58:21 Odcinek 073

O wdrożeniach systemów ERP – Marek Mac

Każde rozwijające się przedsiębiorstwo w pewnym momencie stanie przed złożonym zadaniem wdrożenia (lub zmiany) systemu ERP w organizacji. A to najczęściej dopiero początek problemów, bo najpierw trudno wybrać odpowiednie rozwiązanie, a potem jeszcze trudniej odpowiednio je wdrożyć. Historia zna wielomilionowe straty poniesione z tytułu błędnych wdrożeń, więc zdecydowanie warto tego typu problemów unikać.

Jak więc zrobić to dobrze? W tym odcinku moim gościem jest Marek Mac, konsultant wdrożeń systemów ERP z wieloletnim doświadczeniem i właściciel portalu myERP.pl. Posłuchaj, jak krok po kroku przejść przez proces wdrożeniowy w Twojej firmie.

Listen to „073 – O wdrożeniach systemów ERP – Marek Mac” on Spreaker.

Dodatkowe materiały

Jeśli zainteresowała Cię nasza rozmowa, sprawdź:

  1. Portal myERP.pl, gdzie znajdziesz sporo materiałów uzupełniających
    https://myerp.pl/
  2. Odcinek Sprzedaż i magazyn w transformacji cyfrowej o rozwoju procesów w firmach
    https://marekkich.pl/sztuka-ecommerce/062-sprzedaz-i-magazyn-w-transformacji-cyfrowej/
  3. Odcinek Jak skalować magazyn w e-Commerce? – Krzysztof Wieczorek o tym, jak ewoluuje magazyn w firmach handlowych
    https://marekkich.pl/sztuka-ecommerce/047-jak-skalowac-magazyn-w-e-commerce-krzysztof-wieczorek/

Transkrypcja odcinka

Temat wdrożeń systemów ERP jest dosyć złożony. Po pierwsze dlatego, że zmiana lub wdrożenie nowego systemu obejmuje najczęściej praktycznie całą firmę. Raczej nie obędzie się więc bez sporego bałaganu organizacyjnego przynajmniej na początku tej drogi. Po drugie, na rynku jest wiele firm oferujących swoje rozwiązania, a różnice cenowe sięgają często zawrotnych, siedmiocyfrowych kwot. No i po trzecie, tematyka nie jest na tyle powszechna, że można swobodnie poczytać trochę w sieci i uzbroić się w niezbędną wiedzę do przeprowadzenia tego procesu bezstresowo. 

Często jest więc tak, że firmy są średnio przygotowane. Wybierają nie te narzędzia, co trzeba, a potem proces wdrożeniowy się rozjeżdża, żeby na koniec pozostawić spory niesmak. No a przecież wcale nie musi tak być. Dlatego do tego odcinka zaprosiłem eksperta w dziedzinie wdrożeń konsultanta systemów ERP i założyciela portalu myERP.pl. Marek Mac, bo o nim mowa, swoje doświadczenie z obszaru wdrożeń ERP zbierał przez 10 lat, więc myślę, że całkiem sporo różnych rzeczy w życiu widział, a jego wskazówki będą dla Ciebie pomocne. Mnie nie pozostaje nic innego, jak tylko zaprosić Cię do wysłuchania naszej rozmowy.

Cześć, Marku!

Cześć, cześć!

Czy mógłbyś tym słuchaczom, którzy jeszcze nie mieli okazji cię poznać, opowiedzieć w kilku zdaniach o tym, czym zajmujesz się na co dzień?

Pewnie! Na co dzień w zasadzie prowadzę portal związany z branżą ERP i też powoli wchodzimy w e-Commerce. Przez ponad 10 lat byłem konsultantem i PM-em od systemów ERP, czyli i wdrażałem, pomagałem wdrażać po jednej, po drugiej stronie, czyli wdrażaliśmy od strony dostawcy, jak i byłem PM-em od strony klienta. Zawodowo też od bardzo długiego czasu, ponad 15 lat, jestem związany z giełdą i Forexem. Można powiedzieć, że ciągle jest to moje główne źródło dochodu.

Marku, a gdybym cię zapytał na bardzo ogólnym poziomie, biorąc pod uwagę 10 lat twojego doświadczenia we wdrożeniach, to ogólnie rzecz ujmując – wdrożenia ERP to temat łatwy czy trudny?

Na zewnątrz wygląda, że to jest prosty temat – wszyscy znamy SAP-a, Comarch-a i powiedzmy IFS-a, ale jakby się zagłębić, porozmawiać z ludźmi, którzy przeżyli jakieś wdrożenie ERP-owe, to jest bardzo trudny temat. Wdrożenia cały czas ewoluują w tę stronę, że według mnie stawiamy coraz mocniej na komunikację, jeśli chodzi o wdrożenie. 

Kiedyś sytuacja wyglądała w ten sposób, że przychodził do nas handlowiec i po prostu jego rolą było sprzedać system. Wiadomo, handlowiec się już dalej nie interesował tematem, bo sprzedał, dostał, zarobił swój procent z wdrożenia, a potem martwił się konsultant czy właściciel firmy, co to będzie dalej. Niestety, często wdrożenia kończyły się źle, bo system nie nadawał się pod daną branżę czy był nawet za duży z tego względu, że, tak jak wspomniałem na początku, wszyscy znamy SAP-a i każdy podchodzi do tego tematu, że to jest najlepszy system. Jest dobry, ale jego utrzymanie i rozwój to są bardzo duże sumy. 

Niestety, firma, która pójdzie w taką stronę, że chce znany, duży system, często też chce po prostu mieć wdrożone wszystkie moduły (co jest bardzo złym podejściem) zbija się ze ścianą finansową, że wdrożenie mocno nam puchnie, to jest jedna rzecz, a dwa – brak środków na rozwój tego systemu. Potem oczywiście słyszymy gdzieś w kuluarach: „Jezu, system ERP, SAP, no przecież to jest najgorszy system, jaki może być”. No, tak to wynika. Chcieliśmy mieć taki system, bo tylko taki znaliśmy, wyłożyliśmy na niego dużo pieniążków i się nie udało, więc ja uważam, że to jest bardzo trudna branża, o której się ciągle za mało mówi i za mało się uświadamia.

Stąd też moje zaproszenie dla ciebie do dzisiejszego odcinka, w którym chciałbym porozmawiać z tobą również o wdrożeniach systemów ERP. Zacznijmy od pytania, które wynika tak naprawdę trochę z tego, że są firmy, które handlują, a jeszcze ERP-a nie mają. Zawsze, gdy dociera do mnie taka sytuacja od jakiegoś klienta, czy z rynku dostaję informację o takiej firmie, zastanawiam się, czy to jest dobrze. Pytanie tutaj do ciebie – czy są w ogóle takie sytuacje, w których firma handlująca w sieci, na przykład, za pomocą Allegro czy mającą mały sklep internetowy, w ogóle takiego systemu ERP nie potrzebuje?

To zależy. Kiedyś, zwłaszcza przed pandemią, powiedziałbym jeszcze, że takie firmy faktycznie nie potrzebują ERP-a. Posłużę przykładem, pewnie dużo osób będzie kojarzyć i może nie do końca się ze mną zgodzi. Przykład BaseLinkera – kiedyś był przecież takim integratorem do marketplace’ów. Od czasu (tu może dużo osób też nie wie albo wie, jeśli śledzą takie tematy) gdy został wykupiony przez pana Kulczyka chyba 2 lata temu, pozyskał dużo środków na rozwój. Mamy przecież mocno rozbudowany moduł magazynowy. Czy to jest idealne narzędzie dla firmy e-Commerce’owej, która działa w sieci – to jedno. Dwa – musi mieć ten magazyn, musi gdzieś przechowywać te rzeczy. Może mieć już wszystko w jednym programie. Teraz ktoś by powiedział: „Ale zaraz zaraz, jaki to jest system ERP? Przecież w ERP powinien być CRM, kadry, jakiś moduł finansowy, a tego nie ma”. No, oczywiście, tego nie ma. Mogę śmiało powiedzieć, że według mnie na przestrzeni paru lat BaseLinker stanie się takim ERP-em, ale wszystkie te firmy e-Commerce’owe, które się rozwijają, też potrzebują takich modułów, czyli zakładam, że startują od BaseLinkera, doszywają sobie Optimę, integrują to, i już mają taki, powiedzmy, ERP modułowy.

Według mnie to właśnie to jest taki kierunek, w którym powinniśmy iść, czyli wybrać system, który obsłuży nam bazową część naszego biznesu, tę najważniejszą, na której powinniśmy się skupić, a resztę modułów najlepiej obsłużyć systemami zewnętrznymi. De facto, zrobimy sobie właśnie taki moduł ERP-owy z tego wszystkiego. Według mnie firmy potrzebują więc w tym momencie systemów ERP, bo będzie to system bazowy, który zbierze wszystkie dane z zewnątrz, tak?

No dobrze, to mamy tak: Optima, która rozwiązuje te podstawowe potrzeby, których nie rozwiązuje BaseLinker, i mamy tego BaseLinkera, natomiast nie każda firma potrzebuje czy będzie chciała wykorzystywać taki tandem. Są takie, szczególnie te duże, które już jakiś system ERP mają, napędza im praktycznie całe przedsiębiorstwo, i oni będą zarządzali później tymi zamówieniami z Internetu w ERP, w związku z czym to dodatkowe narzędzie jest im zupełnie niepotrzebne. Teraz dochodzimy do momentu, w którym będzie trzeba wybrać sobie system ERP do wdrożenia czy taki, który będzie pasował do sprzedaży elektronicznej. I tutaj pada pytanie: czy z tych rynkowych rozwiązań każdy system ERP będzie pasował do każdego rodzaju handlu i do każdego sklepu internetowego?

Nie, na pewno nie! Jeszcze kilka lat temu usłyszałbyś na prezentacji handlowej systemu ERP: „Spokojnie, nasz system jest najlepszy!” albo „Tego nie ma? – my to zrobimy. Nie ma się czym martwić” – tak kiedyś handlowcy sprzedawali. Na szczęście ten trend mocno się zmienia i mówię – my. W zasadzie jestem w stałym kontakcie z ponad 20 dostawcami ERP w Polsce, i też o tym rozmawiamy, bo chciałbym budować tę świadomość, że nie wolno, nie powinno się przede wszystkim sprzedawać systemu ERP w ten sposób, żeby nie napędzać tego złego podejścia do ERP-ów. 

Tak, jak wspomniałem na początku, że ktoś wdrażał ERP-a, ledwo przeżyli to, że to była droga przez mękę, pełno ludzi się pozwalniało, firma jeszcze popadła w długi… Na szczęście jest tego coraz mniej, i tak jak wspomniałem, nie każdy system ERP będzie pasował do sklepu internetowego, i w drugą stronę – jeżeli ktoś prowadzi sobie mały sklep internetowy (niech będzie to Allegro) i ma jakąś małą stronę B2B lub B2C pod swoje produkty, to jeżeli wejdzie od razu, na przykład, w tego przysłowiowego SAP-a, to zakładam, że w trakcie wdrożenia będzie zamykał interes. 

Złe jest też podejście typu, że każdy chce jak najlepszy system lub chcą faktycznie te wszystkie funkcjonalności mieć dostępne na starcie. Powinni wybrać system, który na daną chwilę jest im potrzebny. Mogę tutaj strzelać, a nie chcę, żeby ktoś odebrał, że reklamuję, lecz, powiedzmy, mamy Novę, te produkty Comarch-owe. Nova wypuściła z 2 lata temu nowy produkt – Trive, która jest taka bardziej chmurowa, bo idziemy teraz bardziej w chmurę. Warto więc zainwestować w taki mniej znany czy rodzimy system, który na wejściu nie będzie drogi, i go stopniowo rozwijać. Jeżeli ja teraz nie potrzebuję, na przykład, modułu produkcyjnego, bo przeważnie sklepy internetowe nie potrzebują, aczkolwiek niektóre mają też własną produkcję przecież, to po co to wdrażać? To jest bez sensu, to zmarnowane pieniądze i czas ludzi, no i pewnie nerwy. 

Trzeba by było tak do tego podejść: powoli, od jakiegoś mniejszego systemu, który faktycznie nam będzie potrzebny, ale taki, który w przyszłości można jeszcze rozwijać, bo chyba teraz mówi się, że wdrożony system ERP powinien nam wystarczyć średnio na około 6 lat. Po tym czasie jest albo zmiana systemu, albo jakiś głębszy rozwój obecnego.

Mhm… Powiedz to firmom, które mają ERP-a od 25 lat.

Oj, powiem szczerze, że ja bym tam nie chciał na nowo wdrażać. Bałbym się spotkać taką panią Basię z księgowości, która powie: „A, po co zmieniać, jak to działa”.

Tak, to jest jeden z większych problemów transformacji cyfrowej, że tam nie tylko technologia kuleje i nie da się do niej podpiąć w ogóle e-Commerce, ale też kuleje… Może nie kuleje, bo to jest złe słowo, ale dużym ośrodkiem oporu są po prostu ludzie, którzy albo boją się tych zmian, nie chcą ich, uważają, że jest bez sensu, albo że ich zastąpi. Długie historie obozowe można na ten temat opowiadać.

No tak, ale wiesz, to wynika z tego, co gdzieś tam na początku powiedziałem, że cały czas kuleje komunikacja. Konsultant czy PM, w ogóle firma, która przychodzi z nowym systemem, czy żeby zastąpić, wdrożyć nowy system w danej firmie, jest bardzo źle odbierana, bo przeważnie każdy sobie uświadamia: „Kurczę, będzie system ERP, to co ja będę robił? Może stracę pracę?”. Ludzie tak do tego podchodzą. 

Oczywiście nie jest tak. Wdrożenie ERP-a nie ma spowodować, że ktoś kogoś zwolni, tylko że te procesy będą na nowo poukładane i będą zasoby w postaci ludzi, żeby tę pracę lepiej wykonać czy ewentualnie oddelegować do czegoś innego. Ludzie nie są tego świadomi. 

Druga rzecz, która niestety dzieje się i po jednej, i po drugiej stronie – prezes czy właściciel firmy nie chce za bardzo wydawać pieniędzy na szkolenia. Mamy szkolenia w pakiecie wdrożenia. „Zjemy” ten budżet albo są historie, że jeżeli gdzieś coś się nie domyka budżetowo, to zabierzmy te godziny ze szkolenia, dostaniecie przecież instrukcje, a tu sobie jakoś dziurę załatamy. I ludzie słabo przeszkoleni też się boją takiego systemu. Tak to więc, niestety, wygląda.

Powiedzieliśmy sobie o tym, że nie każdy system będzie pasował do każdego biznesu i są nawet producenci, którzy mają w swojej ofercie 2-3 różne rozwiązania i różnice są jakieś, natomiast na pewno są one na poziomie kwotowym. Różnią się dość mocno kwotowo i też o tym wspomniałeś, że można mieć system praktycznie z pudełka, którego wdrożenie to jest stosunkowo niedługi czas, oraz wdrożenia, które trwają latami i pochłaniają miliony złotych, myślę, że nawet dziesiątki, jak nie setki milionów, jeżeli dobrze kojarzę. To takie największe wdrożenia dla korporacji. 

Abstrahując od tego, że duża korporacja to jest kilkadziesiąt działów, tysiące ludzi do przeszkolenia, i tak dalej, to z czego wynikają te podstawowe różnice, które powodują, że wdrożenie systemu ERP potrafi kosztować od kilku tysięcy do milionów złotych?

Wynika to na pewno z wielkości systemu. To jest tak jak z samochodami. Opel i Mercedes – i tu, i tu dowiezie cię. Mercedes będzie trochę więcej kosztował, bo płacisz za markę, i to są takie właśnie przypadki, jeśli chodzi o SAP-a, o IFS-a. Oczywiście tutaj nie obniżam, że to są złe systemy. One są bardzo dobre, ale to systemy dla dużych przedsiębiorstw. 

Spotykam się też z sytuacjami, gdzie firma usilnie chce rozwiązanie, powiedzmy, (będę posługiwał się cały czas SAP-em, bo zakładam, że słuchacze głównie będą go znali) że ktoś go mocno chce. Gdzieś obok jest jakaś inna firma, która ma te same funkcjonalności, ale jest o połowę tańsza. Nie do końca jestem w stanie zrozumieć wybór, bo jeżeli miałbym wybrać między Mercedesem a Oplem, no to wiadomo, że rozsądek mi powie: „Weź Opla”, bo i tak jeżdżę tylko do Lidla po zakupy. Co więc mi da podjeżdżanie i szpanowanie Mercedesem, jeżeli jak się zepsuje, to do Lidla będę chodził pieszo? 

Jak mówię, ludzie nie są świadomi, jakie są systemy. Jest ten rozstrzał. Często dzieje się tak, że dostawca, który składa ofertę twojej firmie, jest świadomy, że nie jest jedyny, że na biurku możesz mieć 2-3 inne umowy, i on zrobi wszystko, żeby wygrać ten przetarg, konkurs tym bardziej, jeżeli twój biznes jest znany. Znam dużo takich sytuacji, że po prostu ludzie potrafili obniżyć nawet 50% wartości kosztu licencji, byleby tylko podpisać tę umowę. Wiesz, możemy się cieszyć, mamy fajny produkt za niskie pieniądze, ale ja sobie to i tak na przykład odbiję na chociażby akcjach serwisowych. Musisz mieć umowę serwisową, musisz z tego korzystać. Zawsze będzie się coś działo, więc tam będzie naciąganie tych godzin.

A gdybyśmy tak mogli na przykładzie. Nie wiem, czy akurat z tego podwórka ci się uda, ale zastanawia mnie, i pewnie słuchaczy też, czego takiego na przykład nie ma Optima, że w którymś momencie przestaje pasować przedsiębiorstwu? Szukam takiego przykładu, że wiesz, patrzymy sobie, bo najczęściej największym problemem jest to, że my nie wiemy, czego nie wiemy. Przy wyborze ERP-a też, nie? Mogę sobie spojrzeć na listę funkcji Optimy i, na przykład, Enovy, porównać je i zobaczyć: „Kurczę, w sumie to jest to samo. Tu i tu są faktury, tu i tu są kadry, CRM, moduł handlu, magazyny, a różnica jest w cenie”. Co powoduje, albo jaki jest przykład czy jakaś taka rzecz, na którą warto zwrócić uwagę, która powoduje, że rzeczywiście patrzysz i stwierdzasz: „Aha, Optima mi tego nie daje”.

Ja bym tu powiedział, że ludzie też patrzą jakby na rozwój danego systemu. Jeśli chodzi na przykład o porównanie Comarch do Enovy, tak jak wspomniałeś, w zasadzie jeden i drugi system mają te same funkcjonalności, to dlaczego, na przykład, Optima wyjdzie tańsza, Enova droższa, i ktoś wybiera Enovę? Dlatego między innymi, że jest na pewno lepszy jest dostęp do konsultantów, to jedna rzecz. Druga – jeżeli przyjdzie handlowiec z konsultantem, to wygra ten, który lepiej obroni swój produkt. Będzie potrafił go sprzedać, pokazać te zalety.

Jest też coś, co na szczęście, coraz rzadziej się dzieje. Kiedyś była taka sytuacja, że jak przyjeżdżał handlowiec na prezentację, to pokazywał ci system demo, który miał skonfigurowany od dwóch lat. Jaka to jest dla ciebie wartość, jeżeli w tym systemie nie masz pokazanych swoich procesów? No i zaczyna się. Z biegiem czasu, oczywiście, klienci zaczęli wymuszać: „To proszę mi pokazać, jak wygląda obieg faktury sprzedażowej z czymś tam jeszcze i tak dalej”. No i, na przykład, handlowcy się wykładali na takich rzeczach, więc zaczęli jeździć ze swoimi konsultantami. Konsultant potrafił pokazywać takie rzeczy. Ja uczulam firmy, które się do mnie zgłaszają, żeby nie pozwalały handlowcowi na prezentację systemu demo, tylko niech wcześniej wyślą listę procesów, które mają być odwzorowane, no i oczywiście wybierają system, w którym raz – ten proces jest najlepiej odwzorowany, a dwa – najbardziej intuicyjny. 

Tak, jak wspomnieliśmy, dwa podobne systemy, różnica w cenie, ale może się okazać na korzyść Enovy, że proces, który ja obsługuję w firmie, w Enovie zrobię w pięciu krokach, a w Optimie, powiedzmy, muszę się przeklikać przez 15 okienek. To tu wynika ta różnica, to jest jedno. Dwa – coś, co też mi się wydaje, że trzeba na to zwracać uwagę, to dalsza obsługa serwisowa. Może być system tani, fajny, ale obsługa serwisowa, czy żeby dodzwonić się i poprosić o jakąś zmianę czy zgłosić jakiegoś buga, jest wręcz niemożliwe. W drugim systemie masz na przykład przydzielonego konsultanta serwisowego, czy infolinię, gdzie masz człowieka odpowiedzialnego jakby za ciebie, zgłaszasz mu i masz na następny dzień sprawę załatwioną. Więc mówię, takich aspektów jest, niestety, pełno.

Cały czas mówimy tutaj o takich rozwiązaniach pudełkowych. Nasuwają się mi dwa pytania. Pierwsze: co sądzisz o rozwiązaniach dedykowanych, czyli takich, które są już szyte pod klienta? W ogóle jak dużo klientów potrzebuje tego? Bo ja mam cały czas, jak myślę sobie o rozwiązaniach dedykowanych, taki problem, czy takie, nazwijmy to, bardziej przemyślenie, że często jest tak, że jeżeli mój biznes działa tak, że nie pasuje do systemu ERP, no to pytanie, czy to nie jest tak, że mój biznes działa nie do końca tak, jak trzeba? Może ja gdzieś tam idę pod prąd i jestem po prostu mało optymalny? Jaka jest więc twoja opinia na temat tych dedyków czy takich rozwiązań szytych pod klucz, i jak często one w ogóle są potrzebne w firmie, i jak często jest sytuacja, w której to firma powinna zmienić swoje procesy biznesowe, a nie modelować systemu pod to, co ma obecnie?

U nas jest chyba takie typowo polskie: „płacę, wymagam, więc to ma być tak zrobione, jak ja chcę”. No niestety, to jest właśnie zła droga. Wspomniałeś o tych systemach szytych pod firmę, czyli tak zwanych customach. Są one według mnie bardzo złe, bo raz, że generują czas, dodatkowe pieniądze, co mocno zwiększa koszt wdrożenia, a finalnie zawsze, ale to zawsze według mnie, im więcej będzie customów, to z biegiem czasu obsługa, konserwacja czy utrzymanie tego będzie strasznie trudne i bardzo drogie. 

Dlatego zachęcam firmy, żeby próbowały wdrażać standard, bo jest on szybko wdrożony. Dla przykładu… Nie chcę też rzucać nazw firm, ale, powiedzmy, w Polsce, już pomijając proces sprzedażowy, zanim podpiszemy umowę, to może on trwać nawet 2 lata, za granicą można się zmieścić w 2 miesiące. Wdrożenie jednego systemu w Polsce może też trwać, powiedzmy, 2 lata, a za granicą wdrożysz go w 2-3 miesiące. To wynika z tego, że nie ma tak wielu customów – to jest jedna rzecz, i firmy też nie zdają sobie sprawy, że wdrożenie ERP-a nie załata im wszystkich problemów w firmie, czyli wydam dużo pieniędzy na systemy ERP i teraz będę miał lepszą produkcję, sprzedaż, przejrzysty wgląd w raporty, faktury, i tak dalej. 

Tu trzeba do tego podejść troszeczkę od innej strony: przyjeżdża konsultant, to on powinien doradzić, jakie procesy trzeba zmienić w firmie, bo jeżeli masz pracownika, który pracuje ci 20 lat, zaczął od magazyniera do dyrektora – no super, to znaczy, że się rozwija i że to wartościowy człowiek, ale jeżeli on nie miał żadnych szkoleń, nie ma znajomości innych systemów, 20 lat był w jednej firmie, no to jak on może ci ułożyć na nowo czy jak w ogóle może ułożyć proces bez tych panujących warunków na rynku? No nie da się. 

Wtedy wchodzi konsultant z doświadczeniem, ileś przeżył swoich trudnych bądź gładkich wdrożeń, gdzie udało się szybko wszystko wdrożyć, i on jakby ma całą tą wiedzę. To za to też płacimy. Firmy nie zdają sobie z tego sprawy, że płacisz za tę wiedzę, to nie możesz być takim blokerem czy stać oporowo, że zapłaciłem bardzo dużo pieniędzy, teraz szyjcie pod nas system, bo przecież za to płacę. Nie, powinniśmy zacząć od zmiany procesów. Zmieniamy je, i przeważnie jesteśmy w stanie dopasować do jakiejś standardowej funkcji systemu ERP. Pisanie systemu pod daną firmę to jest bardzo złe podejście.

Miałem podobne przemyślenia, jak u siebie zmienialiśmy (właściwie dalej zmieniamy, bo jesteśmy w środku zmiany systemu do zarządzania projektami) i też mieliśmy taki moment po tych kilkunastu latach, w którym żaden system nam nie pasował, bo żaden nie działał tak, jak ten nasz, który gdzieś tam konfigurowaliśmy przez ostatnie 10 lat. 

W którymś momencie dostrzegłem w tym szansę na takie po prostu posprzątanie biznesu, bo wyszedłem trochę z założenia, że jeżeli tysiące różnych firm, takich jak my, działa na tym oprogramowaniu i radzi sobie świetnie, są firmy często dużo bardziej rozwinięte czy dużo doskonalsze i świetnie sobie z tym radzą, no to jest duża szansa, że tak naprawdę nie system musi się zmienić do nas i nie musimy szukać systemu, który spełni nasze oczekiwania w 100%, tylko znaleźć ten, który spełnia oczekiwania wielu firm takich jak my, i się po prostu do niego dopasować. Rozumiem, że przy ERP jest podobnie?

Oczywiście, jest podobnie, bo ja nie wiem, z czego to się bierze u nas. Ja też mam dużo takiego doświadczenia. To jest ponad 10 lat, a powiedzmy, że taki rozkwit ERP, gdzie pewnie tych systemów nie nazywali ERP, zaczął się 25, może 30 lat temu, gdy przedsiębiorstwa się prywatyzowały czy po prostu się budowały. 

Wtedy przeważnie była sytuacja taka, że wszyscy latali z kartkami na produkcję. Mieliśmy kartki, były one w księgowości i finansach. Pewnie któregoś razu prezes stwierdził: „Kurczę, trzeba coś z tym zrobić, chciałbym to wszystko mieć w komputerze”, no i od tego to się zaczęło. To były czasy, według mnie, kiedy faktycznie systemy pisało się pod daną firmę, ale to było 20-30 lat temu. Była inna technologia, inne potrzeby. Trzeba też powiedzieć, że systemy ERP były głównie tworzone dla firm produkcyjnych. My 30 lat temu nie byliśmy tacy za bardzo. Produkowaliśmy jakieś jednostkowe rzeczy. Byliśmy bardziej podwykonawcami. Wtedy owszem, system pisany pod daną firmę by się nadawał. Dzisiaj zdecydowanie nie.

Nawiasem mówiąc, bardzo szanuję stwierdzenie, że masz mało doświadczenia po 10 latach. Zazwyczaj jak ktoś ma 10 lat, to mówi, że zjadł już wszystko, co się dało zjeść w tym korycie, tak że zanotuję sobie, że jesteś bardzo skromnym człowiekiem. 

Przejdźmy może do wymiaru trochę bardziej praktycznego. Firma handlowca mierzy się z wyborem systemu ERP. Najbardziej ogólnie postawione pytanie, jak to jest tylko możliwe, i odpowiedź na tak postawione pytanie na pewno brzmi: „To zależy”. Ja bym chciał, żebyśmy trochę porozmawiali o tym, od czego zależy to, w jakim kierunku w ogóle powinniśmy iść z wyborem systemu ERP? Czy brać pod uwagę rozmiar, procesy? W jaki sposób przeczesać ten rynek? 

Znowu wracam do tego, że najgorzej jest nie wiedzieć, czego się nie wie, a prawda jest taka, że jak się wyśle taki bardzo ogólny brief na rynek, to tam spływ będzie praktycznie kosmiczny, bo każda firma coś ci będzie chciała sprzedać. Fajnie by było przygotować się lepiej do tego procesu i nawet sobie wstępnie odsiać te firmy, z którymi nie chcemy rozmawiać, czy też rozmiary rozwiązań, które są nam niepotrzebne. No i pytanie: w jaki sposób podejść do takiego filtrowania i przygotowania się do wyboru?

Faktycznie, to, co wspomniałeś, jest dużym problemem, co finalnie kończy się tym, że ludzie mają właśnie złe doświadczenia z ERP-ami. Tu przede wszystkim według mnie najgorszym, co możesz zrobić, to po prostu zadzwonić do firmy i powiedzieć: „A, słuchajcie, jestem firmą produkcyjną czy właśnie prowadzę sklep internetowy i tak dalej, szukam ERP-a”. Usłyszysz: „OK, to ja zaraz prześlę ofertę, zrobimy jakąś prezentację”. Często na tym się kończy, firmy wybierają, nie robią w ogóle porównania, co jest dla mnie szokiem. 

Wiadomo, że są jakieś tanie rozwiązania. Przypadek z dzisiaj – rozmawiałem z jednym chłopakiem, który przeżył właśnie doświadczenie wdrażania CRM-a dużej znanej firmy, wydał ponad 40 tysięcy. Finalnie projekt poszedł do kosza. Według mnie jeszcze źle się to nie skończyło, bo przeważnie przy wdrożeniach ERP sprawa potrafi skończyć się w sądzie. 

Wracając do początku – musi być to porównanie. Najlepiej stworzyć sobie taki dokument, wpisać wszystkie procesy w swojej firmie, jakie są, dołożyć kolejną kolumnę, które procesy są najważniejsze, a które mniej ważne… Po prostu podejść do tego czysto projektowo. Firmy tego nie wiedzą, a jak wiedzą, to robią to bardzo tak, można powiedzieć, skrótowo, co dla mnie było szokiem. Firma potrafiła spisać wszystkie swoje procesy w tydzień, a potem, jak ja przyjechałem o nich porozmawiać, oczywiście było ich rozwijanie i one finalnie powstawały 6 miesięcy. To jest taki nawet normalny czas, bo trzeba wziąć pod uwagę, że ci ludzie też nie są oddelegowani na pełne 8 godzin, żeby to tworzyć. Masz swoją pracę, wykonujesz, w międzyczasie jeszcze ci kierownik dołożył: „Stwórz proces w swoim dziale, jakie procesy są albo jakie powinny być”, to jest kolejna rzecz. 

Mając takie procesy, najlepiej od razu wysłać taki dokument do kilku firm, które zajmują się wdrażaniem systemu ERP i nie tylko zamykać, że to jest Comarch, to ja wysyłam do jednego dostawcy Comarcha czy tylko, na przykład, po prostu do Comarchu, tylko wysyłam do kilku dostawców, bo tu też może być bardzo duża różnica chociażby z tego, że jeden dostawca będzie z twojego regionu czy nawet twojego miasta, więc odchodzą ci koszty delegacji, hoteli, i tak dalej. Inny dostawca może być nawet z drugiego końca Polski, ale on sobie załatwi zdalnie wszystko. Trzeci dostawca może się okazać, że też jest daleko, może być najdroższy, ale mają bardzo dużo wdrożeń związanych z twoją branżą, z podobnym produktem. To jest więc fajna rzecz, bo dostajesz naprawdę specjalistę, który wie, co ma zrobić u ciebie. 

Jeżeli mamy już wyfiltrowanych, powiedzmy, szereg dostawców i systemów po dokumencie, grono nam się zawęża, wtedy należałoby zaprosić właśnie taką prezentację. Tak, jak wspomniałem wcześniej, poprosić, żeby któryś z tych procesów był odtworzony na systemie. To też nie powinno się odbywać w ten sposób, bo czasami tak jest, że na takiej prezentacji jest, powiedzmy, dyrektor finansowy, który, można powiedzieć, że jest jakby takim głównym sponsorem, czy właściciel, i, powiedzmy, project manager, który będzie oddelegowany do tego, żeby pilnować tematów w tej firmie. Według mnie na takim etapie nawet handlowym powinni być wszyscy decydenci z tych ważnych działów, gdzie będzie wdrożenie ERP-a. To oni powiedzą, co jest nie tak, co jeszcze trzeba byłoby odtworzyć, dadzą ci najlepszy feedback, że to będzie działać fajnie, ale będę musiał więcej klikać, na tej zasadzie. Firmy też nie są, niestety, tego świadome, dlatego czasami przy wyborze systemu ludzie są zdziwieni, że to dużo kosztuje, bardzo długo trwa, bo też zapominamy o analizie przedwdrożeniowej. 

Taka analiza jest dosyć droga. Teraz, przy tej inflacji, zakładam, że nawet od 30 tysięcy w górę może kosztować analiza przedwdrożeniowa. To jest taki dokument, który pozwoli ci posługiwać się przy każdej rozmowie handlowej. Ty możesz dobrze spisać procesy, ale jeszcze fajnie by było, żeby przyjechał jakiś właśnie freelancer czy osoba, która zajmuje się stricte analizami. Takich ludzi na rynku mamy dużo, tylko pewnie trudno jest ich znaleźć. 

Taki człowiek, jak stworzy ci dokument, to też cię pokieruje, że OK, masz proces na magazynie, który wygląda dobrze, ale może wyglądać lepiej, czy się okaże, że chcesz wdrażać system ERP, ale masz totalny bałagan na magazynie. Może trzeba zacząć od magazynu, zrobić wysoki skład, zacząć tworzyć ścieżki, może te produkty powinny być inaczej oklejone, oznaczone. Wiesz, firmy właśnie nie chcą do tego tak podchodzić, bo to generuje czas i pieniądze. 

Pamiętam, chyba w zeszłym roku mieliśmy sytuację, że odezwała się do mnie firma, że szuka systemu, rozmawialiśmy, temat ucichł. Odezwała się za 2 miesiące, że oni pamiętają i że za chwilę mają z kimś tam rozmowę i będziemy dalej kontynuować temat. ucichł temat, minęły kolejne dwa miesiące, zadzwonili. Można powiedzieć, że od pierwszej rozmowy do tej finalnej, minęło pół roku. I słyszę: Panie Marku, my potrzebujemy wdrożyć w tym miesiącu. No nie mamy, musimy coś wybrać na szybko. Podziękowałem za taką współpracę, bo to się kończy tak, że to na mnie będą wieszać psy, bo co im zaproponowałem, i to przeze mnie się nie udało. Jak można coś wdrożyć w miesiąc, jak odwlekało to się przez pół roku? Bardzo dużo jest takich sytuacji na polskim rynku.

Mam parę takich pytań follow-upowych. Mówiłeś o tym rozpisaniu listy procesów. Czy mógłbyś kilka przykładowych procesów, które dzieją się w firmie, wypunktować? Żebyśmy wszyscy wiedzieli, o czym mówimy, myśląc o procesach.

Tak najogólniej, najprościej, to każdy pewnie będzie wiedział – spisać sobie na przykład obieg dokumentów w danym dziale, jak to wygląda. Wiem, że to jest proste i ktoś może powiedzieć: „A po co to?”. Po to, że jeżeli wiemy, jak te dokumenty u nas przechodzą, to właśnie może się okazać, że nie powinniśmy czegoś odwzorowywać w ERP-ie, tylko może powinniśmy mieć stricte osobny program do obiegu dokumentów? Będzie on na pewno wiele tańszy, to jest jedna rzecz. Dwa, że załatamy pewnie nim duży proces standardowym działaniem tego programu, a w ERP-ie próba odwzorowania tego może się okazać kosztowna. 

Są to więc takie rzeczy i ja też uczulam ludzi, żeby naprawdę rozbijać te procesy do tych najdrobniejszych, nawet na zasadzie, że finalnie pani Basia niesie dokument do prezesa do podpisu. Bo wiesz, nie mając tego, nigdy nie pomyślał: „To zróbmy podpis elektroniczny”, a tu mam: „Pani Basia niesie”. Po co ma nieść, jak wydasz 150 złotych na podpis elektroniczny i prezes tylko sobie kliknie i wszystko masz zrobione, tak? I uratujemy jeszcze trochę drzew przy okazji.

Czyli schodzimy do takiego poziomu, który krok po kroku pokazuje, co się z czym dzieje w firmie, czyli pojawia się zamówienie, ktoś sprawdza stan u dostawcy, ktoś drukuje fakturę, ktoś coś tam, i tak dalej, aż do momentu, kiedy to zamówienie wyjdzie do użytkownika. To jest taki dobrze opisany proces. Tak?

Tak. Tu też trzeba zwrócić uwagę na to, że taka analiza, taki dokument, może powstawać bardzo długo. Często, jak firmy decydują się na wybór systemu ERP, to znaczy, że coś złego się zadziało. To nie jest tak, że budzi się prezes i myśli: „Kupmy ERP-a, bo tak mi się wymarzyło, tak sobie wyśniłem”. No nie, raczej coś już się wydarzyło. 

Jest też taka tendencja, nie u wszystkich firm, ale już chyba coraz więcej podchodzi do tego, że one ogólnie spisują te procesy. Chcą wiedzieć, co się u nich dzieje w firmie, jak te dokumenty przechodzą, jak wygląda sprzedaż poza systemem, czy nawet, jak nie mają systemu, to fajnie mieć taki dokument przygotowany, bo wtedy możesz usiąść, zobaczyć, co możesz ulepszyć, jeżeli masz taką wiedzę, a może po prostu stwierdzisz wtedy, patrząc na taki dokument, że to jest ten moment, że mógłbym mieć ERP-a, bo odciąży mnie z jakiejś tam pracy.

To słuchaj, drugie pytanie takie pomocnicze, bo mówiliśmy o tej liście, dalej będąc przy wyborze odpowiedniego ERP-a – czy są jeszcze inne wskaźniki, czy takie duże, małe liczby, które decydują o tym, w którym kierunku powinniśmy pójść? Bo zastanawiam się – te procesy to jest jedno. Jeżeli nam ERP nie zapewni ich realizacji, to tym gorzej dla niego. Natomiast czy jest wybór ERP-a uzależniony od, na przykład, rozmiaru firmy, ilości indeksów towarowych, rozmiaru magazynu, ilości magazynów, działów? Czy tego typu parametry też wpływają na to, jakie rozwiązanie nam pasuje, a które raczej nie?

Zdecydowanie, bo możemy mieć system ERP, który nam spełni w zasadzie wszystkie nasze potrzeby, ale może się okazać, że, tak jak wspomniałeś, mamy na tyle dużo tych różnych indeksów, że mimo iż system będzie z pozoru fajny, to będzie działał wolno. Są takie sytuacje, ale to też wynika z tego, że firmy nie mają porządku w swoich modułach magazynowych. Często spotykam się z sytuacjami, gdzie w bazie indeksów masz indeksy, które były, na przykład, wprowadzone 10 lat temu. Dzisiaj ich w sprzedaży nie ma, a one tam dalej są. Czy, na przykład, jedna pani wprowadzi szminkę czerwoną i szminka będzie wielką literą, a koleżanka wprowadzi szminkę czerwoną, gdzie wszystko jest pisane małymi literami czy po prostu co druga wielka litera. To jest takie bez sensu powielanie, ale sprawia, że baza nam puchnie i systemy mogą nie być wydajne. To na pewno jest kolejny wskaźnik, jeśli chodzi o wielkość systemu pod firmę. 

Jeśli mówimy o wielkości samej firmy, to też, oczywiście, będzie wskaźnik, bo, jak wspominaliśmy o tym SAP-ie. Jeżeli będę zatrudniał 50 osób, z czego 25 będzie pracowało na systemie ERP, to raczej nie będzie mnie stać na SAP-a. Oczywiście, tutaj też były takie sytuacje, jak sobie wcześniej wspominaliśmy, że nie wiedzieć czemu firmy decydowały się: to napiszmy własny program. Finalnie, jak sobie podliczyły koszty, że za napisanie programu do magazynowania, do czegoś jeszcze, wyszło 300 tysięcy, to okazuje się, że spokojnie mogliśmy kompleksowy system wdrożyć za 200 tysięcy.

Marku, czy mógłbyś spróbować, bo wiem, że pewnie w 5 minut bym musiał zesqueezować z tobą 10 lat twojego doświadczenia, ale chociaż spróbować obrazowo pokazać, jak w ogóle wygląda taki modelowy proces wdrożenia? Na coś trzeba się nastawiać. Sam mówiłeś, że proces wyboru jest najczęściej długi i po tym przychodzi wdrożenie. Jak to wygląda w praktyce chociaż na takich dużych klockach, krok po kroku?

To coś, co powtarzałem, czyli komunikacja. Przede wszystkim musi być ta komunikacja, ale w takim też kierunku, że nie wolno bać się powiedzieć, że coś jest źle zrobione lub że ja coś źle zrobiłem. Mówię o komunikacji między działami, decydentami, którzy są odpowiedzialni za te działy, czyli dyrektor finansowy czy kierownik magazynu produkcji, ale tak samo między zarządem. Jeżeli będziemy coś, na przykład, ukrywali, to finalnie i tak to wyjdzie gdzieś nawet w słupkach, że coś nam się przeciągnęło czy coś strasznie zdrożało, jeżeli chodzi o wdrożenie. 

Powinna być też dokumentacja. Często spotykam się z sytuacją tego typu, że wdrażamy sobie jakiś system, jest fajnie… Na początku zawsze jest fajnie, na początku każdy się lubi, klepiemy się po plecach, ale w momencie, kiedy gdzieś zbaczamy z tego kursu, bo, na przykład, kierownik produkcji stwierdzi: Kurczę, dodajmy tutaj jeszcze ten proces albo zmieńmy go w ten sposób, bo jednak będzie lepiej to funkcjonowało, trzeba wziąć pod uwagę, że każda zmiana generuje koszt, czas. Jeżeli tych zmian będzie naprawdę dużo, to zaczynamy się gubić. Niestety, tak jak wspominam o tej dokumentacji, często wychodzi na to, że, powiedzmy, czy konsultanci, ale też decydenci po tej drugiej stronie nie spisują żadnej dokumentacji, bo przecież było dobrze, to po co to pisać? Lepiej uwierzyć na słowo czy zrobić coś na kolanie. 

Miałem takie sytuacje, i to jest naprawdę zła droga, bo w momencie, kiedy jest źle, i niestety, każdy dba jakby o swój biznes, każdy musi się obronić tym, co zostało wykonane Jeżeli ktoś faktycznie wykonał dokumentację, ma jakąś podkładkę, ale też nie powinno być tak, że konsultanci na wszystko się zgadzają. 

Wiem, na przykład, że firmy mocno inwestowały w pewnym momencie w szkolenia nawet z asertywności dla konsultantów, bo wiesz, ja przyjadę do ciebie, ty na mnie wymusisz, żebym coś dodatkowego wykonał, czy żebym zmienił ten proces, ja to oczywiście zrobię i finalnie to się może posypać. Ale to ty będziesz miał do mnie żal, bo mi zapłaciłeś, a ja to wykonałem źle. Faktycznie więc konsultant powinien być asertywny i powiedzieć: „No słuchaj, zrobiliśmy analizę przedwrożeniową tak, jak rozmawialiśmy wcześniej. Trzymajmy się jej. Jeżeli nie będziemy się jej trzymać, to nam się cały projekt rozjedzie. Jeżeli będziemy się jej trzymać, to najprawdopodobniej w 99% dowieziemy projekt do końca, wszyscy będą zadowoleni”. 

Są też takie aspekty, że ludzie potrafią się zwolnić w czasie projektu. To jest oczywiście złe i wracamy tu też do sytuacji, że jeżeli nie ma dokumentacji, nie mamy spisanych tych rzeczy, co wyszło nadprogramowo, to przeważnie kończy to się w ten sposób, że przychodzi nowy człowiek, niech to będzie ten dyrektor produkcji, i konsultant musi go na nowo wdrożyć, co było ustalone, co będzie dalej. Taki człowiek też będzie miał swoje chciejstwa, bo ma doświadczenia z innej firmy. Tak to więc wygląda. 

Wezmę w obronę nawet branżę ERP, że wszyscy musimy być świadomi, że my nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich rzeczy, odwzorować wszystkiego na bazie testowej – to jest jedna rzecz. Dwa – wiadomo, że klient też to testuje, sprawdza. 

Tak, jak wspomniałem wcześniej, człowiek w Twojej organizacji ma płacone za swoją pracę i on przychodzi wykonać swoją pracę. Dla niego troszeczkę jest to ciężarem, że ma dorzucony projekt w postaci wdrożenia systemu ERP. On też w 100% nie wykona swojej pracy dobrze. Takie błędy zawsze się zdarzają i to tu potwierdzę. Jak ktoś powie, że nie, jego golive to była bułka z masłem, nic się nie wysypało i 2-3 dni pracowaliśmy sobie produkcyjnie – zawsze na golive coś się wysypuje. Czasami coś mniej, a czasami coś niestety bardziej. 

Tak to wygląda. Taki jest proces wdrożenia. Jak bym miał wskazać taki modelowy, który będzie bez błędów, to by chyba nikt się do mnie nie odezwał. Nie da się tego niestety wskazać. Zawsze coś nam się wysypie.

Jak długo potrafi trwać taki onboarding organizacji do nowego ERP-a? Zgodzę się z tym, że rzadko jest tak, że wyłączasz pstryczek w jednym ERP-ie, włączasz w drugim, 1. stycznia się rok zaczyna i wszystko działa. 

Najczęściej wtedy dopiero wychodzi, co tak naprawdę nie działa. Nie daj Boże, jak proces jest źle odwzorowany i w ogóle biznes przestaje funkcjonować i z takimi sytuacjami też się spotkałem. Natomiast przy założeniu, że to jest dobre wdrożenie, to ja nie uwierzę, że to trwa 1 dzień. Jak długo to może trwać, zanim organizacja nauczy się funkcjonować już w tym nowym systemie?

To zależy na pewno od produktu, czyli od ERP-a, to jest jedno. Drugie to czy on był mocno customowy, czy mocno ustandaryzowany. Żeby ustabilizować system ERP, przeważnie firmy wdrożeniowe dają sobie miesiąc czasu. Tak to jest według dokumentów, że, powiedzmy, stabilizacja trwa około miesiąca. Praktyka mówi, że może to trwać od 3 do 6 miesięcy. To właśnie wynika z tych customów, o których mówiliśmy, z rotacji. Na projektach też często ludzie potrafią po prostu zmieniać się. 

Ja miałem chyba rekordzistę… Może nie będę mówił dokładnie, z jakiej branży i czym się zajmował, bo ktoś, kto będzie nas słuchał, to będzie wiedział, o kim mówię, ale 5 razy zmieniała się osoba na pewnym bardzo kluczowym stanowisku w dużej firmie. Za każdym razem trzeba było robić coś na nowo. To naprawdę doprowadza do takich sytuacji, że wszyscy są zmęczeni i tylko czekają na ten start, gdzie są przekonani, że coś się wysypie i wrócimy do starego systemu. Nie jest tak.

Oczywiście, tak jak wspomniałem, są sytuacje, że pewne rzeczy gdzieś tam się wysypują, ale mamy tę stabilizację. O tym trzeba głośno mówić, że to będzie trudny okres. Wszystko mamy zrobione według analizy, tak, jak chcemy, a czasami wychodzi nam sytuacja, że ta analiza była robiona 2 lata temu i coś mogło się mocno pozmieniać. Startujemy, stabilizujemy system, ale w międzyczasie i tak trzeba coś aktualizować czy doszyć na nowo. Dla mnie z praktyki to wynika, że to jest od 3 do 6 miesięcy.

To który moment jest dobry na zmianę? Firmy, jak wynika z mojego doświadczenia, szykują się na początek roku, bo tak im wychodzi w księgowości, że jest najlepiej, natomiast może się okazać, że rzeczywiście to się przeciągnie. Lepiej startować w takim momencie, żeby to się przeciągnęło akurat w tym czasie, kiedy księgowość będzie zadowolona, czy po prostu narazić firmę na te pół roku i zadowolić księgowość od tego 1. stycznia?

Niekoniecznie. Oczywiście, tak się przyjęło. Każdy zawsze mówi, że najlepiej wystartować na początku roku, ale ja znam sytuację, gdzie jest start systemu ERP, powiedzmy, od początku roku, a księgowość i tak jest wprowadzana w starym systemie albo prowadzi tu i tu, bo coś tam się nie zgadza. Tu chodzi o to, żeby nie narażać firmy na jakieś wielkie straty. 

Tak naprawdę każdy miesiąc, pierwszy dzień danego miesiąca, według mnie jest dobrym dniem na start. Dwa razy przeżyłem w życiu, że jeżeli, na przykład, wdrożenie szło naprawdę opornie, bo dużo problemów, dużo rzeczy się zmieniało, no to jeszcze firmy, teraz częściej, chyba kiedyś mniej, proponują… To oczywiście są gdzieś tam dodatkowe koszty finansowe, ale proponują próbny start. Robimy próbny start na 2-3 dni, wszyscy na tym pracują, widzimy, jakie są problemy, jeżeli ten próbny start źle wypadnie. To akurat była taka sytuacja, że głównie chodziło o te wszystkie POS-y, omnichannele, i tak dalej, żeby zweryfikować, czy ten przepływ dokumentów będzie poprawny. Można więc jeszcze do tego w ten sposób podejść. Jeśli próbny start nam wyjdzie OK, robimy docelowy go-live, robimy tę stabilizację, no i powinno być wszystko OK.

A co sądzisz o takim podejściu, i z tym też często się spotykam, mi się ono nie podoba, ale może da się to zrobić, tylko trzeba się odpowiednio przygotować – mianowicie wdrażamy jednocześnie system ERP i e-Commerce. Z mojego punktu widzenia to jest budowanie autostrady z dwóch stron, to się prawdopodobnie nie spotyka w tym miejscu, w którym przewidujemy, szczególnie… Bo to jest o tyle specyficzne, że tam występuje integracja, w związku z czym jakoś te systemy trzeba skomunikować, no i my tu trochę budujemy z głęboką wiarą, że ta komunikacja nam zadziała, mimo że tu i tam mamy mockupy. Najczęściej jest tak, że to po prostu nie działa albo API zmieni się w międzyczasie albo zmienią się założenia. 

Problem polega też trochę na tym, że każda firma ma troszeczkę inny interes, czyli firma od ERP-a skupia się na tym, żeby dowieźć swoje, firma e-Commerce’owa skupia się na tym, żeby wdrożyć swoje, i mało kto skupia się na tym, żeby ta współpraca zadziałała. Raczej firmy skupiają się na spychologii. Czy da się to zrobić lepiej, czy faktycznie lepiej poczekać i wdrażać najpierw jedno, a później drugie?

Mam takie samo zdanie, jak ty, i według mnie (mam nadzieję, że innych też) lepiej zacząć od ERP-a albo e-Commerce, a potem od ERP-a, niż prowadzić jakby dwa projekty równolegle. To nie może się udać, bo tak, jak wspomniałeś – u mnie też często API się zmieniało i tak, jak mówiłeś, każda firma dba o siebie, jest ta spychologia. Nie ma komunikacji. Niech na przykład główny programista po jednej stronie się rozchoruje albo niech wszyscy pójdą na urlop, bo też miałem taką sytuację, że po prostu nikt nie zadbał o informowanie kogokolwiek, że ktoś idzie na urlop, gdy jest jakiś kluczowy moment na oddanie modułu. 

Zawsze to się kończyło źle i, powiedzmy, jak przeszedłem, nazwijmy to, „na swoje”, to mówiłem wszystkim firmom, które wspominały o wdrożeniu ERP-a i e-Commerce: „Nie, nie. Najpierw jest jedno, a potem drugie, bo ja nie chcę odpowiadać za to, że coś się wysypie, bo zawsze się coś wysypie”. Więc najlepszym podejściem jest, tak jak wspomniałeś, po prostu zrobić jedno, potem drugie.

Przebrnęliśmy przez trudny temat wdrożeń ERP-a i jego wyboru. Myślę, że to jest taki temat, o którym moglibyśmy jeszcze trochę sobie porozmawiać, natomiast trochę czas nas goni. Chciałbym na koniec zapytać cię o dodatkowe źródła wiedzy, które byś polecił naszym słuchaczom, gdyby chcieli trochę poszerzyć swoją wiedzę, lepiej przygotować się do tego procesu, dowiedzieć się tego, co w ogóle ich czeka w okresie zmiany. Czy są jakieś źródła, książki, wideo, kursy czy cokolwiek innego, co szczególnie byś polecił?

To jest właśnie trudne pytanie z tego względu, że my tu w Polsce jesteśmy, tak jak na początku wspomniałem, mocno hermetyczni. Mamy strasznie hermetyczne środowisko. Nie wiedzieć czemu, cały czas firmy nie do końca chcą się dzielić tą wiedzą. Mamy bardzo wielu specjalistów, którzy niestety albo nie chcą, albo nawet nie mogą, bo znam sytuacje, gdzie te firmy zabraniały pisać artykuły czy gdzieś wystąpić, opowiedzieć o czymś. Nie wiem, z czego to wynika – czy boją się, że konkurencja może coś podłapać czy podkupić pracownika? Nie wiem. 

My, poza tym, że pomagamy firmom w wyborze systemu czy wdrożeniu, zbieramy też tę wiedzę. Mogę polecić nasz portal, gdzie ona jest. Oczywiście, są też artykuły takie, powiedzmy, bardziej reklamowe, ale jest bardzo dużo tej treści. Tam mamy chyba ponad 500 artykułów. Myślę, że ponad połowa to są wartościowe treści. Mamy kilku użytkowników, którzy sami opisują chociażby, jak dane transakcje czy moduł obsługiwać w systemach. To jest fajne, oni się faktycznie tym dzielą i chwała im za to, więc to jest jakby jedno źródło. 

Na pewno lepiej to wynika za granicą. Tak jak wspomniałeś o wideo, ja nie znalazłem wartościowego, jeśli chodzi o polską sieć w naszej branży ERP. Jeżeli mamy wideo, to firmy po prostu reklamują swoje produkty, ale to raczej nie będzie nic wartościowego, bo na jaki film nie natrafisz, to w każdym produkcie usłyszysz, że ten produkt jest najlepszy. Tutaj więc się nie nauczysz. 

Też swojego czasu mieliśmy taki case, jeżeli chodzi, na przykład, o branżę SAP-ową, o konsultantów SAP-owych, że uczelnie w pewnym momencie wychodziły z misją i tworzyły kierunki dla konsultantów pod dane systemy ERP i to jest fajne. Ja teraz akurat nie jestem w stanie przytoczyć, jaka uczelnia aktualnie coś takiego robi. 

Jeżeli chodzi o źródła zagraniczne, książki – naprawdę będzie ciężko. W Polsce nie znajdziemy żadnej książki. Za granicą pewnie trochę tych źródeł będzie. To trzeba pewnie sobie pogooglować, nie? Ja niestety nauczyłem się w trakcie jakby mojej kariery i dużo mi dało to, że jestem w stałym kontakcie z tymi wszystkimi firmami, z którymi współpracujemy, i samodzielnie gdzieś pomagamy we wdrożeniach.

Marku, to już ostatnie pytanie, które zadaję wszystkim moim gościom, natury czysto inspiracyjnej – gdybyś miał naszych słuchaczy zostawić z taką jedną myślą, apelem, hasłem, czyli taką rzeczą, którą chciałbyś, żeby każdy po odsłuchaniu tego odcinka zapamiętał na dłużej, to co by to było?

Przede wszystkim nie bać się tych systemów. Jeżeli w twojej firmie jest wdrożenie ERP-a, to nie bać się powiedzieć, jakie ty widzisz zagrożenia, wskazać też ewentualnie jakieś alternatywy, bo często PM-owie nie są świadomi. Ja też znam taką sytuację, że po prostu PM, jakby mój poprzedni w jednej firmie wskazał systemy, które mu handlowcy podsunęli, a można było znaleźć całkiem inne rozwiązanie (i faktycznie udało się takie rozwiązanie znaleźć), czyli tańsze i szybsze we wdrożeniu. Jeżeli więc jest temat ERP w twojej firmie, to nawet zgłosić się, że chciałbyś w tym pomóc, nie bać się systemu, zrobić research, no i tyle, bo finalnie, jeżeli nikt się nie odezwie, to może się skończyć tak, jak wiemy, że ERP to jest zło, że zawsze kończy się nieudanym wdrożeniem, a potem trzeba wszystko wyciągać.

Marku, dzięki za nasze spotkanie, dzięki za twoją wiedzę i do usłyszenia następnym razem.

Dziękuję za zaproszenie, trzymaj się, cześć.