolamento” warto publikować tylko po to, żeby mieć zasięgi i tak trochę zasłaniać się z tym, że to jest taki brand awareness, bo do nas wejdą i może przy okazji zostaną na dłużej. Ma to sens?
Ten przykład „Co zwiedzić w Białymstoku?” – średnio, to jest bardziej pytanie dotyczące głębszej kwestii. Jeżeli już decydujemy się na content marketing czy też nawet na prowadzenie bloga jako jedno z narzędzi content marketingowych, to dalszą decyzją jest, na jakie tematy będziemy pisać, publikować czy tworzyć właśnie treści audio czy wideo. Te tematy mogą być bliskie bądź bardzo dalekie temu, co sprzedajemy i co mamy w ofercie.
Idąc za przykładem aptek internetowych, które często prowadzą działania blogowe, mogą to być treści, które są leksykonem lekarstw czy substancji czynnych. Jest cała masa ruchu, który jest często tylko informacyjny, na to w dużej skali pozyskiwany, natomiast nie ma za bardzo przełożenia na konwersję ani w średnim, ani nawet w długim terminie. Dlatego należy się mocno zastanowić, czy takie treści też warto publikować i przede wszystkim rozłożyć sobie te etapy lejka sprzedażowego na górę i dół i wybierać również takie tematy na blog, które są okołoproduktowe, które rzeczywiście realnie pomagają w wyborze danego produktu.
Tutaj mogę się posłużyć przykładem bloga jednego z naszych klientów e-Commerce, którym jest sklep z odzieżą motocyklową. Na blogu takiego sklepu internetowego możemy sobie wyobrazić różne pomysły na content i możemy się spodziewać z nich różnych efektów, jeśli chodzi o wsparcie sprzedaży. Możemy pisać o pomysłach na road trip na motocyklu i pomysłach tras, pisać poradniki, jak zrobić prawo jazdy na motocykl.
Tutaj też od razu definiuje to, do kogo możemy trafić z takim artykułem, że to jeszcze jest prawdopodobnie ktoś, kto motocykla nie posiada i zakupu jeszcze nie zrobi, ale możemy też planować treści, które są bardziej okołoproduktowe, czyli na przykład ranking kurtek motocyklowych do 500 zł lub 1000 zł albo kurtka motocyklowa na lato. Te treści mogą być bardzo pomocne tu i teraz w wyborze produktu klientowi, który ma realnie problem do rozwiązania. On potrzebuje coś wybrać, nie jest to sklep stacjonarny, żeby pogadać z doradcą, więc ktoś, wykonując sam research, mógłby dokładnie trafić na taki artykuł, w którym podlinkowane są polecane produkty i bliżej zdecydowanie jest do konwersji z tego rodzaju treści.
No właśnie, to z czego rozliczać górę lejka, jeżeli chodzi o content marketing? Bo tak mówisz…
No właśnie z ruchu.
Tylko z ruchu?
Ruchu, zaangażowania. No bo nie z konwersji.
No właśnie, tam konwersja nie wystąpi albo wystąpi na przykład za 2 lata, bo to się buduje i buduje, czyli ruch wystarczy. Kaloryczny ruch, rozumiem, to znaczy w grupie docelowej i tak dalej.
Tak, nie można tutaj uniknąć tego, że część ruchu nie będzie kaloryczna. Aż tak nie możemy sprawdzić. Jeżeli nasz artykuł na blogu ma 10 000 odwiedzin miesięcznie, bo i takie przypadki się nam zdarzają, że tych odwiedzin regularnie jest bardzo dużo, szczególnie jeśli ktoś zadbał o SEO i artykuły są wysoko na słowa kluczowe, które są popularne, to one przez cały czas generują powtarzalną, dużą liczbę wejść na stronę. No i na pewno będą tam wejścia zarówno z grupy docelowej, która nas interesuje, kaloryczne, ale też i takie niekaloryczne, które nam trochę pompują po prostu te statystyki.
Byliście razem z Elephate autorem raportu… Przypomnisz tytuł naszym widzom?
„Ranking blogów w e-Commerce”.
„Ranking blogów w e-Commerce” to jest dokładnie ten raport, o którym powiedziałem: „O k*rwa, ile contentu” i ja podtrzymuję dalej. Zresztą podlinkujemy go, bo warto go czytać, nie jest to autoreklama, ty mi za to nie zapłaciłeś (a szkoda!).
Jeszcze, chyba nie.
A szkoda. Ale nie zapłaciłeś, mogę powiedzieć „za darmo”. Nikt mi nie zarzuci, że jestem niesprawiedliwy. Więc tak, podlinkujemy, a Ciebie poproszę o najważniejsze wnioski, które z tego płyną właśnie w kontekście content marketingu i strategii.
To jest raport, który kilka miesięcy temu opublikowaliśmy razem z zespołem Elephate. Przeanalizowaliśmy w nim ponad 500 sklepów internetowych z 32 różnych branż e-Commerce. Zachęcam do zapoznania się, ponieważ można z tego materiału wyciągnąć wiele ciekawych wniosków.
Myślę, że to, o czym warto byłoby wspomnieć, to skala ruchu, której można się spodziewać też z działań blogowych w e-Commerce. Zdaje się, że blog apteki DOZ generował około 7 milionów wejść organicznych miesięcznie dla samej sekcji treści, więc to jest liczba wręcz astronomiczna. W pierwszej trójce pojawiały się jeszcze takie marki, jak w wApteka oraz Morele, też generując grubo powyżej 4 czy 5 milionów wejść organicznych, czyli z wyszukiwarki Google, z bezpłatnych wyników wyszukiwania na swoje sekcje blogowe.
Co jeszcze interesującego jako wniosek z tego raportu dla mnie się tam pojawia? Że dużym zaskoczeniem może być procent ruchu, który generują treści w poszczególnych e-Commerce. Czasem jest to 90%, a czasem może być jednocyfrowy procent czy dziesięcioprocentowy udział w całości ruchu, który generuje dany sklep. Można to interpretować na dwie różne drogi, czyli jeżeli całość ruchu w sklepie internetowym czy 90 kilka procent jest generowana przez blog, to jest dobrze czy źle? Ile tego ruchu jest na produktach, kategoriach takiego ruchu, który może konwertować? Czy jeżeli jest to tylko 10%, to jest dobrze, i jakie są wartości bezwzględne – czy jest mowa o kilkuset wejściach czy milionach? Myślę więc, że te wnioski każdy w swojej branży, benchmarkując trochę siebie do konkurencji, którą tam znajdzie, każdy będzie miał dla siebie inne.
Złapię Cię za tego DOZ-a, bo to jest, wydaje mi się, taki przykład, który też może otworzyć oczy wielu sklepom. Wrócę do tego pytania, o którym już wspomniałem wcześniej: jeżeli chciałbym dzisiaj otworzyć nową aptekę i zainwestować w content marketing, ale tak serio, to jak ja mam z takim DOZ walczyć?
Jest to możliwe, ale będzie wymagało dużych nakładów pieniężnych i raczej wiele czasu. Założenie nowej apteki internetowej to nie jest raczej typowy biznes, o którym myślą przedsiębiorcy.
OK, Morele. Zakładam nowy sklep z aparatami cyfrowymi. Jak mam z takim Morele walczyć? Czy tam są w ogóle nisko zawieszone owoce? Znowu trochę zawracamy do pytania, czy content marketing jest dla każdego, bo dogonienie Morele nie wydaje mi się zbyt łatwą sprawą. Czy można ich w jakimś wąskim zakresie prześcignąć, a jeżeli tak, to jak?
W wąskim zakresie jak najbardziej. Morele jest to marka e-Commerce zdecydowanie, natomiast wielobranżowa, bo tam znajdziemy zarówno elektronikę, sprzęt gamingowy, ale również akcesoria, wyposażenie domu, ogrodu czy też akcesoria sportowe. W każdej z tych dziedzin marka Morele jako przykład rywalizuje trochę z kim innym.
To jest właśnie bardziej pytanie, czy ten przykładowy przedsiębiorca, chcący założyć e-Commerce, chce założyć drugie Morele, czyli wielobranżowego giganta, i jaki ma na to budżet – czy chce konkurować z Morele, ale tylko w obszarze jednej konkretnej specjalizacji, czy też jednej konkretnej grupy produktowej?
W tym drugim przypadku jest to zdecydowanie łatwiejsze. Ponownie w rankingu blogów e-Commerce, który opublikowaliśmy jako raport, jest wiele przykładów małych wyspecjalizowanych sklepów internetowych, które jakością swojej treści, obsługi klienta, produktów, które oferują, bardzo skutecznie konkurują z dużymi brandami. Przykładem takiego e-Commerce może być beardman.pl, czyli sklep internetowy z akcesoriami, kosmetykami dla brodaczy. Ja akurat brody nie posiadam, natomiast Marku dla Ciebie, jeśli nie znasz, to zapraszam. To jest świetny przykład, jak marka wyspecjalizowanego sklepu może budować społeczność wokół siebie i produkować megajakościowy content, dzięki temu generując świetne wyniki i rozkręcając tym samym sprzedaż, bo na pewno te kosmetyki, które są dostępne u nich w sklepie, są dostępne również w takich drogeriach kosmetycznych-gigantach czy też na marketplace, jak Allegro.
Na końcu Cię zapytam ogólnie o inne dobre praktyki, które jeszcze widzisz, natomiast mam parę pytań natury może trochę albo-albo lub po prostu takich na Twoją opinię.
Pierwsze, tak stricte contentowo, bo content to nie jest tylko blog. To są też na przykład opisy produktów. Zastanawiam się, czy mając relatywnie nieduży budżet albo dopiero rozpoczynając, lepiej pakować w dół lejka, w dobre opisy produktów, czy raczej w dół lejka w bloga licząc, że będzie konwertowało, albo w górę lejka w bloga, żeby zwiększać ruch?
Myślę, że w takiej kolejności, jak to wymieniłeś, jest OK, że opis produktu jest kluczowy, zadbanie o to, żeby posiadał on opinię, też jest kluczowe. To wszystko jest content, tak jak powiedziałeś, bo content marketingiem nie jest tylko blog i artykuły na nim, ale są to również opisy produktów, kategorii. Wszystko to jest w pewnym stopniu pomocne użytkownikom, ale też pomocne w procesie SEO, czyli zdobywania wysokich pozycji w wynikach organicznych. Na pewno niezależnie od tego, czy budżet jest ograniczony, czy jest on większy, rozdzielałbym go na poszczególne działania raczej proporcjonalnie i żeby zadbać zarówno o tę górę lejka, jego dół, jak i środek.
Skoro już poruszyliśmy kwestię AI, bo teraz już żaden podcast nie może być bez niej, to powiedz mi, jak Ty to widzisz. Jak dużo tego ChatGPT czy jakiegokolwiek innego narzędzia, które pozwala nam wygenerować artykuły, powinniśmy używać? Czy jest to coś, co powinno nam trochę pomóc, czy rzeczywiście możemy zdelegować na AI pisanie artykułów? Trochę już wiemy, że nie, bo mówiłeś, że to będzie kopia kopii kopii, natomiast może gdyby się zrobiło lepszego prompta, to już trochę mniej?
Zdecydowanie powinniśmy używać, bo AI czy w ogóle modele językowe to jest świetne narzędzie, które może ułatwić pracę ludziom, natomiast przestrzegam przed taką pokusą oddelegowania w całości tego procesu, bo oddelegować go w całości można nie tylko AI za pomocą promptowania, ale również copywriterowi, czyli człowiekowi, który nie zna się na branży, w której jesteśmy. Oczywiście, twierdzi ochoczo, że jest w stanie napisać o wszystkim, jak dobry copywriter, ale umówmy się – tylko do pewnego stopnia może być to dobra treść, którą ktoś taki napisze.
Ważne jest, kto promptuje czy też kto briefuje copywritera, czy sam ma wiedzę, aby zweryfikować później ten efekt w postaci tekstu, który został stworzony, i nałożyć na niego rzeczywiście ludzki aspekt, swoje doświadczenie i wiedzę produktową czy też swoją wiedzę na temat branży, w której dany produkt się porusza.
Z tego, co obserwuję, to AI, ChatGPT, narzędzia wspomagające tworzenie treści służą w większości do masowego generowania w dużej ilości treści, gdzie moim zdaniem powinny one pomagać w sprawniejszym, bardziej efektywnym tworzeniu lepszej jakości, ale w odpowiedniej skali.
Czasem to będzie zupełnie niemasowa skala, bo są też branże i produkty, które jestem sobie w stanie wyobrazić, że całą ścieżkę zakupową klienta czy też wszystkie problemy jego są w stanie rozwiązać 10 artykułami, wtedy tego nawet nie trzeba nazywać blogiem, tylko po prostu sekcją „baza wiedzy / poradniki”, która nie musi być na bieżąco aktualizowana. Na dobrą sprawę, jeżeli taki use case jest bardzo prosty, to po co tworzyć tam setki czy tysiące artykułów, które są niskiej jakości?
Czy rynek zalała już fala agencji, które mówią, że piszą ludźmi, a piszą AI i próbują to sprzedać jako coś wartościowego?
Tego nie wiem. Nie przeprowadzam researchu na ten temat, nie weryfikuję tego w żaden sposób. Być może tak. Na pewno po pojawieniu się ChatGPT w pierwszych miesiącach było widoczne znaczne zmniejszenie popytu na zlecenia dla copywriterów. Są takie platformy, gdzie można opublikować zlecenie dla copywritera, i o ile przed ChatGPT tych zleceń było sporo, o tyle w pierwszych miesiącach po – znacznie mniej.
Czy wszyscy copywriterzy wykorzystują już AI w swoim procesie? Na pewno nie, ponieważ taka jest natura ludzka, że opór przed nowością, przed status quo jest u niektórych bardzo duży i ten poziom adaptacji, takiej oporyzacji powszechnego użycia jakiegoś nowego narzędzia to są zawsze lata, zanim ono będzie powszechnie stosowane. Na pewno są jednak ludzie, którzy są tak zwanymi early adapterami i świetnie wiedzą, jak, i sprawdza im się rzeczywiście w pewnych elementach procesu skracanie czasu na stworzenie wysokiej jakości treści lub stworzenie jej jeszcze wyższej jakości, niż gdyby tego pomocnika AI nie było.
Jak można się przed tym bronić z punktu widzenia klienta? No bo wyślę zapytania ofertowe do 3 agencji, każda przesyła próbkę, dwie zrobiły generica AI. Ja mogę nie umieć tego porównać. Jak stwierdzić, czy ktoś mi stworzył treść, która jest kopią wiernej kopii innej kopii Internetu?
To są 2 kwestie. To jest dobry case, który podałeś jako przykład. Możemy zamówić próbny artykuł i po prostu zapoznać się z jego treścią.
Zakładając, że znamy się na rzeczy, na swojej branży, będziemy w stanie zweryfikować, czy to ma sens, czy nie. Czy tam jest wprowadzenie kogoś w błąd, czy tam są pewne nieprawidłowe informacje, czy jest to po prostu na jakimś megaprostym poziomie?
Ta weryfikacja jakości, tego, czy to się trzyma kupy, czy jest to fajny tekst i czy jest on na wysokim, merytorycznym poziomie, to jest jedna kwestia. Jeżeli tak, to super, wtedy nawet nie wnikałbym w to, czy ktoś, tworząc tę treść, wspierał się AI czy nie, bo ten element jakościowy jest odhaczony, jest na wysokim poziomie.
Druga kwestia, o którą zapytałeś: jak zweryfikować, czy to jest kopia kopii? Po prostu najprostszym sposobem, nawet bez żadnych narzędzi, jest kopiowanie fragmentu tej treści, wrzucenie jej w Google w cudzysłowie i wtedy zobaczymy, czy takie zdania, które zaznaczyliśmy, są gdzieś w Internecie opublikowane. Jeżeli Google to zaindeksował, wtedy to znajdziemy. Unikalność treści jesteśmy wiec w stanie sprawdzić. Są też narzędzia, którymi można po prostu zbadać poziom, procent oryginalności danego tekstu, czy jest to tekst unikalny w 70%, czy 20%.
OK, to trochę o pieniądzach. Powiedzmy, że mam do wydania 20 000 na content marketing. To jest dużo, czy mało?
To nie jest mało ani dużo. Dla takiego DOZ to jest bardzo mało, natomiast dla niszowego sklepu, który jest specjalistyczny w jakiejś branży hobbystycznej, to jest to zdecydowanie dużo.
Jak byś wydał pierwsze 20 000 na content marketing nowego sklepu internetowego?
Zakładając, że to nie są jedyne pieniądze, które mam do przeznaczenia na marketing ogółem?
Utrudnij sobie, masz 20 000 na marketing ogółem. Baw się dobrze. Możesz sobie wydzielić, ile chcesz na content i możesz o tym opowiedzieć.
Zdecydowanie bym to rozdzielił na parę kupek: kupkę performance’ową, która za dawanie dzięki paid adsom zagwarantuje mi sprzedaż tu i teraz, i osobną część na content marketing, z którego wiem, że zwrot z inwestycji będzie raczej w długim terminie. Również nie zapominałbym w tym dzieleniu budżetu jeszcze o działaniach SEO oraz o działaniach brandingowych, które – powiedzmy, że jest to public relations – pomogą z rozpoznawalnością marki, trafiając do jakichś zewnętrznych mediów, żeby to nie był tylko content marketing, który bazuje na tworzeniu treści i publikowaniu ich na własnych kanałach. Takie publikowanie treści na własnych kanałach bez elementu pozyskiwania ruchu na tę treść czy też docierania do użytkowników z tą treścią to jest trochę jak pisanie do szuflady. Mało kto później to znajdzie.
Zdecydowanie w content marketingu należy też pamiętać o działaniach zewnętrznych, czyli o magazynach i portalach branżowych, o innych miejscach, współpracach nawet z influencerami danej branży oraz o pojawianiu się ze swoją treścią gościnnie na ich platformach, co często będzie się wiązało również z jakąś opłatą za sponsorowany materiał. To też należy wziąć pod uwagę w swoim budżecie marketingowym czy content marketingowym, że to nie jest tylko na tworzenie treści.
Wierzysz w takie złote strzały typu: będziemy na pierwszej stronie w „Forbes”? Czy lepiej celować trochę niżej, ale mieć tych publikacji 10?
Jeżeli komuś bardzo zależy na tym aspekcie wizerunkowym: być na pierwszej stronie w Forbes, to na pewno ma to jakąś określoną cenę i ROI z takiego przedsięwzięcia myślę, że każdy, kto był na tej pierwszej stronie „Forbesa”, może sobie ocenić. Albo się zwróci, albo nie, natomiast najczęściej jest to zdecydowanie dywersyfikacja oraz rozdzielenie budżetu na więcej mniejszych publikacji w różnych mediach.
Jeżeli byłaby to branża budowlana, to takim „Forbesem” branży budowlanej czy e-Commerce właśnie z tej niszy na pewno byłby „Murator Dom”, który jest rozpoznawalnym magazynem i ma również wersję internetową, w której po prostu przedstawiciele grupy docelowej e-Commerce z branży budowlanej są, zaglądają, czytają i też trzeba się tam pojawić ze swoimi treściami.
To też może zdecydowanie pomóc w takim zagadnieniu, które jest zdecydowanie na czasie, czyli w zwiększeniu swojej szansy na pojawienie się w AI Overviews, czyli generatywnych wynikach wyszukiwania, które też najczęściej pokazują źródło informacji, które przedstawiają. Najczęściej to nie jest jedyne źródło, tylko 2 lub 3 różne, więc prowadząc działania content marketingowe tylko na swojej stronie, znacznie ograniczamy szansę na to, że model językowy, generując wypowiedź, oprze się na nas jako na źródle. Jest na to szansa. Artykuł, będąc dobrze wypozycjonowany, wysoce merytoryczny, generujący ruch może zostać wykorzystany do stworzenia tej odpowiedzi asystenta AI oraz podlinkowania do siebie jakiegoś źródła. To dywersyfikowanie kanałów i gościnne pojawianie się w mediach branżowych czy też na blogach innych firm ze swojej branży znacznie zwiększa szansę na to, że pojawimy się w tych generatywnych wynikach wyszukiwania.
Czy są jakieś inne dobre lub złe praktyki, które uważasz, że warto jeszcze wymienić?
Dobre lub złe praktyki?
W content marketingu oczywiście.
W e-Commerce oczywiście też.
W e-Commerce też.
Podejście na jakość vs na ilość to jest na pewno dobra praktyka, którą zawsze trzeba mieć z tyłu głowy. Warto też wspomnieć o tym, o czym już też mówiłem, że tego contentu przeciętnej jakości w Internecie jest już przesyt, jest tego już po prostu bardzo dużo. Jeżeli zamierzamy inwestować w marketing treści, to zdecydowanie stawiając sobie wysoką poprzeczkę. Na dobrą sprawę lepiej jest w ogóle nie inwestować w treści, jeżeli mamy inwestować w treści niskiej jakości.
Czy inne dobre praktyki? Nie zapominać o dystrybucji, o tym, że ten ruch skądś musi się wziąć. Jeżeli mamy sklep internetowy, nawet nie nowy, tylko go prowadzimy od paru lat, mamy na nim jakąś sprzedaż, inwestujemy w performance marketing i nagle dokładamy do niego ten element bloga, to należy też wziąć pod uwagę kilka czynników: czy to będzie blog oparty na silniku e-Commerce, w którym jesteśmy, czy też właśnie technologia WordPressa, który ma być takim CMS blogowym, ale współistniejącym na jednej domenie z tym silnikiem sklepowym, czy ten blog będzie opublikowany na subdomenie, czyli blog.sklep.pl, czy też na podkatalogu sklep.pl/blog.
To drugie rozwiązanie to też jest taki tip techniczny z mojej strony, że sprawdza się znacznie lepiej. Mianowicie subdomeny dla wyszukiwarki Google są traktowane jako osobne instancje i nie czerpią z autorytetu domeny głównej, więc jeśli domena główna ma jakiś autorytet, to zdecydowanie blog jako podkatalog, sklep jako podkatalog. One funkcjonują w ramach jednej domeny i następuje trochę efekt synergii. Wszelkie linki pozyskane do sklepu, bloga czy wszelki ruch pozyskany do sklepu czy bloga mogą w tym momencie wspierać się wzajemnie.
Na końcu 2 pytania, jedno bardziej inspiracyjne. Czy są jakieś książki lub dowolna inna forma wiedzy, którą polecisz w temacie naszej rozmowy, gdyby ktoś chciał trochę sobie ten temat pogłębić? Oczywiście zakładamy, że raport podlinkujemy.
On też jest źródłem wiedzy.
Też jest źródłem wiedzy. Czy znasz jakieś inne?
Książki! Pozycją, którą polecę, jest książka o tytule Co chce wiedzieć klient? Kojarzysz ją?
Tak, jesteś którymś z kolei gościem, który to poleca. Ja zresztą też. To petarda, jeśli chodzi o wymyślanie treści czy w ogóle zrozumienie tego, jak tytuł sam wskazuje.
A nie ma w ogóle w tytule słowa: „content marketing”. Rekomendowanie tej pozycji w książkach o content marketingu może być pewnym zaskoczeniem, natomiast to jest książka pokazująca szersze spojrzenie na temat spełnienia potrzeb klienta, rozwiązywanie jego realnych problemów.
Z kolei drugą pozycją książkową może być Biblia content marketingu Darka Puzyrkiewicza, polskiego autora.
Poza tym jakieś blogi, jeśli chodzi o anglojęzyczny internet to Content Marketing Institute. Ciekawe źródło wiedzy. Jeśli chodzi o polskie blogi, no to wszelkie portale internetowe, marketingowe czy też blog Elephate, na którym też się dzielimy wiedzą w zakresie content marketingu i SEO.
Słyszałem, że też niedługo 2 raporty mają się pojawić.
Tak, tak.
Zdradzisz mi jakie?
Idąc za ciosem, że bardzo dobrze przyjął się raport o blogach w e-Commerce, postanowiliśmy też przyjrzeć się źródłom ruchu w portalach internetowych i wydawnictwach i porównać je pod kątem właśnie ruchu organicznego i tego, skąd pozyskują ruch. Tutaj na pewno będą duże wolumeny ruchu, bo taki onet.pl czy Wirtualna Polska mają też wiele serwisów na innych domenach, które w ramach grupy funkcjonują i można zaryzykować tezę, że zgarniają dużą część tortu ruchu internetowego. Chcemy sprawdzić, jaka to jest część tortu i jakimi źródłami je pozyskują za pomocą, jak by nie było, contentu, bo to jest jedyny produkt, jaki mają do zaoferowania – właśnie treści.
Z kolei drugim raportem, który planujemy, jest analiza firm Software-as-a-Service B2B oraz źródeł ruchu na ich stronach internetowych.
Myślę, że to może być też ciekawa propozycja nawet dla e-Commerce’ów, bo wychodzę z założenia, że warto wychodzić spoza swojego świata i trochę popatrzeć, jak to robią inni. Tam są też nieoczywiste pomysły.
Z kolei w e-Commerce też planujemy, tylko w dłuższej perspektywie czasowej, kolejny raport. Tym razem dedykowany źródłom ruchu w sklepach internetowych w ogóle. Raport o blogach wykluczył nam pewne marki, które są znane, rozpoznawalne, prowadzą e-Commerce na dużą skalę, natomiast nie prowadzą blogów i po prostu tego typu sklepy internetowe się do tego raportu nie załapały, bo tym głównym kryterium musiało być to, że jednak tego bloga masz w swoim sklepie internetowym. Tutaj planujemy przyjrzenie się na szerszą skalę największym sklepom internetowym w Polsce oraz temu, skąd biorą ruch i ile go mają.
Zgłoś się do mnie, podlinkuję, żeby ktoś, kto słucha tego na przykład za pół roku od dzisiaj (bo mam nadzieję, że zdążycie) miał w notatkach do odcinka.
Wojtku, do Ciebie ostatnie pytanie: gdybyś miał naszych słuchaczy zostawić z jedną myślą, apelem, hasłem, czyli taką jedną rzeczą, którą chciałbyś, żeby każdy zapamiętał po tej rozmowie, to co by to było?
OK, to może parafraza takiego powiedzenia, które brzmi: „Nie stać mnie na kupowanie tanich rzeczy” i to jest w odniesieniu do kupowania, ogólnie można powiedzieć, jakiegoś badziewia. Czegoś, co szybko się zepsuje i niedługo będziemy musieli ponownie kupić tę samą rzecz, tylko już lepszej jakości, inwestując już trochę więcej.
W odniesieniu do contentu to zadałbym sobie pytanie, czy stać mnie na przeciętne treści. Czy stać mnie na content niskiej jakości? Każda wizyta na mojej stronie internetowej, każda interakcja użytkownika z treścią, którą mam opublikowaną na swoim sklepie internetowym, to jest pewna szansa na zrobienie dobrego wrażenia, ale jednocześnie ryzyko na zrobienie kiepskiego wrażenia. Nie trzeba wielu powtarzających się kiepskich wrażeń, aby zrazić się do jakiejś marki w sytuacji, w której widzimy, że ta treść w ogóle niczego nie wnosi, nie jest pomocna, po 5 sekundach zamykamy ten artykuł, wracamy do wyszukiwarki i lądujemy gdzieś indziej. To gdzieś indziej to najczęściej jest u konkurenta, który zrobił to lepiej. Wtedy też u takiego konkurenta ten klient w momencie, w którym będzie gotowy do dokonania zakupu, raczej zostanie.
Wojtku, dziękuję za naszą rozmowę, dzięki za Twoją wiedzę. Do zobaczenia następnym razem.
Dzięki za zaproszenie.