84:23 Odcinek 055

Jak samodzielnie pracować nad SEO w sklepie? – Grzegorz Strzelec

Trudno się walczy o wysoką sprzedaż bez widoczności w wyszukiwarkach internetowych. Z drugiej strony na początku drogi niekoniecznie musisz mieć budżet na współpracę z agencją SEO. Czy są w takim razie działania, które możesz wykonać na własną rękę?

Okazuje się, że tak. Czasami te same prace, które wykonujesz – ale ze świadomością o podstawowych technikach pozycjonowania – już dadzą jakieś efekty na start. O czym warto wiedzieć? Jakich błędów unikać? Między innymi te pytania zadałem w tym odcinku autorowi kursu papaSEO. Posłuchaj wskazówek Grzegorza Strzelca i bądź wyżej w Google niż Twoja konkurencja.

Listen to „055 – Jak samodzielnie pracować nad SEO w sklepie? – Grzegorz Strzelec” on Spreaker.

Dodatkowe materiały

Jeśli zainteresował Cię temat tego odcinka, sprawdź również:

  1. Kurs papaSEO
    https://papaseo.com/
  2. Narzędzie Google Keyword Planner do badania słów kluczowych
    https://ads.google.com/intl/pl_pl/home/tools/keyword-planner/
  3. Kolejne narzędzie do weryfikacji słów kluczowych Ubersuggest
    https://neilpatel.com/ubersuggest/
  4. Senuto – narzędzie „all-in-one” do monitorowania SEO
    https://www.senuto.com/pl/
  5. Surfer SEO – narzędzie wspomagające pisanie contentu
    https://surferseo.com/
  6. Sporo ciekawych artykułów o SEO Search Engine Journal
    https://www.searchenginejournal.com/
  7. Agregat treści o SEO Planeta SEO
    https://www.planeta-seo.pl/
  8. Narzędzie wspomagające pisanie treści Contadu
    https://contadu.com/
  9. Kanał YT Senuto
    https://www.youtube.com/channel/UCLWwp9CenXwv3nLCN9b68NQ
  10. Odcinek Core Web Vitals – co zmieni aktualizacja algorytmów Google? – Wojciech Haremza, w którym posłuchasz o jednej z najgłośniejszych aktualizacji algorytmu Google
    https://marekkich.pl/sztuka-ecommerce/041-core-web-vitals-co-zmieni-aktualizacja-algorytmow-google-wojciech-haremza/
  11. Odcinek Jak polski e-Commerce radzi sobie z SEO – Damian Sałkowski, w którym z moim gościem omawiamy stan SEO w polskim e-Commmerce
    https://marekkich.pl/sztuka-ecommerce/039-jak-polski-e-commerce-radzi-sobie-z-seo-damian-salkowski/
  12. Odcinek SEO w e-Commerce – Jakub Lisiecki, z którego dowiesz się o podstawowych działaniach SEO
    https://marekkich.pl/sztuka-ecommerce/008-seo-w-e-commerce-jakub-lisiecki/

Bonus dla słuchaczy

Specjalnie dla słuchaczy Sztuki E-Commerce Grzegorz udostępnił stały rabat na kurs papaSEO. Klikając w link poniżej, za kurs zapłacisz 970zł (zamiast 1328,40zł).

Odbierz rabat na kurs


Transkrypcja odcinka

Jest takie powiedzenie, że jeżeli chciałbyś schować gdzieś trupa, to jednym z lepszych miejsc może być, na przykład, piąta strona wyników wyszukiwania, bo i tak nikt już tam nie dociera. Swoją drogą myślę, że nawet trzecia strona, a może i nawet czasami druga jest problematyczna. Gdy tak spróbuję sobie przypomnieć, to rzadko mi się w ogóle zdarza „przeklikiwać” na kolejną stronę, bo najczęściej te pierwsze wyniki są po prostu wartościowe.

Każdy chciałby tam być, ale na początku nie zawsze jest budżet na współpracę z agencją czy nawet freelancerem, bo wówczas w ogóle na cokolwiek trudno jest znaleźć budżet. Nawet jeżeli jest, to i tak warto mieć taką podstawową wiedzę z zakresu SEO chociażby po to, żebyś nie płacił za działania, które albo nie przysłużą się Twojemu biznesowi, albo żeby móc ocenić efekty pracy takiej agencji, albo żeby chociaż te podstawowe czynniki, nazwijmy to, higieny, mieć załatwione, żeby agencja nie brała sporej ilości gotówki za to, co jest tak naprawdę wiedzą powszechną.

Dlatego do tego odcinka zaprosiłem twórcę chyba najbardziej popularnego kursu o SEO w Polsce, żeby porozmawiać o tym, jakie powinny być Twoje pierwsze kroki, żeby pozycjonować sklep internetowy, i na co zwrócić szczególną uwagę.

Grzegorz Strzelec, bo o nim mowa, swoją karierę budował jako menadżer działu SEO w Onecie i TVN. Jest też twórcą organizowanego w ponad 40 miastach szkolenia SEOtour. Dzisiaj możesz znać go właśnie z kursu papaSEO, o którym mówiłem przed chwilą. Jest też współtwórcą konferencji SEO Poland. W branży działa amatorsko od 1998 roku, a zawodowo od 2007, więc myślę, że trochę rzeczy już zdążył zobaczyć. Edukację siebie i rynku stawia absolutnie na pierwszym miejscu. Z ciekawostek, bo zawsze o nie pytam, tylko nie zawsze gość takimi się dzieli – od dzieciństwa fan marki Volvo, uśmiechu na twarzy, a kiedyś sam zbudował dom, w którym do dziś mieszka szczęśliwie z żoną Karoliną i dziećmi Olkiem i Lilianą.

Mnie nie pozostaje już nic innego, jak zaprosić Cię na moją rozmowę z Grzegorzem o tym, jak samodzielnie zabrać się za pozycjonowanie sklepu internetowego.

Cześć, Grzesiek!

Cześć!

W ramach rozgrzewki, czy mógłbyś w kilku zdaniach opowiedzieć słuchaczom, którzy jeszcze nie mieli Cię okazji poznać, nie widzieli kursu papaSEO, o tym, czym zajmujesz się na co dzień?

W tym momencie właśnie, jak dobrze wspomniałeś, zajmuję się tworzeniem kursu, szkoleń właśnie o nazwie papaSEO z branży SEO i staram się edukować rynek po to, żeby lepiej potrafił wybierać usługi, lub jeśli ktoś sam dla siebie chciał działać pod kątem SEO ze swoimi stronami, biznesami, żeby też było mu po prostu prościej.

Dzisiaj o tej drugiej grupie sobie porozmawiamy, bo zaprosiłem cię do rozmowy o tym, jak właściwie samodzielnie można podejść do tematu SEO. To będzie taka rozmowa w imieniu wszystkich właścicieli sklepu, dla których to jest tak naprawdę może początek drogi.

Myślę, że jeżeli ktoś już ma dobrze ukonstytuowaną sprzedaż i te wyniki są wysokie, to już pewnie SEO ma jakoś tam wyoutsorcowane, czy ma nawet swój dział, który się tym zajmuje. Natomiast ci właściciele, którzy są na początku swojej drogi, w zasadzie muszą się z wieloma rzeczami mierzyć samemu i zaczniemy może od tematu, czy w ogóle bez jakichkolwiek działań, które są związane z SEO, można liczyć na wzrost organiczny w wyszukiwarce.

Tutaj bez działań mam na myśli na przykład to, że po prostu dbasz o to, żeby twoje produkty miały fajny opis, pojawiały się artykuły na blogu, ale nie robisz tego z intencji na pozycjonowanie, tylko po prostu dlatego, bo się na tym znasz i chcesz tę wiedzę przekazać swoim klientom.

Teoretycznie jest to możliwe z tego względu, że wyszukiwarka Google od swoich początków stara się nastawiać na użytkownika, czyli dopasowywać swoje algorytmy w taki sposób, aby były jak najlepsze właśnie dla użytkowników, a nie dla właścicieli witryn. Tak naprawdę więc nie jesteśmy targetem jako właściciele witryn czy SEO-wcy dla Google, tylko właśnie to użytkownicy nim są.

Z tego powodu w wielu przypadkach to się może udać. Jeśli tylko w elementarny sposób dbamy o swoje opisy, o pewną strukturę, która jest logiczna z punktu widzenia także użytkownika, to mamy szansę, że być może nawet całkiem sprawnie rozpoczniemy. Jednak na pewno w e-Commerce w pewnym momencie przyjdą schody. Taka więc maksyma, którą teraz powiedziałem, według mnie mogłaby działać jeszcze dziesięć, może nawet troszkę mniej lat temu.

Od tego czasu, właściwie od dawna, rynek się mocno profesjonalizuje. Teraz, jeśli ktoś działa tylko sam, nie działa w ogóle z SEO i próbuje w całkowicie organiczny sposób się rozwijać, po prostu będzie przegrywał tę walkę z tymi swoimi konkurentami, którzy jednak będą przykładać wagę do SEO. Tu mogą być problemy. Możemy więc bez żadnych działań SEO na jakieś niszowe frazy pojawiać się w wyszukiwarce, natomiast tam, gdzie jest konkurencja, czyli tam, gdzie najczęściej są właśnie pieniądze, może być nam już jednak troszkę trudniej.

Wrócę do kwestii tej konkurencji. Czyli jeżeli my będziemy pracowali organicznie i po prostu budowali content, a nasza konkurencja będzie też pracowała organicznie i budowała content, ale będzie go też wspierała świadomymi działaniami SEO, to prawdopodobnie ona po prostu będzie wyżej, niż my. Czy tak?

Z całą pewnością. Chodzi o to, że algorytm wyszukiwarki Google to cały czas jest wyłącznie program komputerowy, który jest absolutnie bardzo, bardzo daleko od tego sposobu, w jaki my postrzegamy świat.

Ludzie potrafią bardzo łatwo definiować różne zagadnienia czy związki przyczynowo-skutkowe na podstawie tylko domysłów, czasami wyrazu twarzy, przeróżnych idiomów, które są używane, nieoczywistych sformułowań, odniesień do sytuacji bieżącej, trendów. Na podstawie tych informacji na przykład działają memy. Google nigdy nie zrozumie i nie opisze mema w dosłowny sposób, bo będzie nie rozumiał tego, w jaki sposób ludzie postrzegają pewne zjawiska.

Google, ich programy, potrzebują mieć dostarczoną bardzo sprecyzowaną informację i to jest to, co powoduje najczęściej tę sytuację, w której ci ludzie po prostu przegrają, którzy będą pisali… Przykład: najlepsze dziennikarstwo jest takie, które naprawdę porywa czytelnika. Rozwala nas na łopatki, czasami jest tak dobre i są tak fajnie opisane artykuły. Natomiast ten sam artykuł, który dla użytkownika będzie świetnym materiałem, w Google może być kompletnie niewidoczny, zero widoczności, ponieważ nie będzie tam użyta żadna fraza, której potencjalnie ludzie szukają.

Zastanawia mnie, na ile to wszystko jest też związane z budżetem. Mówię o tym w kontekście tego, że nawet jeżeli będę robił świadome działania SEO, a po drugiej stronie będzie konkurencja, która też robi takie świadome działania, ale na większym budżecie, to jest ryzyko, że oni dalej będą lepsi, mimo że ja w to SEO inwestuję jakieś pieniądze. Czy skala tego, jak duży budżet my wydajemy, też ma tak duże znaczenie?

Powiedziałbym tak: kiedy rozpoczynamy biznes, zazwyczaj staramy się go rozpoczynać w taki sposób, aby te nasze koszty były możliwie jak najmniejsze. Więc siłą rzeczy odpowiednio mniejsza sprzedaż niż naszych konkurentów, którzy są od lat na rynku, pokryje nam te koszty i być może przyniesie jakiś zysk. Jesteśmy więc w stanie na mniej konkurencyjne frazy, czyli mniej oblegane frazy czy wyniki wyszukiwania niemal od początku… Czy od początku, do tego pewnie dojdziemy, że nie tak bardzo od początku, ale jesteśmy w stanie z małym budżetem konkurować. Tak naprawdę to nie sztuka w tym, żeby od samego początku wydawać wielkie budżety, choć też tak można zrobić.

Jeśli ktoś jest bardzo świadomy SEO i bardzo dokładnie wie, co robi, to może od początku władować po prostu gigantyczne pieniążki i w miarę pewnie spodziewać się z tego efektów. Natomiast jeśli odpowiednio zaplanujemy sobie naszą strategię, jeśli chodzi właśnie o budżet i wyszukiwarki, jesteśmy w stanie względnie niewielkimi budżetami już od samego początku robić coś, co na pewno będzie nas przybliżało do efektów.

Zanim przejdziemy do szczegółów, wróćmy w takim razie jeszcze do tej samodzielności. Zastanawia mnie, gdzie jest tak naprawdę granica, do której mogę dojść samodzielnie, a kiedy zaczyna się moment, że właściciel właściwie sam nie jest w stanie wiele zrobić i musi albo się posiłkować współpracą z jakimś freelancerem, albo pójść po prostu do agencji i zacząć wydawać regularne kwoty na takie działania które są bardziej uporządkowane czy może bardziej profesjonalne.

Wydaje mi się, że granice są przynajmniej dwie. Jedna to jest… może chęć to jest złe słowo – zdolność właściciela do rozwoju się w obszarze SEO, czyli w obszarze swojej wiedzy, i panowania nad tym. To jest jedna rzecz. Druga to jest wielkość zespołu, jakim dysponujemy – wewnętrzna wielkość zespołu, któremu będziemy mogli część tych działań po prostu zlecać w ramach obowiązków pracowników.

To będą te rzeczy, które będą terminowały moment, w którym właściciel powinien zdecydować, że: „Dobra, zacząłem sam, mam z tego już fajne efekty, ale ilość pracy, która towarzyszy temu, już mnie przerasta, więc w tym momencie podejmuję decyzję”. Właśnie, mogę podjąć decyzję, że albo buduję sobie swój wewnętrzny SEO team, czyli zatrudniam sobie specjalistę, który będzie koordynował te działania, albo outsourcuję tę pracę na zewnątrz, na przykład do jakiegoś freelancera czy agencji.

A mógłbyś tak trochę bardziej liczbowo, na przykład, zmierzyć się z tematem? To znaczy, ile godzin jest potrzebnych na start takiej rzetelnej pracy nad SEO, żeby rzeczywiście móc powiedzieć, że to SEO dzieje się w tym e-Commerce?

To jest ciekawe, ponieważ jeżeli właściciel i cały jego zespół jest względnie dobrze przeszkolony z podstaw SEO, to tak naprawdę pierwsze prace nad tym nie kosztują go nic ponad to, co by i tak robił, ponieważ jeśli, powiedzmy, ma dwóch pracowników, którzy opisują produkty czy ich kategorie, wtedy to, że będą musieli zrobić to w zgodzie z pewnymi normami SEO, nie powoduje, że to będzie więcej pracy, tylko będzie ona ciut inna, czyli będą musieli zacząć pisać troszeczkę inaczej.

Może w pierwszym etapie przysporzy im to odrobinkę więcej pracy, bo będzie trzeba troszeczkę więcej myśleć nad tym, w jaki sposób piszemy, ale po krótkim czasie to wchodzi w krew, staje się nawykiem i zaczynamy już dość samodzielnie i intuicyjnie pisać tak, jak trzeba. Tak naprawdę więc takie działania z treściami często, jeśli my je wykonujemy wyłącznie wewnętrznie, nie oznaczają więcej pracy z użyciem SEO niż bez niego tak naprawdę.

Natomiast teraz mamy drugą część, technologię, czyli nasza strona powinna też być technologicznie we właściwy sposób zoptymalizowana, ale zderzamy się dokładnie z tym samym. Jeżeli właściciel biznesu wie od początku, czego powinien wymagać od swojego sklepu ze strony technologicznej, czyli co powinien zlecić deweloperom, żeby mu zrobili, to wdrożenie prawidłowego SEO nie będzie go kosztowało praktycznie nic więcej ponad to, co by włożył normalnie w produkcję tego sklepu. Po prostu development ma ciut inne wymagania i tyle. To jest jedyna rzecz. Która się zmienia.

Oczywiście, czasem może się zdarzyć, że mamy jakieś specjalne życzenie, powiedzmy, potrzebujemy właśnie z powodu SEO dorobić jakiś widget, który nam pomoże w planowaniu, powiedzmy, linkowania wewnętrznego, ale nie wchodźmy jeszcze za bardzo w szczegóły. To rzeczywiście może być jakiś dodatkowy koszt dla developera i, powiedzmy, kilka czy kilkanaście godzin więcej trzeba będzie zapłacić. Natomiast dobrze przemyślane SEO od początku, czyli zanim jeszcze wdrażam swój biznes w życie, powoduje, że ono wcale w tym momencie nie jest droższe, niż robienie tego bez SEO.

Drogo jest wtedy, gdy zrobimy całą stronę i napiszemy teksty bez myślenia o SEO, a potem musimy to wszystko przepisać, ponieważ takie przepisywanie tekstów czasami jest wręcz droższe, niż napisanie ich od nowa.

Czasami więc trzeba to zrobić po prostu jeszcze raz, a technologię można tak bardzo zepsuć w serwisie, że trzeba ją napisać po raz kolejny. To też będzie drożej, niż zrobienie sklepu od nowa, ponieważ zebranie wszystkich zależności tego, co jest w sklepie, powiedzmy, po roku działania bez SEO, powoduje, że narasta nam bardzo istotnie dług technologiczny. Pewne przyzwyczajenia i potem dopasowanie do tego SEO to nie tylko napisanie sklepu od nowa, ale jeszcze migracja tego, co już jest w tym obecnym sklepie. To powoduje, że jest drożej.

Jest jednak jeszcze jeden aspekt, który jest związany z SEO i który rzeczywiście już może być kosztowny. To są linki, ponieważ w SEO dzielimy sobie zadania na trzy płaszczyzny. O dwóch właśnie już powiedziałem, czyli musimy mieć treść i prawidłową technologię w serwisie. Jest sytuacja, w której, jeżeli mamy, powiedzmy, pięć sklepów, które konkurują na jakąś konkretną frazę. Niech to będzie „buty Adidas”, w czym konkuruje milion sklepów, ale załóżmy, że tylko pięć. Te pięć sklepów ma świetną technologię, napisało świetne teksty, i teraz pytanie, kto ma być pierwszy? Właśnie pojawia się aspekt związany z budowaniem reputacji takiego serwisu. Buduje się ją właśnie poprzez linki, czyli poprzez wzmianki na innych stronach, które mówią o tym: „Aha, tu jest taka strona, ona sprzedaje takie i takie rzeczy, ja tam kupiłem i to było fajne”.

Im więcej tych wzmianek i im więcej ich jest ze stron, które są wysokiej jakości, które już mają zbudowaną wysoką reputację, tym bardziej mamy szansę, że z tych pięciu konkurentów to my będziemy wybrani jako ci najlepsi i będziemy pierwsi.

To rzeczywiście kosztuje do pewnego momentu i też na starcie biznesu jesteśmy w stanie zdobywać linki samodzielne. Zresztą mam nawet parę odcinków w kursie, w których wspominam, w jaki sposób można samodzielnie na początku zdobywać linki, ale szybko… W pewnym momencie zderzymy się z sytuacją, w której, niestety, ale będziemy musieli już liczyć się z tym, że na te linki będzie nam potrzebny budżet. W miarę, jak będziemy rozwijali swój biznes i będziemy mieli ochotę na coraz bardziej konkurencyjne frazy, które mogą nam przynieść dużo pieniążków, tym te linki będą droższe i będzie ich potrzeba więcej.

Sprowadzam to do tego, że jeśli robimy bardzo świadome SEO i wiemy dokładnie, co robimy, możemy zainwestować w to od początku wielkie pieniądze i naprawdę być w miarę pewni efektów, natomiast równie dobrze da się zacząć skromnie, powoli rozwijając, choć nie jestem do końca przekonany, czy skromnie i powoli w biznesie jest najlepszą metodą.

Jeszcze o tej skromności może ze dwa słowa, bo wszedłem na chwilę na twoją stronę i widzę 295 tematów, z czego już jest 50, które zawierają ponad 1400 minut nagrań i wiesz, tak jeżeli…

Jest nawet więcej. Tych tematów jest poruszonych dużo więcej. Mam wielki grzech, że ja strasznie kiepsko to aktualizuję. Jest mniej więcej połowa w tym momencie, nawet ponad połowa tych tematów zaktualizowana w kursie.

Właśnie, gdzie tu ta skromność? Żeby te kilka minut poświęcić, to by było skromne. Tutaj raczej mówimy o tym, że tych minut trzeba poświęcić dużo. Tutaj pytanie do ciebie: czy rzeczywiście jest tak, że trzeba te wszystkie minuty i odcinki obejrzeć, żeby w ogóle myśleć o starcie, czy można trochę myśleć o tym kaskadowo?

Powiedziałeś, że jak o czymś zapomnimy na płaszczyźnie tych trzech rzeczy, czyli technologii, contentu i linkowania, to później będzie trochę kosztów do poniesienia, żeby to wszystko odkręcić. Czy trzeba mieć to wszystko przerobione, żeby takich błędów nie popełniać, czy można rzeczywiście zacząć skromniej?

Już ci tłumaczę. Patrz: większość z nas przynajmniej raz w życiu zderzyła się z kupnem samochodu. Wiadomo, są osoby, które po prostu idą do salonu i coś kupują. Niespecjalnie motoryzacja czy jakość ma dla nich znaczenie. Mam kupić, ma jeździć, ma mieć gwarancję i tyle.

Takich ludzi jest część, oczywiście, ale zauważ, że większość z nich, chcąc kupić samochód, poświęca na to mnóstwo czasu. Robi research, chodzi po salonach, bierze jazdy próbne, sprawdza, szuka przeróżnych informacji o parametrach tego auta, o opiniach innych użytkowników, raporty spalania i mnóstwo, mnóstwo innych rzeczy, które są w stanie wyprowadzić go z zakupu albo potwierdzić, że on chce kupić ten samochód.

To często jest wyłącznie koszt u nas, bez szans na zwrot, albo nie pomaga nam taki samochód istotnie, żeby się zwrócił. Tak naprawdę więc jedyne, co nam pozostaje po tym samochodzie, to rata leasingowa albo po prostu rata bez leasingu, a poświęcamy tak dużo czasu, często dużo więcej, niż te wspomniane 1400 minut. Pytanie więc, czy poświęcenie dwudziestu paru godzin na zapoznanie się z tematem, który potencjalnie może być katapultą naszego biznesu, ponieważ w e-Commerce SEO jest jedną z najważniejszych układanek w marketingu, nie jest tak naprawdę aż tak krótkim czasem, jeśli ma to budować nasz biznes.

Długość tych materiałów niekoniecznie w bardzo wielkim stopniu wynika z tak wielkiej złożoności SEO. Oczywiście, nie jest to bardzo prosty materiał na pewnym etapie. Podstawy są proste, łatwo się je rozumie, ale potem rozwój tej wiedzy wymaga troszeczkę więcej myślenia i zaawansowania. Natomiast długość tych odcinków często wynika z tego, że ten kurs kieruję do osób, które niekoniecznie w ogóle kiedykolwiek zderzyły się z pojęciem SEO.

Wszystkie pojęcia w tym kursie, które omawiam, staram się bardzo starannie wytłumaczyć po to, żeby nie doprowadzić do sytuacji, w której ktoś, kiedy przechodzi po kolei przez te odcinki, zderza się z informacją, która go po prostu blokuje, czyli zaczynam używać pojęcia, którego on nie rozumie, i przez to cały odcinek staje się niezrozumiały.

To tłumaczenie wielu pojęć zajmuje dużo czasu. Poświęcam również mnóstwo czasu na podawanie różnych analogii, przykładów (często z życia), które są do sprawdzenia potem w Internecie i dzięki temu ludzie mogą też naocznie sobie sprawdzić, jak to, o czym w kursie opowiadam, wygląda w praktyce.

Myślę, że to jest wartościowa wiedza, bo rzeczywiście ci świeżo upieczeni właściciele sklepów internetowych mogą nawet nie myśleć o tym, co w tej trawie SEO piszczy. Często też się spotykam z tym, że SEO jest traktowane cały czas jako taka magia, która gdzieś się dzieje na zapleczu. Wydaje mi się, że to trochę takie krzywdzące stwierdzenie, gdyż wielu właścicieli w ogóle blokuje przed działaniem, bo magia wymaga czarodzieja, a oni przecież tylko mają produkty do sprzedania.

Właściwie cała moja misja edukacyjna już od lat polega na tym, żeby troszkę odczarować tę branżę. Bardzo mi przeszkadza, ponieważ ja wiem, będąc od lat w branży, jak mało jest tam magii. Oczywiście, jest tam pewna część subiektywności, może z tego powodu często jest to określane jako magia, jednak mało jest branż, w których jest tak dużo danych, które trzeba analizować. Mało jest branż, które są tak metodyczne jak SEO. Przez to ten przydomek „magiczny” nie jest najlepszym, według mnie, właśnie dla SEO. Wystarczy zobaczyć parę odcinków kursu, żeby to zrozumieć.

Mało tego, na stronie jest tak, że jest jeden pełny odcinek, bodajże o linkowaniu, o wyborze platformy do linkowania, gdzie kupować linki. Mam też chyba 16 czy 17 odcinków na dole strony, w które można sobie wejść i zobaczyć pierwsze 5 minut każdego odcinka i dzięki temu zorientować się, jaki jest styl przekazywania wiedzy i czy mi pasuje, czy nie.

Skoro to nie magia i nie umiejętności czarodziejskie, to które kompetencje byś określił jako takie najbardziej istotne, jeżeli rzeczywiście sam chciałbym się zmierzyć z pozycjonowaniem własnego sklepu internetowego?

Na pewno jest potrzebnych dużo chęci i umiejętność ciągłego, metodycznego działania, wręcz nużącego. Przykład: zaczynamy serwis czy jego planowanie, więc musimy sobie zrobić research tego, czego w ogóle ludzie szukają w Google. Od tego powinniśmy uzależnić, co będzie znajdowało się w naszym serwisie, jaki typ podstron i jak sformatowany.

Zaczynamy od researchu, który czasami obejmuje dziesiątki albo setki tysięcy fraz. To wszystko trzeba przerobić, siąść z Excelem, poukładać w całość. To troszeczkę nużąca praca. Zdecydowanie albo powinniśmy sami lubić takie powtarzalne czynności, żeby sobie takie rzeczy układać, albo przynajmniej mieć jakiegoś pracownika w tym biznesie, wspólnika, różnie bywa, który będzie taką pracę lubił. Oczywiście, to jest praca, którą trzeba wykonać tylko raz, ale trzeba.

Poza tym ludzie o zdolnościach analitycznych na pewno będą mieli łatwiej w warstwie związanej z linkami i technologią. Natomiast osoby bardziej humanistyczne będą miały lepiej, jeśli chodzi o treści. Będzie im z nimi łatwiej.

Siłą rzeczy wychodzi, że trzeba być człowiekiem interdyscyplinarnym, który może rzeczywiście ogarnąć całość. Na pewno warto rozumieć Internet. Z większych kompetencji – nie są szczególnie jakieś potrzebne. Tę wiedzę naprawdę da się pojąć dość szybko, ale tych kilka drobnych predyspozycji rzeczywiście warto mieć. Jeśli ktoś kompletnie nie rozumie, w jaki sposób działa Internet, jak w ogóle funkcjonuje wyszukiwarka, rzadko z niej korzysta, rzeczywiście może mieć kłopoty, żeby samodzielnie z tym SEO podziałać. Ale i tak warto zapoznać się, niekoniecznie w moim kursie.

To nie jest tak, że musi to być mój kurs, ale zanim rozpoczniemy nasz biznes e-Commerce, to nawet, jeśli nie mamy pojęcia o Internecie czy całe życie działaliśmy offline, mieliśmy stacjonarne sklepy, widzimy, że nam spada sprzedaż i dopiero teraz migrujemy się do online, to i tak warto poświęcić troszkę czasu, żeby zrozumieć odrobinę to SEO, zapoznać się z nim. Jeśli bowiem nawet zderzymy się z tym, że od początku będziemy chcieli outsorcować sobie SEO, to dla nas będzie lepiej, jeśli będziemy rozumieli język, w jakim ktoś z agencji będzie do nas mówił. Dla agencji też to będzie pomocne, jeśli będą mówili do nas językiem, który jest powszechnie używany w tej branży.

W takim razie przejdźmy może do praktyki i narysujmy sobie obrazek właśnie właściciela sklepu internetowego, który tę sprzedaż sobie uruchomił. Już twój kurs pokazuje, że tych działań, które można robić, jest dużo, natomiast doba ma ograniczoną ilość godzin, szczególnie właścicieli biznesu, bo im czasu zawsze brakuje. Od czegoś trzeba zacząć. Twoim zdaniem, które zadania dadzą nam największy zwrot z tej inwestycji, którą popełniliśmy? Czyli od czego warto rzeczywiście zacząć w tej pracy, które działania można pominąć? Trochę tego jest i na coś trzeba się zdecydować.

Jeśli zaczynamy, fundamentem z mojej perspektywy będzie to, żeby… Albo zacznę inaczej: produkty w sklepach można podzielić na dwa typy: na takie, których ludzie szukają i takie, których nie szukają.

Te, których ludzie nie szukają, też są dobrymi produktami, tylko one wymagają dłuższej ścieżki marketingowej. Wtedy idziemy, na przykład (to już w takich skrajnych, bardzo dużych przypadkach) do telewizji, kupujemy wielką reklamę i budujemy świadomość produktu, że istnieje. Wtedy dopiero on zaczyna być wyszukiwany. Pobudzamy też świadomość na jeszcze inne sposoby – przez różne reklamy, przez native czy content marketing, jeszcze wiele innych akcji, ale generalnie ten typ produktu charakteryzuje się tym, że musimy pobudzić jego świadomość.

Zdecydowana jednak większość produktów to takie, których ktoś szuka, potrzebuje, czyli jest potrzeba ich zakupu. Większość ludzi wyraża ją właśnie w wyszukiwarkach różnego typu. W Polsce będzie to przede wszystkim Google, ale nie tylko, ponieważ będzie też wyszukiwał informacji w różnych marketplace’ach typu Allegro czy… Właśnie, Allegro i co jeszcze?

Ceneo.

O, właśnie, Ceneo, dobrze. Przez Ceneo jeszcze nie jest… Ale dobrze.

Już kupować można.

No tak, ale natomiast w Stanach będzie jeszcze ciekawsza układanka, ponieważ tam ludzie będą korzystali na przykład w pierwszej kolejności z Amazona, a dopiero potem z Google’a. Niemniej ludzie w tym drugim przypadku szukają tych produktów, czyli zaczynają aktywny proces researchu i zakupu. Właśnie my po swojej stronie, naszego biznesu, powinniśmy zrobić dokładnie to samo. Zanim rozpoczniemy nasz biznes, powinniśmy dokładnie zweryfikować, jakich produktów i mniej więcej, ile osób wyszukuje i dopiero na tej bazie podjąć decyzję, w jaki sposób będzie poukładany nasz sklep i z czym się będziemy w tym sklepie mierzyli.

Do tego są narzędzia. Samo Google takie urządzenie oferuje. Nazywa się Google Keyword Planner. Jednak większość ludzi nie korzysta z niego z tego względu, że ma bardzo ograniczone funkcje i nie udostępnia dość interesującej informacji, czyli w miarę dokładnych estymacji, ilu ludzi tych produktów szuka.

Możemy więc posiłkować się narzędziami. Są darmowe, typu Ubersuggest na przykład, który pozwala nam za darmo zrobić bardzo wstępny research. Są też narzędzia płatne, które oferują już dużo, dużo więcej możliwości. Na naszym rynku mamy na przykład polskie narzędzie, które nazywa się Senuto, które dostarcza w cyklu ciągłym, regularnym, informacji o tym, jakie frazy i w jaki sposób są wyszukiwane, jak wiele osób je wyszukuje. Dostarcza też od razu informacje, kto zajmuje jaką pozycję i jak one zmieniały się w czasie.

Możemy więc bardzo szybko zweryfikować, w jaki sposób wygląda konkurencja na tle naszym czy potencjalnym, jak ta konkurencja w czasie się zmieniała. To jest pierwsza część tej układanki, która jest superważna do zrobienia. To jest taki niezbędnik osoby, która planuje e-Commerce, żeby zrobić dokładny research.

OK, pójdźmy dalej. Co z tym researchem zrobić? Możemy przyjąć sobie, że, na przykład, jest to sklep z butami. Niech to będą buty Adidas, bo przynajmniej będzie się łatwo do nich odnieść. Powiedzmy, że mam już jakiś swój podzbiór produktów, które chcę sprzedawać w Internecie. Robię sobie to badanie konkurencji, żeby sprawdzić, czego użytkownicy szukają, które strony się pozycjonują na poszczególne frazy wyszukiwania. Teraz muszę coś z tym zrobić u siebie na sklepie, żeby najlepiej to on był najwyżej. Jak to zrobić?

Czyli jak zrobić SEO?

Właściwie jak zrobić SEO. To znaczy, wiesz, często mam takie… Ja wiem, że to jest takie pytanie rzeka i pewnie moglibyśmy jeszcze tyle, ile trwa twój kurs, na ten temat rozmawiać, natomiast zastanawiają mnie te najważniejsze działania. Często jest tak, że właściciel sobie wrzuca ten produkt, zdjęcia, opis „z dupy”, bo to najczęściej tak to wygląda, i w sumie nic tam się nie dzieje.

Teraz pewnie jedną z dróg (to tak trochę jest na backstage’u mojego pytania), jedną z dróg jest sprawienie, żeby ten opis był trochę lepszy niż ten przygotowany na start. Na pewno nie zerżnięty.

Już wybiegliśmy o jeden krok, musimy się teraz cofnąć, czyli jeszcze w tym momencie nie piszemy. To jest dalszy etap. Najpierw, mając te frazy, musimy je sobie skatalogować, czyli połączyć je w pewne silosy. My to w branży nazywamy klastry. Połączyć je właśnie w pewne silosy bardzo zbieżnych ze sobą fraz, czyli powiedzmy, buty Adidas będą wyszukiwane w różnym kontekście. Będą wyszukiwane buty Adidas najnowsze, najtańsze, najciekawsze. Potem będziemy schodzić jeszcze głębiej, czyli będą ludzie szukali: buty Adidas czerwone, białe, na wyprzedaży. Tych fraz naprawdę… Ja to teraz wymyślam całkowicie „z czapy” te frazy, które research pokazuje, które są naprawdę, ale wyjdzie nam taki set tysięcy albo nawet więcej. W przypadku butów Adidas to będą naprawdę tysiące fraz, które będą stricte z nimi związane.

My teraz musimy te frazy podzielić na jakby małe katalogi czy subkatalogi. Czyli na podstawie frazy „buty Adidas” jako frazy bardzo generycznej, takiej zbiorczej. Frazy, która często staje się kategorią. Dlaczego? Gdy ktoś wpisuje w wyszukiwarkę frazę „buty Adidas”, to tak naprawdę w tym momencie jeszcze nie znamy jego intencji.

Co to znaczy, że wpisał taką frazę? Nie wiemy. Może on chce naprawić, kupić, porównać, sprzedać. Nie wiemy, jaka jest jego intencja. Często tak generyczne, właśnie krótkie frazy, stają się nazwami kategorii.

Musimy na podstawie zestawu fraz, który nam wyszedł z tego researchu, powiedzieć sobie: „OK, w kategorii buty Adidas to mamy teraz tak: wyjdą nam z tego cztery subkategorie: buty Adidas dla dorosłych, kobiet i dla mężczyzn, albo dla kobiet, dla mężczyzn i dla dzieci”. Będziemy już mieli trzy subkategorie. Potem będziemy mieli już jakieś tam listingi, filtry produktowe, czyli będziemy mieli właśnie w kategorii „dzieci” buty Adidas, powiedzmy, białe, jeszcze inne. Nie chcę wymyślać, żeby nie komplikować za bardzo tej sytuacji.

Generalnie ten research powinien właśnie polegać na tym, że po jego skończeniu kategoryzujemy sobie, układamy te frazy w silosy. Dokładnie tu już nie powiem jak. Poświęcam naprawdę sporo odcinków w kursie, żeby wytłumaczyć, w jaki sposób dobrze z użyciem Excela, różnych formuł i narzędzi sobie te frazy pokatalogować, żeby właśnie poukładać z nich klastry.

Dopiero kiedy to zrobimy, kiedy mamy te klastry, wychodzi nam, które drobne mikrozestawy fraz będą tworzyły nam konkretne produkty czy artykuły w sklepie. Bo musimy jeszcze pamiętać o jednej bardzo ważnej rzeczy i ja wiem, że to jest troszeczkę odejście od pytania, ale gdybym zapomniał, to by było strasznie, strasznie źle.

Chodzi o to, że nasz e-Commerce powinien zawsze funkcjonować na dwóch płaszczyznach: jednej – tej produktowej, czyli to, o czym mówiłem do tej pory, czyli mamy właśnie te buty Adidas, ale musimy też w sklepie stawiać na drugi typ treści, stron, które będziemy posiadali. To strony typowo informacyjne, poradnikowe, czyli oprócz tego, że sprzedajemy, to pomagamy w tej sprzedaży. Mnóstwo ludzi będzie więc pytało: „Gdzie kupić teraz najtańsze buty Adidas? Jak czyścić buty Adidasa? Jaki kolor butów Adidas będzie pasował do sukienki takiej i takiej?”. Mnóstwo, mnóstwo takich fraz będziemy sobie wynajdywać, które będą nam podpowiadały, jakie intencje mają ludzie związane właśnie z taką frazę.

Część z nich nie będzie produktowa. Ci ludzie w tym momencie nie chcą kupić, tylko dowiedzieć się czegoś więcej. Jeśli my zaspokoimy te potrzeby, z którymi oni przyszli do nas, wtedy rzeczywiście mamy szansę przesunąć ich na ścieżce zakupowej i sprzedać.

Dlaczego o tym mówimy? Ponieważ rynek fraz produktowych w wyszukiwarce, każdy wie, a Google przede wszystkim, że jest rynkiem, który przynosi mnóstwo pieniążków. Google jest tak wielkie właśnie dzięki temu. Większość ich przychodów pochodzi z wyszukiwarki. To powoduje, że wyniki wyszukiwania związane z frazami stricte produktowymi są bardzo mocno oblegane nie tylko przez naszą konkurencję, ale też przez samego Google’a. Po pierwsze – reklamami, których czasami są cztery. Cztery reklamy powodują, że pierwszy, najwyższy wynik wyszukiwania jest niemal na samym dole strony, którą my widzimy, kiedy wchodzimy w tę frazę. To jest jedna rzecz.

Często dochodzą też różnego rodzaju widgety typu PLA na przykład, gdzie mamy już na górze pokazane produkty, które można zakupić w różnych sklepach, czyli jakby Google staje się swoistym marketplacem dla innych też marek, sprzedawców i podmiotów, które sprzedają, czy innych marketplace.

To powoduje, że wyniki organiczne SEO mają coraz trudniej i coraz bardziej pod górkę. Tak rzeczywiście się dzieje. Natomiast cały czas takim dość otwartym, dostępnym rynkiem, którego rzeczywiście pierwszy wynik wyszukiwania najczęściej jest na samej górze, są właśnie frazy związane z poradnikami. Z tego więc powodu powinniśmy je mieć podzielone na dwa typy.

Jak widzisz, zrobiliśmy research i musieliśmy, po pierwsze, poklastrować sobie te wszystkie frazy, poukładać w takie mikrosilosiki, a po drugie, podzielić na dwa typy: właśnie frazy typowo poradnikowe i typowo produktowe. Dlatego więc mówiłem, że musimy się troszkę cofnąć. Dopiero teraz możemy przejść do twojego pytania, że dobra, mam frazę, i co z nią dalej zrobić.

No tak, ja wyciągnąłem sobie tak naprawdę jeszcze jeden podział, bo mówiłeś, że są frazy poradnikowe i produktowe. Wychodzi mi jeszcze z tego, że są frazy na poszczególne artykuły lub produkty i frazy na poszczególne kategorie wpisu lub kategorie produktów. Dobrze to zrozumiałem?

Tak, wydaje mi się, że właśnie wspominałem o tym troszkę wcześniej, że taka fraza „buty Adidas” wyjdzie nam jako taka kategoria, fraza nadrzędna, ponieważ mnóstwo elementów podzbioru będzie ją zawierało, prawda? Siłą rzeczy więc ona będzie taką frazą nadrzędną. Tak jest, oczywiście, że tak będzie. Potem już w praktyce, oczywiście, jest tak, że w zupełnie inny sposób opisujemy sobie te frazy.

Czyli jeszcze jeden taki mój wniosek, powiedz mi, czy to był wniosek daleko idący: nie ma sensu robić menu tak trochę według własnego widzimisię.

Absolutnie. Właśnie to jest największy błąd i nawet nie tylko początkujących czy małych, średnich przedsiębiorstw, które zajmują się handlem w sieci, ale też często dużych podmiotów. Często tam robi się tak, że przychodzi do projektu, za niego się bierze jakiś business owner, biuro projektowe wszystko już zaprojektowało, designerzy i UX wszystko wymyślili, IT już pisze, produkuje, biznes sobie już ustalił, że kategorie będą się nazywały na przykład „Dla dzieci”, „Wspaniały świat mężczyzn” i, powiedzmy jeszcze, „Zrób coś dla siebie, kobieto”, prawda? Wiesz, oni robią słusznie. Robią to pod target, który zbadali swoimi badaniami panelowymi, niepanelowymi. Widzą, że tak trzeba emocjonalnie mocno uderzać do ludzi i oni to będą rozumieć.

W tym momencie projekt już powstaje i ktoś mówi: Dobra, czas na SEO. Jest jednak za późno, bo to menu powinno powstać wspólnie. Nie chodzi o to, że SEO przyjdzie i powie: O nie, nie, nie, tak pan nie może zrobić. Tak SEO nie powinno mówić do biznesu. Natomiast da się wspólnie ustalić kompromis, który wypełni i potrzeby SEO, i potrzeby biznesu. Tak naprawdę więc to menu rzeczywiście powinno już powstawać na etapie projektowania i wraz z SEO.

Wracamy w takim razie do tego tematu, z którego się wycofaliśmy, do kwestii fraz, czyli do opisu produktu. Tutaj właściwie otwarte pytanie: co powoduje, że wchodzisz na kartę produktu i widzisz opis, który nadaje się do śmietnika?

(śmiech) Czyli prawdopodobnie w obroty wziął go ktoś, kto stwierdził, że trzeba napisać: „Buty Adidas są wspaniałe, ponieważ buty Adidas są białe. One są tak piękne, że musisz te buty Adidas kupić”. To jest ten bełkot, który często czy czasem widzimy i który powoduje, że na pewno coś z tym artykułem czy opisem jest nie tak.

To jest z tymi sklepami w niedzielę, czy są otwarte, nie?

Tak, tak. Niedziele handlowe, to jest mój sztandar, jeśli chodzi o przykłady. Natomiast jeśli pytamy o e-Commerce to już mniej, ale tak, rzeczywiście, te niedziele handlowe są bardzo męczące. Widzimy, że za tym stoi zbyt dużo techniki, a za mało kreatywności.

Stoi też za tym trochę przestarzała wiedza, ponieważ rzeczywiście tak było kiedyś, 10 lat temu, może nawet więcej. Napisanie materiału właśnie w stylu: „Buty Adidas są fajne, bo są butami Adidas” i powtórzenie tego tysiąc razy dawało efekty, i tak było. Mało tego, to działało, ponieważ rynek konsumentów nie był przygotowany tak mocno, jak jest dziś, na Internet, więc przyjmował taki stan jako taki, który musi być, że tak właśnie powinno być w Internecie.

Dziś już tak nie jest ani z poziomu użytkownika, który wyśmiewa i ma… (chociaż też nie każdy, ale to jest inna historia) ani też z poziomu Google’a. Nie potrzebujemy w ten sposób budować naszych opisów, czyli że musimy 100 razy powtórzyć w formie podstawowej w mianowniku frazę, żeby to było skuteczne z punktu widzenia SEO. Robi się to dziś zupełnie inaczej i artykuł dobrze napisany pod SEO jest niemal nie do odróżnienia od dobrze napisanego artykułu bez myślenia o SEO. Z punktu widzenia czytelnika, oczywiście, bo technicznie to są dwa różne artykuły, pomimo że o tym samym.

Więc w produktach opisy to jest duży problem. Dlaczego? Ponieważ z punktu widzenia sprzedaży, marketingu, są tam najmniej pożądanym elementem. Jeśli ktoś już trafia na kartę produktu czy poprzez „przeklik” w naszym sklepie, czy po prostu z wyników wyszukiwania, to nie chce już czytać za dużo o tym artykule. On już podjął decyzję i już wie, że chce go kupić, więc my tak naprawdę powinniśmy zrobić wszystko, żeby pod nos mu podsunąć przycisk „Kup”, „Dodaj do koszyka” i ciągnąć go dalej przez resztę procesu zakupu, a nie w tym momencie wstawić mu tekst, że buty Adidas są tak samo dobre, jak buty Nike. W tym momencie klient mówi: O kurde, ja chyba źle wybrałem. To ja sprawdzę te buty Nike. Finalnie może się okazać, że wyląduje w innym sklepie, więc im więcej tak naprawdę na stronie produktu, tym gorzej. Opisy powinny być zwięzłe, nie za długie i fajnie by było, gdyby były unikalne, ale tu zderzamy się z innym problemem, ponieważ bardzo…

Buty Adidas może nie są takim najgorszym typem produktu, jeśli chodzi o unikalne opisy, ponieważ tam, pomimo że ta marża nie będzie bardzo wysoka, to jednak wartość jednostkowa nie jest znowu tak mała. Powiedzmy, te 20 zł czy 30 zł mamy szansę zarobić. Tak naprawdę więc odrobinka tego budżetu jest, żeby postarać się o unikalny opis.

Natomiast jest mnóstwo produktów bardzo niskomarżowych, które też mają dość niski wolumen sprzedaży. Czyli nie spodziewamy się, że ten produkt stanie się hitem i sprzeda się go milion, tylko liczymy się z tym, że jeśli wyszła książka, która jest na 40. miejscu na liście bestsellerów, to tej książki my jako jeden sklep sprzedamy 15, 20, może 30 przez całe życie tej książki. Biorąc pod uwagę, że na każdej sprzedaży zarobimy 3 zł, bo książka kosztuje, powiedzmy, 50 zł, to nam wychodzą bardzo niskie kwoty przychodu z jednej książki, więc nie ma po prostu kasy na to, żeby napisać unikalny opis, poświęcić temu zbyt wiele czasu. Zwyczajnie to się dla nas stanie nieekonomiczne. Nie poświęcimy czasu tam, gdzie rzeczywiście może to być opłacalne. Będziemy siedzieli nad opisem produktu, który nam nigdy się nie zwróci.

Co więc robią często e-Commerce? Kopiują opisy od producentów czy wydawców, czy z każdego miejsca, z którego takie opisy można pobrać najczęściej legalnie i są bezpłatne. Tak się robi najczęściej. Teraz dwie ścieżki. Pierwsza mówi: OK, Google jest świadome tego, że wiele e-Commerce ma opisy powielone od innych i robią to praktycznie wszyscy. Dla Google’a wyznacznikiem, czy ta kopia jest bardzo zła, czy neutralna dla nas, będzie nasza konkurencja. To ona zawsze będzie decydowała o tym, co powinniśmy zrobić. Jeśli cała nasza konkurencja ma opisy nowe, oryginalne, dopracowane, to jeśli my wyjdziemy z kopiami, to prawdopodobnie przegramy walkę z algorytmem Google’a. Natomiast jeśli wszyscy będą mieli kopiowane, to prawdopodobnie nie zrobi to na Google’u żadnego negatywnego wrażenia.

Teraz najważniejsze: niemal każdą kopię treści da się zabić… Negatywny wpływ niemal każdej kopii treści da się pokonać odpowiednią ilością linków, niekoniecznie od razu do tego produktu, ale na przykład do całej strony. Czyli siła reputacji konkretnego serwisu jako całość potrafi zdecydować, że ten nieunikalny opis na naszym produkcie nie będzie aż takim negatywnym czynnikiem rankingowym, ale być tam musi, ponieważ Google na jakiejś podstawie musi podejmować decyzje, że ta strona jest właśnie o tych butach Adidas. Musi mieć kilka punktów zaczepienia, jasnych footprintów, które mówią: „OK, ta strona jest właśnie o tych butach”. Te opisy muszą więc tam być. Co się robi dość często finalnie na produktach? Czasami automatyzuje się te opisy. Ktoś powiedział: Pisanie tekstów automatem, aha, kurde, co to ma być? Ja się nie zgadzam, tak nie powinno być. Tymczasem sam Google mówi, że nie jest to dla niego wielki problem. Nieważne kto pisze teksty – czy człowiek, czy maszyna. Ważne, żeby one były w miarę poprawne, sprawne i przydatne użytkownikom.

E-Commerce stoi tu więc w pozycji dość uprzywilejowanej, jeśli chodzi o automatyzację pisania opisów z tego względu, że w e-Commerce inaczej, niż w artykułach poradnikowych, mamy dane produktu, cechy. Często dużo. Taki produkt opisuje się nieraz na wiele różnych sposobów, czyli na przykład przypisujemy rozmiar buta, kolor, wykończenie, materiał, sposób czyszczenia, i jeszcze kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt innych właściwości produktu.

Jeśli mamy takich butów Adidas 1000 albo 2000 w sklepie i każdy ma swoje indywidualne cechy, mamy te wszystkie dane przeważnie w bazie danych, ubazodanowione w naszym sklepie, to możemy na podstawie łączenia informacji o tych danych tworzyć automatyczne opisy, i to czasem w bardzo prosty sposób. Nieraz jedynym narzędziem, które do tego jest wymagane, jest Excel i nic więcej. W kursie mam też odcinek, który dokładniej pokazuje, w jaki sposób można to zrobić właśnie nawet takim najprostszym Excelem.

Skoro już grzebiemy w tej karcie produktu, czy są jakieś podstawowe zagadnienia techniczne, które byś poruszył? Często też właściciele o tym mówią, że nie wiedzą, jak stosować pogrubienie, jaki ten opis powinien być, czy on powinien mieć tę frazę powtórzoną raz czy dziesięć, i tak dalej. Czy jest jakiś jeden schemat, który warto użyć, albo takie minima, których warto się trzymać?

Jest bardzo ważne, żeby w tytule czy nazwie produktu, która jest największym fontem na stronie, najwyżej, żeby tam była zawarta nazwa tego produktu. Teraz poruszę coś, co jest bardzo skomplikowane z poziomu naszej rozmowy, więc tu też zdecydowanie odesłałbym do kursu, żeby zrozumieć istotę tego zagadnienia.

Mamy, powiedzmy, kategorię „Karty graficzne” (będzie mi prościej to wytłumaczyć). Teraz w kartach graficznych mamy jakąś kartę NVIDIA model RTX taki i taki, mamy kartę Radeona jakąś inną, która ma swój model, to na poziomie produktu, czyli kategoria, nazywa się karty graficzne. Tytuł w produkcie tego artykułu nie powinien już się nazywać Karta Graficzna NVIDIA, Gigabyte, coś tam. Powinno być tylko same „Gigabyte RTX 3080 12GB RAM” i tak dalej. Tylko to, już bez tego zwrotu „karta graficzna”.

Chodzi o co? O to, że jeśli będziemy mieli kategorię o nazwie karta graficzna i potem 200 kart graficznych, produktów, które nazwiemy w tym tytule, że to jest „Karta graficzna Gigabyte”, to Google w wielu sytuacjach będzie miał poważny problem z wyborem, która z tych stron naprawdę traktuje o kartach graficznych, koro dwieście stron zawiera właśnie w tytule informację, że to jest karta graficzna. Na poziomie wiec kategorii powinniśmy używać tego zwrotu „karta graficzna”, ale już na karcie produktu, w produkcie, jego tytuł nie powinien zawierać tego zwrotu, ale powinien zawierać dokładną nazwę modelu, czyli w tym wypadku, jak już powiedziałem, niech to będzie Gigabyte RTX 3080. To jest ważne.

Ten opis produktu jest na pewno istotnym miejscem, w którym powinniśmy raz, dwa, trzy, zależnie, jaki mamy długi ten opis, w którym miejscu umieszczony, powtórzyć tę frazę. Czasami niektóre e-Commerce uciekają się do tego, że takie opisy dłuższe, bardziej rozwinięte, umieszczają na samiutkim dole karty produktowej na tej stronie z tego względu, żeby nie odstraszały i nie odciągały użytkownika od zakupu, więc tam się je umieszcza. Tam są bardziej rozwinięte, mamy dwa, trzy, cztery akapity treści o tej właśnie karcie. Warto więc, żeby w opisie kilka razy umieścić tę frazę.

I teraz znów wchodzimy na jeszcze bardziej zaawansowany temat, ponieważ opisując taki produkt jest istotne, żeby używać też innych rodzajów fraz, niż tylko ta fraza najważniejsza, czyli ta, powiedzmy, Gigabyte RTX 3080. Chodzi o to, żeby taki produkt zawierał też frazy, które są poboczne do niej, bardzo związane, i tak zwane frazy zależne. To frazy, które jakby powodują, że strona o tym produkcie jest kompletna z poziomu oceny algorytmu wyszukiwarki, czyli przykładowo, jeżeli piszemy o karcie graficznej, zresztą mamy taki produkt: karta graficzna o nazwie Gigabyte RTX 3080, to w naszym tekście powinny się pojawić słowa typu cache, pamięć RAM, wentylator, szybkość. Aż tak dobry technologicznie nie jestem, jeśli chodzi o karty graficzne, ale być może jest jeszcze szereg innych słów, które powinny być zawarte w naszym artykule. Mimo że my nie pozycjonujemy się w tym artykule na słowo cache czy RAM, ale z poziomu algorytmu on też będzie sprawdzał, czy nasz opis jest po prostu kompletny, czy w kompletny sposób porusza informacje związane z tym produktem. Takie więc frazy powinny być zawarte. Sądzę, że wykraczamy już poza tematy, czym są frazy zależne, frazy longtail. Naprawdę zajęłoby nam dzisiaj całkiem sporo czasu, aby to wszystko opowiedzieć.

Zabrnęliśmy, zabrnęliśmy, ale myślę, że… może się nie zgodzisz, ale wydaje mi się, że jednak tak, że jeżeli wchodzisz na taki bardzo, może nawet nie nowy sklep, bo to dotyczy nie tylko nowych sklepów, ale wchodzisz do sklepu internetowego, gdzie właściciel ma rzeczywiście małe pojęcie o SEO czy w ogóle nie dba o to, to częstym wspólnym mianownikiem jest właśnie to, że karty produktu są takie naprawdę słabe.

Często jest też tak, że firmy kompletnie nie zwracają uwagi na opisy produktowe. Potrafi tam być tylko informacja o gwarancji, cenie i o tym, że wysyłka jest darmowa od 100 zł i w zasadzie to jest koniec. Później właściciele się zastanawiają, dlaczego ten produkt wyżej w Google nie chce być, mimo że sklep jest długo, kupują się linki i tak dalej. Myślę więc, że to, że zabrnęliśmy tak głęboko w te opisy, to na pewno z korzyścią dla właścicieli sklepów.

No to dobrze, to się cieszę w takim razie.

Myślę, że to jest megawartościowe dla samych klientów na koniec, bo z drugiej strony też można się sfrustrować, jeśli przeglądasz sobie sklepy internetowe w poszukiwaniu jakiegoś produktu i tam co drugi sklep to właściwie nie wiadomo, poza tym, że nazwa produktu jest w nagłówku, to nie wiadomo, co ten produkt robi, jaką ma specyfikację. Często te atrybuty są zaniedbane, czasami nie są w tabeli, tylko gdzieś w opisie i trzeba się doszukiwać, więc jeżeli po naszej rozmowie karty produktów w sklepach internetowych się poprawią, to ja będę bardzo szczęśliwym człowiekiem.

Na pewno. Tym bardziej że karta produktowa jest dobrym miejscem, w którym możemy jeszcze bardziej utwierdzać klienta w przekonaniu, że dobrze wybrał. Czyli jeśli nasz opis będzie gloryfikował jego wybór, podpowiadał mu albo pozwalał powiedzieć, marzyć wręcz: „Zobacz, ten produkt po połączeniu z tym produktem tworzy taką wspaniałą mieszankę, prawda? Zobacz sobie, z tymi butami rewelacyjnie się komponują te spodnie”, to są takie elementy, które powodują, że w ludziach uruchamia się marzenie i są często jeszcze bardziej skłonni do zakupu, prawda?

To są takie elementy, tylko tu już wykraczamy poza SEO. Tak naprawdę wkraczamy już w sferę czystego marketingu, ale często nawet ja z pozycji samego siebie jako też konsument, a nie tylko jako osoba, która działa od drugiej strony, doradzając e-Commerce, w sklepach nie patrzę za bardzo na cenę. Nie jest ona kluczowa, chyba że jest wielki rozstrzał, ale często kupuję tam, gdzie to wszystko jest bardziej plastycznie, przyjemniej dla mnie pokazane, i ta cena przestaje naprawdę mieć rolę.

Często takimi działaniami wzbudzamy zaufanie przede wszystkim u tego klienta. Jeśli wszystko dobrze działa, jest ładnie sformatowane, nic nie wygląda jak czysty spam tylko po to, żeby coś mi wcisnąć, to po prostu ja zaczynam ufać i łatwiej kupię. Czasami mówię, po prostu emocjonalnie podejmując decyzje, zwyczajnie: Jestem tu, dobra, ta karta jest o 6 złotych drożej. Chrzanić, że jest 6 złotych drożej, tu mi się wszystko podoba, fajnie działa koszyk, więc tu właśnie kupuję. Tylko mówię, tu już wykraczamy bardzo istotnie poza samą SEO.

Pełna zgoda. Dodam tylko jedną rzecz i idziemy dalej. Fajną rzecz powiedziałeś o tej kompletności. Często jest tak, tu mi akurat przychodzą do głowy na przykład odżywki sportowe, gdzie sama nazwa produktu to jest jedno, ale bardzo często jest tak, że użytkownicy szukają na przykład tego produktu konkretnie z dodatkowymi frazami typu, na przykład, dawkowanie czy tabela składników.

Jeżeli w sklepie internetowym nie ma informacji o dawkowaniu tego produktu, a tabela ze składnikami jest w formie obrazka, to w zasadzie fraza nie występuje na stronie i siłą rzeczy sami spychamy się niżej, a to jest dość częsty przypadek.

Zgadza się. To właśnie jest bardzo fajny moment, żeby poruszyć jeden aspekt, ponieważ często będziemy zastanawiać się: „To jakie właściwie te inne frazy powinniśmy użyć przy tym produkcie?”.

Wymyślanie tego samodzielnie jest dość trudne, a czasami wręcz szalone. Tak jak powiedziałem wcześniej, nasza strona jest w bardzo dużej mierze oceniana na tle naszej konkurencji. Tak naprawdę więc to nasza konkurencja jest najlepszym miejscem, w którym powinniśmy poszukać odpowiedzi na to, jakich fraz powinniśmy użyć w tym tekście. I teraz samodzielnie przeszukiwanie każdego naszego konkurenta na każdą frazę, bo do tego to się sprowadza. Jeśli mamy 20 albo 50 konkurentów w wynikach wyszukiwania na frazę „buty Adidas”, a na frazę „buty Nike” mamy też 30 czy 40, już nieważne są liczby, chodzi o to, żeby były w miarę duże, to przejrzenie tylko na dwie frazy łącznie prawie 100 czy 80 konkurentów zajęłoby nam cały dzień. Jeśli tych fraz mamy 100 tysięcy, to prawdopodobnie zastanie nas XXII wiek i jeszcze nie zrobimy tego researchu. Dlatego więc do tego są narzędzia, które potrafią nam w mgnieniu oka pokazać, o czym tak naprawdę powinniśmy w tym miejscu napisać.

Jednym z takich narzędzi, które polecam przede wszystkim dlatego, że – po pierwsze, jest bardzo dobre, a po drugie – jest polskie. Właściwie powiem dwa narzędzia, które są, bo drugie też jest polskie, które właśnie wykonują za nas tę pracę w sposób zautomatyzowany. Jedno z nich nazywa się Surfer SEO.

Trzech chłopaków z Polski: Sławek, Michał i Tomek, zrobiło bardzo, bardzo dobrą robotę, która polega na tym, że wpisujemy sobie frazę, niech to będzie ta karta graficzna, żeby nie mówić ciągle o tych butach, a to narzędzie automatycznie sprawdza wszystkich naszych konkurentów, którzy pojawiają się w wynikach wyszukiwania na tę frazę. Kiedy sprawdzą, wyciągają treści z wszystkich tych stron, w swojej bazie przeliczają swoimi algorytmami i wypluwają nam gotowy przepis, których fraz powinniśmy w naszym opisie czy całości naszej strony produktowej użyć.

To jest rewelacyjna pomoc. Mało tego, mamy tam jeszcze takie coś, co nazywa się Content Editor, który pozwoli nam wkleić albo pobrać z naszej strony cały tekst, od razu zrobić scoring tego tekstu i pokazać: „OK, masz już tyle i tyle fraz, nie masz jeszcze tych, dodaj jeszcze dwa razy tę frazę, raz tę i raz tę”. Całe to badanie nie jest oparte o jakieś mityczne proporcje, tylko po prostu jest to wynik sprawdzenia naszej konkurencji. To najczęściej bardzo dobry pomysł na to, żeby zbadać dokładnie, jakich fraz powinniśmy w naszym materiale użyć.

Drugim narzędziem, które ma podobne funkcjonalności i też jest polskie, jest Contadu. Też ma funkcjonalność, oprócz jeszcze wielu innych tak naprawdę, które pozwalają nam właśnie wykonać taką pracę. Sądzę, że oba narzędzia mają… Surfer na pewno, nie pamiętam Contadu, ale Surfer SEO ma jakiś model testowy, trial, w który można wejść i sprawdzić, w jaki sposób to działa i przetestować na przykładzie własnego e-Commerce.

Widzę też, że te plany nie są aż takie drogie, bo pozwoliłem sobie sprawdzić w międzyczasie, więc nawet te płatne wersje nie wydają się być jakimś wielkim kosztem. Może nie dla początkujących właścicieli sklepów, bo wtedy wszystko jest wielkim kosztem, ale już na sensownym poziomie rozwoju myślę, że warto zainwestować.

Surfer jest o tyle fajny, że płacimy za ilość sprawdzeń, czyli jeśli kupujemy to narzędzie tylko do naszego sklepu, to siłą rzeczy nie będziemy mieli takiego potencjału twórczego, żeby obsłużyć więcej niż 50 materiałów w ciągu tygodnia. Ten najprostszy plan często jest dla nas aż zanadto i nie potrzebujemy wcale więcej.

Ja to wszystko, o czym mówisz, oczywiście, podlinkuję, bo robi się już całkiem pokaźna baza narzędzi. Jeszcze w pewnym momencie cię zapytam o narzędzia. Już zawracając z tego tematu kart produktowych zapytam cię jeszcze, bo powiedzieliśmy już sobie: frazy kluczowe, research, podzielenie tego na frazy informacyjne, produktowe, zrobienie z tego menu, to jest takie ważne działanie. Jakie byś zaproponował drugie ważne działanie, od którego warto zacząć i możesz odpowiedzieć jednym zdaniem. Obiecuję nie gnębić i nie pogłębiać tematu.

Drugim bardzo ważnym działaniem, jeśli chodzi… mamy już strukturę naszej strony, będzie na pewno od początku zadbanie o to, żebyśmy mieli skąd linkować. Najlepiej się to robi, przynajmniej na początku, poprzez budowanie relacji z ludźmi. Im więcej mamy zbudowanych relacji z innymi, być może czasami z naszą konkurencją, innymi stronami, które być może są dostawcami produktów do nas, być może naszymi na początku supermikroinfluencerami, tym łatwiej będzie nam zdobywać pierwsze linki. Po prostu mogą się one pojawić bardzo łatwo dzięki prostym relacjom i rozmowom z tymi ludźmi. Od początku więc bym planował tak naprawdę cały proces linkweddingu?, bo to jest proces, który finalnie będzie najbardziej kosztowny i potrzebny nam, żebyśmy mogli nasz sklep rozwijać, jednym zdaniem.

Absolutnie niejednym zdaniem, bo wiesz, ja mam tu jeszcze bardzo dużo różnych pytań, na przykład o linkowanie: skąd je pozyskiwać, ile to może kosztować, jak dużo ich powinno być, czy do kategorii, produktu. Moglibyśmy tak… Umówimy się na następny temat, bo linkowanie…

Lepiej zbudować linki do kategorii niż do produktu. Produkty są ulotne, a kategorie stałe.

O, widzisz. Jednak coś powiedzieliśmy o tym. Ja na pewno zapisuję, bo mówię, linkowanie… Wiesz co? O ile, to jest też moje wrażenie, że o contencie i o technicznej warstwie SEO mówi się dużo, czyli o tym, żeby obrazki miały alty, tytuły, frazy kluczowe były w opisie i tak dalej, to o linkowaniu mówi się, według mnie, zdecydowanie zbyt mało w relacji do tego, jak ważny jest to temat.

Zgadzam się z tym w stu procentach.

Ja więc to zapisuję, a ciebie zapytam o tę stronę efektów. Zastanawiam się, jak szybko to, co właściciel zrobi w ramach SEO na swoim sklepie, może dać efekty. Jak w ogóle samemu siebie ocenić? Zawsze może się pojawić pytanie: „OK, urosłem, ale czy mógłbym urosnąć więcej, gdybym zrobił to lepiej, bardziej, dłużej?”. W jaki sposób mogę samego siebie ocenić?

Bardzo ciekawe. Trudne pytanie, bo tak naprawdę odnosi się ono do naszych własnych potrzeb, prawda? Wszystko zależy od tego, gdzie postawiliśmy sobie limit. Tak naprawdę jedynym miernikiem efektu w czystym SEO (nie mówię o całym marketingu) jest po prostu nasza pozycja, którą zajmujemy w wynikach wyszukiwania. Jeśli naszym celem było wejście do top10 albo bycie najlepszym, czyli mieć najlepszą, top1 pozycję, to jest nasz cel tak naprawdę, z poziomu SEO oczywiście. Z poziomu marketingu to już wygląda troszkę inaczej, oczywiście, bo można mieć pozycję top1 wszędzie, na wszystkie frazy, i nie sprzedawać nic, ponieważ kuleją inne aspekty w naszym sklepie, na przykład kiepski koszyk, opisy… Wszystko po prostu kiepskie, więc ludzie po prostu nie kupują, pomimo że wchodzą i widzą, że te produkty u nas są.

Najlepszym więc miernikiem jest właśnie pozycja, choć ona jest dobrym nie tyle miernikiem, celem, co KPI. Czyli nie powinniśmy rozliczać z naszej pracy wyłącznie pozycjami, ale powinny być dla nas pewnym wyznacznikiem tego, że idziemy w dobrym kierunku, czyli nasze pozycje rosną.

W początkowej fazie działalności naszego sklepu będziemy mieli pozycje żadne, czyli po prostu nie ma nas w Internecie, ale zaczynamy działać i po dwóch, trzech, czterech miesiącach pierwsze frazy pojawiają się w top50, top30, top20. Systematycznie przybywają nowe frazy, coraz więcej, i niektóre z nich są coraz bardziej widoczne, mają coraz lepszą pozycję. Jeśli my widzimy, że to rośnie, że cały czas mamy tą zwyżkę, to właśnie w Senuto jest bardzo fajny wykres, który to prezentuje, bo on pokazuje, na ile fraz jesteśmy widoczni właśnie w wynikach wyszukiwania w czasie. To jest cenna informacja, która pozwoli zbenchmarkować nasz serwis właśnie. Jeśli my cały czas rośniemy, to jest OK.

Wszystko też jest zależne od tego, na jakie ROI liczymy. Jeśli, powiedzmy, w pierwszym roku działalności wkładamy w SEO 50 tysięcy złotych (rzucam liczbę z kosmosu), to jeśli założyliśmy sobie, że ROI ma być 25%, to te 12,5 tysiąca powinno nam przynieść same SEO, żeby mieć ten zwrot. Tyle powinniśmy sprzedać.

Tak naprawdę prawdziwym miernikiem rozliczającym jest sprzedaż, tylko ona jest zależna od bardzo wielu czynników – nie tylko od samego SEO, ale też tego, co się z tym użytkownikiem będzie działo dalej. Ale finalnie tak, to sprzedaż, kasa jest najlepszym miernikiem i to nią powinniśmy się sami ze sobą czy z innymi rozliczać i mówić: Dobra, zarabiamy, czyli jest dobrze. To jest bardzo ważne w przypadku kontraktu z agencjami SEO, jeśli będziemy chcieli outsourcować nasze SEO, bo co się dzieje? Jeśli my nie mamy pojęcia o SEO, czyli właśnie całkowicie w ciemno, bez researchu o SEO idziemy do agencji, to daj Boże, trafimy na bardzo porządną agencję, która naprawdę będzie chciała dbać o nasz biznes (i takich jest dużo, ale nie wszystkie są takie).

Często jest tak, że… żeby to dobrze zabrzmiało, ci, którzy oferują produkty wątpliwe, są najgłośniejsi, najmocniej krzyczą i zgarniają najwięcej klientów, prawda? To chyba jest dosyć popularne, przede wszystkim w mojej branży.

O co chodzi? Jeśli taki klient bez wiedzy trafi do takiej agencji, to ona rzeczywiście pokaże mu na wykresach, że on rośnie, tylko że dobrała mu takie frazy, które dla niej są proste, żeby te efekty na wykresie pokazać, ale niekoniecznie będą to frazy, które będą robiły dobrą robotę klientowi, czyli nie będą robiły sprzedaży.

Właśnie z tego powodu tak ważne jest, żeby zanim zaczniemy działania od SEO – czy to outsourcingu, czy zatrudniając wewnętrznego specjalistę, mieć pojęcie o tym SEO, nie, żeby umieć go zawsze robić, bo tu nie chodzi o to, żeby umieć, ale o to, czego wymagać. Nie muszę umieć produkować samochodu, żeby go kupić, ale pasuje, żebym wiedział o tym samochodzie dość dużo, wiedział, że konkretne skrzynie biegów w tej wersji są problematyczne. Warto wiedzieć takie rzeczy, bo wydajemy na to mnóstwo pieniędzy. Nie musisz umieć coś zrobić, żeby przydała ci się wiedza, żeby to kupić.

Dlatego więc właśnie polecam, żeby jednak o tym SEO właściwie każdy e-Commerce miał pojęcie. Teraz jeszcze jedna… Ja wiem, że chcesz mi już przerwać, słyszę to, ale boję się, że zapomnę tego, a to jest bardzo ważne.

Mów, mów, śmiało.

Chodzi o to, że wszystko teraz zależy od tego, z jakim e-Commerce mamy styk. Jeśli działa on na całkowicie nowej domenie, czyli zaczynamy biznes, wymyśliliśmy nasz własny brand XYZ.pl, kupiliśmy domenę (akurat była dostępna). Super, tylko że z poziomu Google taka domena przez długi czas, czasem nawet dłużej niż rok, cokolwiek byśmy nie zrobili, będzie miała szansę być widoczna na tylko naprawdę proste frazy, mało konkurencyjne. Po prostu trafiamy do takiego sandboxa (my to tak czasami w branży nazywamy), piaskownicy, kwarantanny – o właśnie, słowo na czasie. Trafiamy do pewnego rodzaju kwarantanny, gdzie musimy po prostu wykazać, że nie jesteśmy chorzy na spam przez pierwszy rok i że w tym czasie zdobywamy ruch innymi kanałami, jesteśmy popularni, czyli ludzie linkują do nas, bo tę reputację i popularność się zdobywa w ten sposób. Dopiero po roku, czasem trochę krócej a czasem dłużej, w zależności od biznesu, domeny, bardzo wielu czynników, żeby bardzo w technologię nie wchodzić (to jest lepiej wytłumaczone w kursie).

Chodzi więc o to, że czasami jest tak, że przez pierwszy rok będziemy musieli zainwestować w SEO, licząc się z tym, że na początku nic z tego nie będzie, a dopiero potem. Teraz wyobraź sobie, jeśli zatrudniamy zewnętrzną agencję, jak dużo to wymaga zaufania albo, właśnie, wiedzy.

I teraz jeżeli ta agencja robi coś przez ten rok i nie mamy pojęcia o SEO, to dzieją się dwie rzeczy: albo robi to źle, bo nie umiemy jej kontrolować, albo my frustrujemy się, zaczynamy się wściekać i po jakimś czasie, powiedzmy po roku, zrywamy umowę. Może jednak niesłusznie. Być może trzeba było poczekać. Wyobraź sobie, znam takie przypadki, i to nie jeden. Kurczę, agencja pracowała przez rok, klient już po prostu wychodził z siebie, ale gdzieś się komunikacyjnie nie dogadali po dwóch stronach, więc zerwali umowę. Później strona wystrzeliła do góry. Ta agencja robiła dobrze swoją robotę, tylko być może źle to komunikowała, i strona wystrzeliła, wyszła w pewnym momencie z sandboxa.

Żeby nie przerażać, są na to sposoby. Czasem jest tak, że jeżeli w Internecie nie jesteśmy supermocno przywiązani do naszej marki w nazwie domeny, to da się kupić domeny, które są jakby reużywalne z poziomu SEO. Czyli możemy kupić domenę, która już kiedyś na rynku funkcjonowała i można znaleźć taką, która ma już w jakimś sensie zbudowaną reputację i na niej zbudować swój biznes. Tak też się da.

Czasem robi się mixy strategii, że buduje się część serwisu na typowo PR-owej naszej domenie, a część biznesu buduje się w expirce, takiej domenie, która została przechwycona, była kiedyś używana i ma już reputację. Ale dobra, znów wkraczamy, tylko chcę… Właśnie to jest dopiero teraz kompletna odpowiedź na pytanie: najważniejszą puentą jest to, że może się zdarzyć w wielu biznesach, które są bardzo młode i mają młode domeny, że na poważne efekty trzeba będzie po prostu poczekać.

Znam też parę przykładów właśnie tak naprawdę po obu stronach tego, co mówiłeś, bo też zdarzają się agencje, które czarują gwarancjami na wysokie wyniki i później rzeczywiście się okazuje, że są te wysokie wyniki na frazy kluczowe, które kompletnie nie mają sensu. Nagle okazuje się, że ruch jest duży, konwersja spada i później musi wejść magik, który poprawi współczynnik konwersji i czasami tam się nawet nie da, bo żeby go poprawić, trzeba by było wyciąć ten ruch, który nie ma sensu.

Dokładnie tak.

Zaczynają się robić problemy, bo z jednej strony szkoda ruchu, bo jest, może ktoś tam kiedyś kupi. Z drugiej strony konwersji też nie pokonamy i wychodzi, że mamy coś nierynkowego u siebie na sklepie. Zresztą jestem na grupach SEO na Facebooku i słyszę, że często pojawiają się pytania o opinie na temat agencji, o których już wszyscy wiedzą, że tak nie warto z nimi pracować, ale wielu klientów jeszcze nie wie, a one rzeczywiście krzyczą najgłośniej.

Właśnie… Nie chcę mówić żadnych nazw.

Nie, nie, absolutnie.

Mało tego, każda agencja ma prawo do refleksji, zmiany swojego postępowania, do czego zachęcam. Chciałbym ostrzec, poinformować, że… Może tak, jeszcze lepiej powiem: nawet te agencje mają w sobie dużo dobra i są w stanie pracować bardzo starannie i bardzo dobrze pod warunkiem, że to my do nich przyjdziemy i powiemy, czego chcemy i będziemy wymagali, żeby to było w umowie.

Jeśli my określimy warunki brzegowe, na jakich chcemy pracować, to w najgorszym wypadku ta agencja powie: „Nie, my się tego nie podejmiemy”. Super! Najlepszy moment. Nikt się jeszcze nie wkurzył na siebie, prawda? Po to jest więc potrzebna biznesowi ta wiedza o SEO. Będzie potrafił zamówić tę usługę lepiej, bo powie agencji, czego oczekuje.

W takim razie mam jeszcze do ciebie trzy pytania z sekcji inspiracyjnej. Już o mitach trochę wspomniałeś przy tym, gdy opowiadałeś o opisie produktu, że tam ludzie wymieniają 10 razy tę samą frazę kluczową i liczą, że im to pomoże. Czy są jakieś inne twoje ulubione mity o SEO, które cały czas ktoś powiela, a one albo nie pomagają, albo nawet bardziej szkodzą?

Wiesz, o takich, które szkodzą, trudno mi powiedzieć. Kurczę, mity! Ja już zapomniałem w ogóle o mitach, że one istniały w SEO. Właśnie, jest jeden fajny mit o SEO, że umiera. Wiesz co? Słuchaj! Zaczynałem amatorsko w 1998 roku, zawodowo tak naprawdę w 2008 roku. Od tamtej pory, od tego 2008 roku, co roku, gdy są jakieś prognozy na następny rok i tak dalej, to ciągle słyszę, że SEO umiera, że już kończy się. Tymczasem co rok notują coraz większe wpływy, bo często branże robią sobie przeróżne badania. Mierzymy, co jest coraz większe, ma coraz więcej przychodów, adeptów, profesjonalizuje się.

Wyszedł z takiej własnej piaskownicy, czyli nie jest już taką amatorszczyzną, tylko naprawdę profesjonalną branżą o przychodach blisko pół miliarda w skali kraju (pewnie nawet więcej, jeśli na to spojrzeć jeszcze staranniej). To SEO nie umiera tak naprawdę, tylko po prostu doskonale sobie radzi. Ja przewiduję, że tak naprawdę lata świetności są jeszcze przed nami, więc to jest jeden z takich mitów, który zawsze mnie śmieszy.

Mówiłeś o tym, że SEO rośnie. Ja też myślę, że ewoluuje. Ewoluuje, bo algorytmy Google cały czas się zmieniają. Wydaje mi się, że jest to też związane z jednym mitem odnośnie do linkowania. Kiedyś linkowanie polegało też na czymś zupełnie innym niż dzisiaj. Myślę, że wielu osobom może się w ogóle źle kojarzyć to zagadnienie – jeszcze z tymi zamierzchłymi czasami, gdzie się budowały jakieś farmy linków i później trudno było się tego pozbyć.

Dzisiaj też się buduje, tylko w bardzo profesjonalny sposób, zupełnie inaczej. Wyobraź sobie, że dziś strony zapleczowe buduje się w taki sposób, że trafiasz na nie, jeśli jesteś dość aktywnym użytkownikiem Google’a, czyli często wyszukujesz informacje. Większość z nas w kraju właśnie takim jest. Jestem przekonany, że w każdym tygodniu trafiasz na dziesiątki stron, z których czerpiesz wiedzę, czasami inspirację, a te strony powstały dla SEO. Są tak dobrze zrobione i pod użytkownika, że nie jesteś w stanie się tego domyślić.

To zdecydowanie coś zupełnie innego niż 15 lat temu, gdy rzeczywiście kupowało się 1000 linków za 30 złotych.

Do dzisiaj są. To właśnie kolejny mit, że wystarczy na Allegro kupić linki i będzie się miało fajne SEO. Do dziś można kupić na Allegro 100, 200 linków za 30 złotych. Do dziś to jest.

Z pół roku temu, troszkę więcej, mój bardzo dobry znajomy, Mateusz Dela, przetestował to. Kupił taką paczkę, wrzucił na swoją stronę, sprawdził czy działa i kompletnie żadnego efektu. Zero, nic, nawet jednego ruchu. To już są przeważnie linki tak złej jakości linki, że naprawdę nie mają prawa nic dać.

Jedyny benefit, a jednocześnie przekleństwo dla branży jest taki, że kiedyś za takie zestawy złych linków można było po prostu dostać mocno po łapach łącznie z banem naszej strony. Dziś jest o niego wiele trudniej, trudno jest wypieprzyć naszą stronę z wyników wyszukiwania. Częściej jest sytuacja, w której Google po prostu nie bierze tych linków pod uwagę, co jest dobrym krokiem w kierunku właścicieli stron, czyli nie ryzykują tak bardzo, jak kiedyś, ale jest krokiem w złą stronę, jeśli chodzi o SEO-wców, ponieważ próg testowania linków nam właśnie się wysypał.

Coraz trudniej jest testować, bo kiedyś test był prosty. Waliłeś jakimś systemem w jakieś konkretne modele linku, żeby zobaczyć, czy działa, czy nie, i był na przykład ban. Dostawało się karę, bana, i było wiadomo, że nie działa. Dziś określenie tego jest po prostu dużo trudniejsze. Wyizolowanie środowiska testowego jest dzisiaj po prostu bardzo trudne.

W takim razie gdyby ktoś chciał trochę pogłębić swoją wiedzę (oczywiście twój kurs będzie podlinkowany, bo jest wartością samą w sobie, a zresztą cały czas puchnie i uzupełniają się te tematy, więc myślę, że będzie coraz lepiej), natomiast czy są inne materiały, które byś polecił początkującym adeptom SEO, które mogliby sobie przeczytać, obejrzeć, posłuchać? Może są jakieś twoje ulubione strony, na które wchodzisz?

Ja mam założone Feedly dla stron z całego świata. Trafiam na ciekawe artykuły czy opracowania właściwie na całym świecie. Nie jest tak, że najczęściej trafiam na jednym konkretnym typie stron.

Dużo fajnych opracowań jest na Search Engine Journal. Niestety, ta strona jest po angielsku, ale jest całkiem ciekawa. Z polskich źródeł, pomimo że czasem są niemetodyczne albo… Od początku. Polecam dodać się do grup SEO typu, na przykład, SEO/SEM Polska na Facebooku. Pomimo, że ta grupa czasem będzie sprawiała wrażenie, że ludzie potrafią tam się tylko kłócić albo śmiać z siebie, to każdego dnia pojawia się tam po kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt czasem ciekawych wątków tematycznych, pytań, opracowań, linków, które będą bardzo rozwijały naszą wiedzę i obywały nas z tą branżą SEO. Mało tego, jest tam ponad 35 tysięcy osób.

To powoduje, że gdy ktoś w odpowiedzi na czyjejś pytanie udziela złej, głupiej albo nieprecyzyjnej odpowiedzi, to momentalnie jest komentowane przez kolejne osoby. Dzięki temu bardzo często jesteśmy w stanie szybko złapać, czy jakiś pogląd, który nawet my mieliśmy, jest prawdziwy czy też nie. Dzięki temu możemy też swoją wiedzę rozszerzać.

Pojawiają się tam pytania zarówno dość mocno zaawansowane, jak i bardzo, bardzo banalne. Kiedyś, dawno temu było tak, że były jakieś śmieszki z takich prostych pytań. Dziś się już nikt nie śmieje, branża właśnie dorosła i każdy rozumie, że za prostym pytaniem kryje się potencjalny klient, więc trzeba rzeczowo i mądrze odpowiedzieć.

Z książek trudno mi coś polecać z tego względu, że wiedza o SEO jest dynamiczna i szybko się zmienia, przez co ja właśnie postawiłem na online kurs wideo, w którym mogę w miarę prosty sposób w przypadku zmian w branży modyfikować materiały i dogrywać nowe odcinki, dzięki temu utrzymywać kurs cały czas w pozycji aktualnej, dostosowanej do aktualnej wiedzy. Z ostatnich ciekawych rzeczy polecam też spojrzeć sobie na stronę na YouTube… To się nazywa fanpage, czy nie? To się chyba tam jakoś inaczej nazywa.

Kanał.

O, właśnie, kanał; na kanał firmy firmy LinkHouse i Senuto. Polecam na oba spojrzeć. Tam jest całkiem sporo różnych webinarów, które były nagrywane na przestrzeni tego roku i poprzednich lat. Polecam poprzeglądać je sobie. Często jest tam bardzo dużo interesującej wiedzy. Można śmiało pominąć te, które są ze mną, jeśli ktoś już ma kurs, bo wtedy to już będzie przesada i zacznę wychodzić z lodówki. To by było za dużo. Naprawdę polecam te kanały.

Polecam również SEMrush, który też ma, nawet po polsku, bardzo fajne webinary. Teraz już troszkę mniej, ale w swoim czasie miał kilka naprawdę rewelacyjnych webinarów, które są po prostu must be, jeśli chodzi o nawet podstawową wiedzę o SEO. Warto na nich być. Miłosz Krasiński, Semrush i webinar – te cztery frazy wpisać w YouTube, to pewnie znajdzie się te webinary, były świetne. Polecam od nich zacząć. A tak to regularnie przeglądać różne serwisy.

W Polsce jest taki serwis, który nazywa się Planeta SEO. Też go polecam wręcz sobie subskrybować. Dlaczego? Ponieważ ten serwis nie zajmuje się publikacją własnych newsów czy informacji, tylko je agreguje. Jest takim publicznym kanałem RSS, który pozwala nam wiedzieć, co się po prostu dzieje w branży. Akumuluje zajawki i linki do publikacji, które pojawiają się na polskim rynku, i chyba nie tylko polskim, związane właśnie z SEO.

Najważniejszą rzeczą jest praktyka, czyli nawet, jeśli nie wystartowaliśmy swojego biznesu, e-Commerce… Kurczę, hosting i domena kosztuje tak naprawdę łącznie 20 złotych. 12 złotych domena.pl, hosting może niech będzie 20, ale to i tak są śmieszne pieniądze. Kupić, założyć nawet prostego WordPressa, cokolwiek, i praktykować, testować, patrzeć, z czym to się je, rozwijać i dzięki temu mieć naprawdę pojęcie o tym, jak funkcjonuje SEO. To jest najlepsze, co można zrobić, tylko to oczywiście dotyczy osób, które są bardziej skłonne postawić na to, że będą same ogarniały sobie SEO. Jeśli ktoś jest niemalże zdecydowany, że chce sobie outsource’ować te usługi, zazwyczaj taki kurs jak mój wystarczy po to, żeby złapać ten flow i rozumieć, czego wymagać w agencji.

Na obronę, gdyby ktoś miał wątpliwości, najważniejszą rzeczą jest ta, że mój kurs jest widoczny właściwie wszędzie w branży SEO, właściwie w każdym kanale, w którym są ludzie z naszej branży. Ma już ponad 1300 klientów, kursantów w tym momencie, i do tej pory nie pamiętam, czy ktoś merytorycznie cokolwiek mi zarzucił. Nie pamiętam takiej rzeczy. Są oczywiście jakieś drobne feedbacki, na przykład: „Grzegorz, mogło być więcej slajdów”, gdzie ja odpowiadam, że właśnie nie chcę, by było ich więcej. Jestem jak ten kucharz w restauracji: „W mojej restauracji podaje się takie żarcie i tyle. Nie będę dostosowywał żarcia pod każdy stolik”. Trzeba się z tym liczyć, ale to jest bardziej feedback. Merytorycznie nie było zarzutu od początku istnienia kursu, więc to jest dobra rekomendacja też dla mnie. Sam też nie jestem człowiekiem, który uważa, że zjadł wszystkie rozumy, więc od początku się tego bardzo bałem, jaki będzie feedback, jak ludzie to merytorycznie ocenią. Na razie jest bardzo dobrze, co jest dla mnie jeszcze większą nobilitacją, żeby to tworzyć dalej.

To będzie pokaźna baza wiedzy. Ja to wszystko obiecuję podlinkować. Mam nadzieję, że zapisałem. Jeśli nie, to po przesłuchaniu jeszcze raz na pewno to wszystko pouzupełniam. Ale fajnie, wiesz? Ja też wychodzę z założenia, że może nie wszystko na raz, ale warto sobie po trochu tę wiedzę zdobywać, być na bieżąco i rzeczywiście chociażby po to, żeby nie pozwolić agencji robić głupich rzeczy, nawet jeżeli oni nie robią tego specjalnie. Często tak jest, że agencja sobie wymyśli jedno, twój biznes jest zupełnie inny i oni będą robili to jedno, a ty nie będziesz miał z tego zysku, nie?

Dokładnie tak, po prostu nie zrozumieli naszego biznesu albo my im go źle wytłumaczyliśmy.

W takim razie ostatnie pytanie, które zadaję wszystkim swoim gościom, bardzo inspiracyjne i brzmi: Gdybyś miał zostawić słuchaczy z jedną myślą, apelem, hasłem, czyli taką jedną rzeczą, którą byś chciał, żeby każdy, kto odsłucha ten odcinek, wziął sobie do serca i zachował na dłużej, to co by to było?

Oj, o kurde. Ja przeglądałem pytania, jednak tego chyba nie widziałem. Ale wiesz co, chyba już wiem. Chyba taka jedna rzecz, która najbardziej mi towarzyszy od dawna i uważam, że jest najlepszą poradą, jakiej można udzielić, jeśli ktoś po prostu wydaje pieniądze na inwestycje: żeby opierać wszystkie swoje decyzje o dane, a nie o wyobrażenia. Po prostu, żeby nie dać się nabić w butelkę.

Super, dzięki za tę myśl. Dzięki za twoją wiedzę i za tę ponadgodzinną rozmowę. Trzymaj się i do usłyszenia następnym razem.

Dzięki serdeczne, trzymaj się!