30:57 Odcinek 029

Rok 2020 w e-Commerce – jak wyglądał moimi oczami?

Jak wyglądał 2020 rok w e-Commerce? Jak pandemia koronawirusa wpłynęła na sprzedaż? Które trendy pozwalały osiągnąć przewagę konkurencyjną? Czego oczekiwali klienci? Cóż, na pewno był to rok inny niż wszystkie, więc przeżyjmy go wspólnie jeszcze raz.

W tym odcinku omawiam najważniejsze statystyki i wydarzenia, które charakteryzowały e-Commerce w 2020 roku. Dowiesz się też, jakie trendy dawały firmom przewagę konkurencyjną, a dzięki temu łatwiej będzie Ci planować kolejny rok rozwoju Twojej sprzedaży internetowej.

Listen to „029 – Rok 2020 w e-Commerce – jak wyglądał moimi oczami?” on Spreaker.

Dodatkowe materiały

W tym roku pojawiło się sporo raportów. Z tych, które czytałem i uznałem za wartościowe:

Jeśli uważasz, że jakiegoś brakuje, daj znać – uzupełnię 🙂


Transkrypcja odcinka

W chwili, w której nagrywam 29 odcinek, 2020 rok zmierza pomału ku końcowi. Chociaż gdyby po 31 grudnia zaczął się 32 grudnia, to chyba nikogo by to nie zaskoczyło. To, co działo się w tym roku, na pewno skłania do głębokich przemyśleń. W mojej ponad 30-letniej karierze na stanowisku człowieka w pracy zwanej życiem na pewno był to rok najbardziej zakręcony, dziwny i nieporównywalny z żadnym poprzednim. Ale był to też rok na swój pokręcony sposób wartościowy.

Pandemia koronawirusa, bo to był główny bohater 2020 roku, zmusiła praktycznie nas wszystkich do zmian. Takich zmian, które dotyczyły wielu różnych obszarów, zarówno tych prywatnych, jak i zawodowych.

Na poziomie biznesowym na przykład wiele firm w przeciągu dosłownie kilku dni musiało pokonać bariery technologiczne i mentalne, żeby zmienić model pracy ze stacjonarnego na zdalny. Przejść ze spotkań na żywo do spotkań w Internecie. Nauczyć się pracy i mierzenia się z codziennością w środowisku rozproszonym.

I są firmy, którym przyszło to stosunkowo łatwo. Chociażby większość branży IT. Pamiętam, że my podjęliśmy decyzje o przeniesieniu pracy na zdalną w czwartek 12 marca, no a w piątek okazało się, że proces i tak od poniedziałku musiałby się wydarzyć i właściwie ta decyzja podjęłaby się wtedy sama. To jeden z przykładów, gdzie przechodzenie na zdalne przebiegało bezboleśnie (przynajmniej w miarę bezboleśnie). Ale co na przykład z firmami handlowymi z sektora B2B, gdzie sprzedaż opiera się o relacje i ciężką pracę w terenie? Te firmy, które nie są dojrzałe technologicznie, albo po prostu przez kilkadziesiąt lat funkcjonowały w modelu stacjonarnym niekoniecznie miały tak łatwo i nie wszystko tam poszło tak gładko i przyjemnie.

Nie było jednak wyjścia i z mniejszym lub większym trudem zaczęliśmy pracować z domów. W konsekwencji okazało się, że może wcale nie trzeba pokonywać tych kilkuset kilometrów dla dwugodzinnego spotkania, bo równie dobrze można zrobić telekonferencję, co jeszcze do niedawna było nie do pomyślenia. Chociaż umówmy się, że to też nie był wniosek, który pojawił się w firmach z dnia na dzień, bo też znam przykłady, gdzie handlowcy na pracy zdalnej byli pod dużą obserwacją zarządu, czy w ogóle pracują, szukało im się trochę zadania na siłę i trudno było uwierzyć, że ludzie, którzy na co dzień jeżdżą, z pracy w domu będą wyciągali takie samo maksimum.

Skoro już o pracy zdalnej i siedzeniu w domu mowa, to tam też pojawiły się wyzwania. Musieliśmy przecież trudy pracy (i to często niejednej osoby, bo pracował przykładowo mąż z żoną) połączyć z trudem wychowywania dzieci, które uczyły się w tym czasie zdalnie i wyglądało to bardzo różnie w zależności od tego, do jakiej te dzieci chodziły szkoły, w jakim były wieku i jaki miały program nauczania. Dla wielu rodzin to w ogóle był bardzo poważny egzamin ze spędzania razem czasu i poznawania się na nowo. W tym wypadku też trzeba sobie powiedzieć, że niektóre rodziny zdały ten egzamin śpiewająco, a innym poszło zdecydowanie gorzej.

Koronawirus istotnie wpłynął też na to, jakie mamy w życiu priorytety. Jak się okazało, można tym samym samochodem pojeździć rok dłużej i nic właściwie się nie stanie. Może niekoniecznie trzeba wydawać tyle pieniędzy na ubrania, na biżuterię i na drogie dodatki. Tym bardziej że często bywały ważniejsze obszary, gdzie te pieniądze trzeba było wydawać. Szczególnie wtedy, kiedy nad głową wisiało ryzyko straty pracy.

Inaczej mówiąc, koronawirus pokazał nam wszystkim, że można być szczęśliwym nawet w świecie, w którym tak naprawdę niewiele można. Trzeba tylko inaczej spojrzeć na to, co nas otacza.

Ale w tym wszystkim nie można nie mówić o tej drugiej stronie medalu, tej gorszej. Trzeba wspomnieć o tych wszystkich dramatach, które wydarzyły się w tym czasie. O niepewnym i surowym rynek pracy w wielu branżach, o pozamykanych biznesy, czy nawet o firmach, które musiały ogłosić upadłość. Mniej lub bardziej poważne konsekwencje zdrowotne dla milionów ludzi na całym świecie to też jest coś, czego nie da się ominąć, mówiąc o 2020 roku.

Mówiąc szczerze, mi jest stosunkowo łatwo mówić o 2020 roku i o pandemii, no bo poza ograniczeniami i przeniesieniem się na tryb zdalny, w zasadzie innych problemów nie odczułem, powiedziałbym nawet, że wręcz przeciwnie. Takim najważniejszym chyba problemem i moją bolączką było to, że nie mogłem się tyle spotykać z klientami, ile bym chciał, a bardzo lubię  to robić. Ale per saldo wyszło bardzo dobrze. Głównie dlatego, że e-Commerce miał się też całkiem nieźle. Ale już właścicielom w branży fashion, szczególnie z silnym kanałem off-line, niekoniecznie było tak miło. Pamiętam, jak do jednego z odcinków szukałem przedstawiciela branży fashion, to było jakoś w kwietniu. Wtedy jedni e-Commerce managerowie nie mieli czasu, bo mieli bardzo dużo pracy, a inni najzwyczajniej w świecie nie mieli ochoty, bo był to dla nich tak trudny okres, że nie do końca chcieli o nim rozmawiać.
I tak sobie myślę, że patrząc na to wszystko w dłuższej perspektywie, jedno jest pewne – nikt nie spodziewał się tak zwariowanego roku i myślę, że poza bardzo specyficznymi i wąskimi obszarami czy też osobami, to w ogólnym rozrachunku raczej niewielu z nas życzyłoby sobie powtórki w 2021.

Ale czemu o tym mówię i dzielę się z Tobą swoimi filozoficznymi przemyśleniami?

Otóż mówię o tym wszystkim dlatego, że nie sposób podsumować 2020 roku bez dobrego zobrazowania sytuacji. W końcu dla e-Commerce to też był rok dużych wyzwań, których jeszcze w grudniu 2019, kiedy nagrywałem odcinek o trendach na 2020, raczej nikt się nie spodziewał. Gdybym powiedział firmie ze sprzętem sportowym do uprawiania fitness w domu, że w marcu zabraknie jej sprzętu i nie będzie wyrabiać się z obsługą i wysyłaniem paczek na magazynie, to bym usłyszał prawdopodobnie zbiór nie do końca miłych słów o moim zdrowiu psychicznym. A tak przecież dokładnie tak było.

Prześledźmy więc razem, jak to wszystko wyglądało w praktyce.

Jak wyglądał 2020 rok z perspektywy firm?

2020 rok w e-Commerce zapowiadał się na początku zupełnie normalnie. Ja (i nie tylko ja, bo wielu innych ekspertów też) przewidywałem, że będzie to przede wszystkim rok wzrostów i inwestycji firm w nowe technologie, czyli ogólnie rzecz biorąc, że w sprzedaży elektronicznej będzie fajnie, rozwojowo i na bogato. Zresztą już od wielu lat mówi się, że firmy, które jeszcze nie sprzedają w sieci, zaczynają tracić coraz więcej w stosunku do konkurencji i 2020 rok miał te różnice nadal pogłębiać.

I tak to wszystko sobie pomalutku płynęło i płynęło, aż przyszedł 13 marca, notabene piątek. Pamiętam tę datę bardzo dobrze, bo to był ostatni dzień, w którym spotkałem się z klientem w sprawie wdrożenia nowego projektu e-Commerce i jeszcze po spotkaniu wpadłem na siłownię, która była wyjątkowo pusta, nawet jak na porę (to było coś koło 15:00, czyli taki moment, w którym już dość dużo ludzi powinno tam być).

W mojej ocenie 2020 rok trzeba osobno analizować i wspominać dla okresów do 13 marca i później. Do dnia 13 marca było sielankowo, a 13 marca wydarzyło się coś, co zdefiniowało kolejnych 9 miesięcy w sprzedaży elektronicznej i sprzedaży w ogóle, a przy okazji ogólnie w społeczeństwie w Polsce. To właśnie tego dnia został wprowadzony w Polsce stan epidemiologiczny, a co za tym idzie – grube obostrzenia w funkcjonowaniu sklepów stacjonarnych, czy może nawet bardziej biznesów w ogóle i do tego wszystkiego pojawiły się ograniczenia dla ludzi w poruszaniu się. Czyli, mówiąc krótko lockdown, chociaż były różne fikuśne nazwy na to, co się wydarzyło.

Ten moment i jego późniejsze konsekwencje trzeba rozpatrywać na przynajmniej trzech najważniejszych poziomach.  I pierwszym puzzlem w układance były firmy. Tutaj wystąpiło tak naprawdę kilka różnych scenariuszy.

Przede wszystkim konsekwencje dla danej firmy były wypadkową tego, czy ta firma została ograniczona w sprzedaży off-linowej, czy miała zdywersyfikowane kanały sprzedaży również w on-line, czy była to firma B2B, czy B2C i na koniec, w jakiej branży sprzedawała swoje produkty. Zobacz, że to daje dość sporo różnych kombinacji i prawdę mówiąc, wszystkie z nich wystąpiły na rynku.

Skrajnie negatywny przypadek to były firmy, które sprzedawały tylko za pomocą salonów stacjonarnych, nie miały w ogóle sklepu internetowego i zostały zamknięte. Tam było po prostu pozamiatane, bo właściwie taka firma mogła albo szybko się przebranżowić (co nie zawsze jest takie proste), albo odpalić sprzedaż w Internecie, albo zacisnąć zęby i jakoś wytrzymać, w międzyczasie ocieplając swój wizerunek działalnością charytatywną. Aha, jeszcze przy okazji, tu ważne jest to, że tak na dobrą sprawę nikt nie wiedział, ile to zamieszanie potrwa (chociaż raczej przewidywania były na poziomie tygodni, może paru miesięcy), więc tak naprawdę każda decyzja biznesowa była obarczona jakimś ryzykiem. Trzeba dodać, że zmiany były ogłaszane w cyklach dwutygodniowych, więc dawało to jakieś złudzenie, że wystarczy się chwilę pomęczyć, a potem będzie dobrze. Zazwyczaj nie było, co też niezbyt pomogło. Czyli to był taki zły agile, że były sprinty co dwa tygodnie i co dwa tygodnie zamiast coś fajnego, to pojawiały się coraz trudniejsze informacje i ten projekt pandemiczno-koronawirusowy się tak staczał i staczał.

Na drugim biegunie, czyli ten skrajnie pozytywny przypadek to firmy, którym nic się nie zamknęło, miały dobrze zdywersyfikowaną sprzedaż w Internecie, a w ich segmencie wystąpił na dodatek zwiększony popyt. I było kilka takich branż, o których można powiedzieć, że pandemia i ogólnie 2020 rok był bardzo dobry. O nich jeszcze dzisiaj wspomnę, ale warto tutaj powiedzieć, że w tym konkretnym przypadku też oczywiście występowały problemy, bo nagle trzeba było obsłużyć pik, do czego nie wszystkie firmy były przygotowane, a przy okazji zaczęło brakować towaru, bo porozrywały się łańcuchy dostaw. Więc niby za dużo zamówień to problemy, które każdy chciałby mieć, no ale jednak były to problemy.

Pomiędzy tymi skrajnościami były wszystkie odcienie szarości, czyli na przykład firmy B2B, które co prawda mogły handlować, ale musiały nauczyć się sprzedaży bez udziału handlowców w terenie, albo umożliwiając swoim klientom realizację zakupów samoobsługowo, albo przenosząc budowanie tych relacji do Internetu, co jak już wiesz, nie było takie proste.

Inny przykład na skali szarości to firmy, które miały zamknięte oddziały, ale miały porządnie rozbujany e-Commerce. Tu z kolei bardzo duże znaczenie miała skala prowadzonej działalności. Niektórym udawało się wyrównać straty, bo zmieniły się oczekiwania klientów, innym nie. No i łatwo sobie to wyobrazić – jeżeli firma miała sklep internetowy i 100 oddziałów w całej Polsce, to trudno było wszystkich klientów z tych 100 oddziałów przenieść do Internetu, więc to przeniesienie nie dało takiego przychodu, jaki dałyby po prostu funkcjonujące oddziały. Dużo też zależało od samej branży, bo niektóre musiały zmierzyć się ze zmniejszonym popytem, więc nie dość, że w oddziałach nikt nie kupował, bo były zamknięte, no to w Internecie też to raczej spadło, bo były ważniejsze wydatki.

Więc z punktu widzenia biznesu od 13 marca 2020 rok upłynął pod znakiem dużego zamieszania, które ogólnie było związane albo z za małą sprzedażą, albo z za dużą sprzedażą. Dla e-Commerce oznaczało to przede wszystkim powstanie kilku tysięcy nowych sklepów internetowych i bardzo duże inwestycje w sprzedaż, magazyn i logistykę. Gdybyśmy cofnęli się o rok, to wtedy mówiłem, że e-Commerce będzie się rozwijał. To, czego nie przewidziałem i mi umknęło to fakt, że w jeden rok rozwinął się na poziomie około 3-4 lat, może nawet więcej. Nic tak nie zmotywowało firm do cyfrowej transformacji, jak pandemia. Chyba najlepiej obrazują to prognozy wartości rynku. Prognozy dla B2C, które miałem okazje przeglądać, wahają się między 80 a 100 miliardów złotych. Jeszcze oczywiście nie ma potwierdzenia w raportach, ale nie brzmi to, jak jakieś science fiction. Czyli przy dobrych wiatrach segment B2C urośnie nawet dwukrotnie w stosunku do poprzedniego roku. Z B2B niestety nie znalazłem prognoz, ale od kilku lat mówiło się, że w 2020 wartość rynku zakręci się w okolicach 350 miliardów złotych. Nie będę strzelał lepszą liczbą, ale sądzę, że będzie o wiele wyższa, niż wtedy przewidywano, skoro w B2C był taki skok.

Więc w ogólnym rozrachunku firmy na e-Commerce zarobiły dużo więcej, niż przewidywano, ale to czy w konkretnej firmie oznaczało to wzrost przychodów w ujęciu całościowym, było już bardzo indywidualną sprawą. Tak to wszystko wyglądało z punktu widzenia firm.

Jak rok 2020 wpłynął na ludzi?

Drugi poziom analizy wydarzeń po 13 marca 2020 to ludzie. Jak koronawirus wpłynął na społeczeństwo? Podzielił ludzi na trzy grupy.

Na pewno była grupa, która postanowiła się izolować. To znaczy, kontakt z rzeczywistością został w tej grupie ograniczony do minimum, ludzie starali się unikać tłumów, a z domu wychodzili raczej z musu, niż dla zabawy. I warto tutaj powiedzieć, że zakupy to bardziej zabawa, niż mus. Była też grupa, która żyła tak, jak żyła i ograniczały ją jedynie obostrzenia odgórne, czyli na przykład zakaz handlu w poszczególnych branżach. Trzecia grupa to ludzie pomiędzy czyli tacy, którzy najchętniej żyliby tak, jak grupa druga, ale jak zobaczyli kolejki do sklepu, bo nawet nie mówię o tym, co się działo w sklepie, to mówili „nara” i szli do domów.

I tak to się ciągnie już 9 miesiąc, z tą różnicą, że sytuacja mocno zmienia liczność poszczególnych grup. No bo raz obostrzenia są większe, raz mniejsze, podobnie z liczbą zachorowań. Przykładowo na wakacje, kiedy wszystko się w miarę ustabilizowało, nad polskim morzem można było odnieść wrażenie, że świat wrócił całkowicie do normy, a potem na jesień przypomnieliśmy sobie, że jednak nie.

Wyłania się stąd jeden wniosek dla sprzedaży elektronicznej – jeśli te zmiany w tym, jak funkcjonowali ludzie, miały mieć wpływ na e-Commerce, to raczej pozytywny. No bo jeśli ktoś kupował on-line, to dalej kupował on-line. Ale jeśli ktoś tego nie robił, bo na przykład nie czuł się z tym komfortowo, albo nie był zbyt biegły technologicznie, to teraz zmieniły się reguły gry. Przy założeniu, że człowiek chce się izolować, to niezależnie od wieku i preferencji zakupowych, po prostu nie było wyjścia, więc e-Commerce raczej mógł tylko rosnąć.

No i urósł, o czym świadczyły zaktualizowane prognozy w raportach. I jeśli miałbym wskazać swoja ulubioną liczbę w 2020 roku (i chciałbym, żebyś też ją zapamiętał), to z pewnością będzie to 73. To właśnie 73% Internautów w raporcie „E-Commerce w Polsce 2020” zadeklarowało, że dokonało kiedyś zakupu w Internecie. To odpowiada około 20 milionom Polaków, czyli lekko ponad połowie społeczeństwa. I sama ta liczba jest duża, ale jeszcze ważniejsze jest to, że e-Commerce zaliczył wzrost o 11p.p., gdzie dla porównania w poprzednim roku wzrost był tylko o 6p.p.

Jeśli spojrzysz w ogóle w ten raport, to zobaczysz, że w zasadzie każda grupa docelowa ma już swoją reprezentację w Internecie i kupuje. Oczywiście po pandemii ten trend może się odwrócić i ci ludzie, którzy przyzwyczajali się do e-Commerce, jak otworzy im się galerie, to szybko się odzwyczają, natomiast te wzrosty i tak są niebagatelne i ten odpływ na pewno też nie będzie stuprocentowy. Zresztą omawiałem to też w odcinku 19, więc jeżeli chcesz lepiej zgłębić statystyki z raportu „E-Commerce w Polsce 2020” to warto posłuchać, bo jest tam dużo fajnych i inspirujących danych.

Więc w kontekście ludzi 2020 rok zwiózł e-Commercowi bardzo dużo nowych klientów, którzy prawdopodobnie zostaną na dłużej. I dzięki temu przy okazji dość skutecznie wytrącił argument pt. „moich klientów nie ma w sieci”. Najprawdopodobniej są, więc warto (jeśli Cię jeszcze tam nie ma) się w Internecie pojawić.

Jak w 2020 roku zmieniły się potrzeby zakupowe?

Ostatnie spojrzenie na rzczywistość e-Commerce w okresie pandemii będzie z punktu widzenia potrzeb zakupowych.

Najważniejsze w tym wszystkim było tak naprawdę to, że ludzie zamknęli się w domach lub zostali zamknięci w domach, wbrew własnej woli lub zgodnie z własną wolą. Nieważne. Ale ten jeden fakt bardzo istotnie wpłynął na decyzje zakupowe. Z jednej strony siedzenie w domu oznaczało konieczność zabicia nudy, zbudowania sobie stanowiska pracy i też do nauki. A z drugiej siedzenie w domu to zupełnie inne potrzeby dotyczące na przykład ubioru, bo i tak nie bardzo było się gdzie stroić. Poza tym czasami człowiek siedział w domu, bo miał home office, a czasami, bo stracił robotę. Bardzo dużo ludzi tak naprawdę nie wiedziało, co będzie z ich pracą w perspektywie kilku następnych miesięcy.
A to z kolei wpłynęło na ograniczenia w wydawaniu pieniędzy.

To z kolei pokazuje to raport „Omni-commerce. Kupuję wygodnie”, według którego 33% internautów zrezygnowało z zakupów przyjemnościowych, a 55% ograniczyło większe zakupy (czyli na przykład wyposażenie domu). Zresztą raport „Omni-commerce. Kupuję wygodnie” też był omawiany w podkaście i był to odcinek 17, więc znowu – jeżeli czujesz potrzebę zgłębienia tamtych statystyk, to znajdziesz je w tamtym odcinku. Ja uważam, że warto, bo tam też było dużo fajnych informacji, szczególnie w kategorii omnichannel, co, jak wiadomo, jest cały czas trendem i cały czas strategią, którą coraz bardziej warto u siebie wdrożyć.

Co z tych zmienionych potrzeb użytkowników właściwie wyniknęło?

Branże, które dostały wiatru w żagle przez zmienione potrzeby, to na pewno:

  • drobna elektronika,
  • spożywka,
  • akcesoria fitness do ćwiczenia w domu,
  • gry i zabawki,

czyli generalnie te branże, które pozwoliły ludziom jakoś wytrwać tych kilka miesięcy w domach prywatnie i służbowo. Był taki moment, że kamery internetowe kosztowały naprawdę bardzo duże pieniądze, bo zaczęło ich po prostu brakować, a ludzie potrzebowali ich do telekonferencji.

Gorzej zdecydowanie miało fashion i luxury, czyli branże, które nie do końca są tymi branżami pierwszej potrzeby. One po prostu padły ofiarą zaciskania pasa. Z uprzejmości nie wspomnę o sprzedaży biletów na koncerty, bo to już jest w kategorii „niehumanitarne”.

Z problemami w związku z tym tak naprawdę musieli zmierzyć się wszyscy, bo za mało zamówień to na pewno nic fajnego, ale za dużo na dobrą sprawę też, szczególnie z porozrywanymi łańcuchami dostaw. Znam takie historie, gdzie zamówienia mój klient miał już w kwietniu, a przewidywane dostawy z Chin miały przyjechać w sierpniu. No i naprawdę można się wściec, jak okazja życia przelatuje przed oczami, bo były segmenty w Polsce, gdzie jedna firma nie miała towaru na magazynie, ale druga jeszcze tak – więc ta druga miała eldorado, a ta pierwsza się wściekała.

W tym całym zamieszaniu można mówić, która branża miała lepiej, a która gorzej, ale trzeba powiedzieć, że wygrał tak naprawdę cały e-Commerce, który przez to, co się wydarzyło, z „must have” stał się często dla firm „to be or not to be”, co było widać szczególnie w popłochu, z jakim niektóre firmy szukały możliwości szybkiego wejścia w on-line. Branża poznała w 2020 roku historie wdrożeń sklepów w kilka dni, pomijając już skuteczność tego typu projektów, bo trudno wdrożyć skuteczny e-Commerce tak krótko, ale oczywiście sklepy się dało tak szybko postawić. I oczywiście nie wszędzie Internet był remedium na wszystkie problemy, bo trzeba pamiętać, że na przykład dla takiej branży fashion przeniesienie klientów do Internetu wcale nie musiało oznaczać wyjścia na plus w ujęciu rocznym, zależało to w dużej mierze od popytu, ilości zamkniętych salonów, czasu zamknięcia, poziomów cenowych towarów i tak dalej. Ale przynajmniej e-Commerce dawał firmom realne szanse na łagodzenie konsekwencji.

Więc szybko podsumowując, pandemia koronawirusa w 2020 roku zmieniła oblicze e-Commerce w sposób nieprzewidziany, głęboki i na wielu poziomach. Spowodowała przy tym wiele problemów, ale dała też porządnie zarobić w niektórych branżach. O tym, jakie będą skutki w 2021 roku, dowiesz się już w kolejnym odcinku, w którym omówię trendy na 2021 rok. Od razu zapowiem, że będzie mała niespodzianka, więc warto tutaj zajrzeć.

Inne trendy w e-Commerce 2020

Na koniec powiem Ci jeszcze o pięciu rzeczach, na które moim zdaniem warto było zwrócić uwagę w mijającym roku. W kolejności losowej.

Numer jeden – dynamiczny rozwój usługi odbiorów zamówień poza miejscem zamieszkania lub pracy (czyli kioski, automaty paczkowe i inne punkty odbioru). Tutaj szczególnie widać rozwój automatów paczkowych i nic dziwnego, bo w raporcie „E-Commerce w Polsce 2020” to właśnie automaty paczkowe zajęły 1 miejsce w kategorii najczęściej wybieranych form dostaw podczas zakupów przez Internet. Prym wiedzie w tej grupie InPost i Paczkomaty, ostatnio Rafał Brzoska nawet chwalił się na LinkedIn paczkomatem numer 10 000. Sama aplikacja InPostu też w ostatnim roku bardzo fajnie się rozwinęła. Już kilka razy złapałem się na tym, że myślałem, że niewiele więcej już się da wykręcić z paczkomatów, a potem dziwiłem się, że jednak się da i to przecież było takie oczywiste, tylko ja na to nie wpadłem. Na przykład ostatnio przy wdrożeniu możliwości nadawania bez konieczności robienia żadnych wydruków. Czyste szaleństwo i tak duże ułatwienie, że aż boję się pomyśleć, co będzie następne. Jeśli jeszcze w swoim sklepie nie wdrożyłeś takiej opcji dostawy do paczkomatu czy innego punktu odbioru, których jest w miarę dużo, to na pewno czas to nadrobić.

Druga ważna sprawa to wejście Allegro na giełdę. Wejście głośne, z pompą i przede wszystkim potwierdzające, że e-Commerce w Polsce ma się świetnie i generuje pieniądze. W ogóle dalszy rozwój naszego marketplace może być bardzo ciekawy i będę na pewno zwracał w przyszłym roku na to bardzo dużą uwagę, szczególnie że w tym segmencie za chwilę może pojawić się bardzo poważna konkurencja w postaci Amazonu. No, a już nawet na naszym rynku rosną inne marketplace typu Empik i wydaje się, że tutaj kondycja i w ogóle sposób rozwoju marketplace w przyszłym roku może być super ciekawy.

Numer trzy to ogólna zmiana dynamiki rozwoju e-Commerce. Z jednej strony znacząco urosła liczba sklepów w polskim Internecie (mówi się nawet o ponad 10 000 nowych sklepów). Z drugiej strony sam proces cyfryzacji też przyspieszył, bo o ile kiedyś firmy potrafiły zbierać się miesiącami do podjęcia decyzji, o tyle dzisiaj o wiele łatwiej im te decyzje przychodzą, bo często nie ma nawet za bardzo innego wyjścia. I to dotyczy zarówno firm B2B, jak i B2C i tej szczególnej grupy, czyli producentów. Więc generalnie wszystko nabrało takiej fajnej dynamiki i tempa. Sam proces rozwoju sklepów też zmienił się na bardziej zwinny, bo tak naprawdę nie wiadomo, co przyniesie jutro, więc planowanie na pół roku do przodu i budowanie jakichś wielkich koncepcji po prostu może nie mieć sensu i ludzie coraz częściej od tego odchodzą. W tym kontekście podejście waterfallowe szczególnie przy nowych wdrożeniach, gdzie zakres ustala się przed rozpoczęciem prac, coraz bardziej traci sens i ja to też obserwuję, że już nawet firmy nieśmiało mówią o tym, że takie wdrożenia typowo agilowe mogą być dla nich lepsze, co jeszcze parę lat temu było właściwie nie do pomyślenia.

Czwarta rzecz, na którą warto zwrócić uwagę w mijającym roku – rozwój branży spożywczej w Internecie. Tak naprawdę e-grocery to chyba największy zwycięzca pandemii, szczególnie w kontekście samego rozwoju branży. Sieci spożywcze naprawdę poważnie podeszły do walki o Internet, szczególnie w sytuacji i tego, że Tesco zwinęło się z Polski, a pandemia hulała sobie w najlepsze i ludzie potrzebowali po prostu jedzenia. Sklepy poradziły sobie z wyzwaniami na wiele różnych sposobów, umożliwiając na przykład rezerwację, czy realizując własne dostawy. Niektóre sklepy próbowały radzić sobie z pomocą narzędzi takich jak Glovo, Uber i tak dalej, czyli za pomocą zewnętrznych kurierów. I nawet mniejsi gracze próbowali brać udział w wyścigu, na przykład oferując lokalną dostawę nawet własnym kurierem. W tej branży będzie jeszcze na pewno dużo się działo i e-grocery ma pełny rozkwit jeszcze przed sobą. Więc jeśli gdzieś pracujesz w branży spożywczej, to jest naprawdę fajny moment do tego, żeby uderzać do e-Commerce.

I ostatnia rzecz, która w mojej ocenie była ważna, to pojawienie się Google Analytics 4. Nie ma się co czarować, analityka pozostawia jeszcze w wielu sklepach dużo do życzenia i być może ta zmiana spowoduje, że będzie trochę więcej jakościowych danych, a tym samym lepszych wniosków.

Podsumowanie

Rok trudny. Rok nieoczekiwany. Rok mam nadzieję inny niż wszystkie.

Dla polskiego e-Commerce 2020 rok był okresem wielu zmian, wyzwań i inwestycji. Z mojego punktu widzenia najważniejsze jest to, że w 2021 rok wchodzimy pełną parą ze sprzedażą elektroniczną, która jest wykorzystywana przez praktycznie cały przekrój społeczeństwa. To dobry prognostyk na kolejne lata, chociaż jeśli miałbym na koniec życzyć Ci czegoś życzyć – to przede wszystkim tego, żeby były trochę bardziej przewidywalne.