8 lipca 2024 47:13 Odcinek 122
Biznes e-Commerce na akcesoriach dla kobiet – Magdalena Kucia-Ochal
Jak tak naprawdę wygląda rozwój sklepu internetowego? Czy sielankowy obraz pasma nieustających sukcesów, który widzimy w social mediach, to prawda? No nie. Prowadzenie e-Commerce nie jest rzeczą łatwą. Czasy, w których wystarczyło postawić sklep i kasa sypała się z nieba, już dawno odeszły w niepamięć. Teraz, żeby odnieść sukces w tym biznesie, trzeba się trochę napracować i stawić czoła licznym problemom, które pojawiają się po drodze.
W tym odcinku poznasz historię Magdaleny Kucia-Ochal, która w 2017 roku otworzyła własny sklep internetowy – Nancy Accessories, i która przez te 7 lat musiała zmierzyć się z kilkoma poważnymi problemami. Historia Magdy i jej firmy wydaje mi się bardzo inspirująca. Dlatego w tym odcinku podpytuję ją o to, jak w rzeczywistości wygląda prowadzenie e-biznesu.
Materiały dodatkowe
Jeśli zainteresował Cię ten odcinek, sprawdź również:
- Odcinek 113 – Grube miliony w branży reklamowej. Poznaj OpenGift – Paweł Frieske, w którym poznasz genezę firmy Open Gift i Grupy Reflect
https://marekkich.pl/sztuka-ecommerce/113-grube-miliony-w-branzy-reklamowej-poznaj-opengift-pawel-frieske/ - Odcinek 112 – Kiszone specjały w e-Commerce – Bartosz Jurga, z którego dowiesz się jak sprzedawać kiszonki w Internecie
https://marekkich.pl/sztuka-ecommerce/112-kiszone-specjaly-w-e-commerce-bartosz-jurga/ - Odcinek 110 – Od 0 do 200 000 zamówień w trzy lata. Historia Tortli.pl – Piotr Szyszka / Michał Broś, dzięki któremu dowiesz się, jak rozwijać e-Commerce w branży gadżetów personalizowanych
https://marekkich.pl/sztuka-ecommerce/110-od-0-do-200-000-zamowien-w-trzy-lata-historia-tortli-pl-piotr-szyszka-michal-bros/ - Odcinek 106 – Poznaj swoich klientów – Jakub Kuchtar, z którego dowiesz się jak Meble Bogart wykorzystują dane o użytkownikach do rozwoju swojego biznesu
https://marekkich.pl/sztuka-ecommerce/106-poznaj-swoich-klientow-jakub-kuchtar/ - Odcinek 094 – 35 lat rozwoju biznesu. Jak TIM stał się firmą technologiczną – Krzysztof Folta, w którym poznasz historię firmy TIM S.A. – lidera w sprzedaży produktów elektrotechnicznych
https://marekkich.pl/sztuka-ecommerce/094-35-lat-rozwoju-biznesu-jak-tim-stal-sie-firma-technologiczna-krzysztof-folta/
Transkrypcja
- W jakich okolicznościach powstała marka Nancy?
- Kluczowe momenty w funkcjonowaniu Nancy
- Problemy Nancy z Urzędem Patentowym
- Jak ważne w biznesie jest wsparcie społeczności?
- Jak prowadzenie biznesu zmieniło Magdę – założycielkę Nancy
- Skąd czerpać inspiracje dla swojego biznesu?
Cześć, tu Marek Kich, a to jest „Sztuka E-Commerce” – podcast dla osób, które chcą sięgać po więcej w sprzedaży elektronicznej, odcinek numer 122 poświęcony historii marki Nancy, a moim i Waszym gościem jest pomysłodawczyni i założycielka tego całego przedsięwzięcia – Magdalena Kucia-Ochal. Cześć, Magdo, dzień dobry.
Cześć, dzień dobry.
Magdo, mam do Ciebie takie pytanie rozgrzewkowe. Ile Ty właściwie czasu poświęcasz na pracę dzisiaj?
Dzisiaj? Już trochę zaczęłam to, że tak powiem, zmniejszać. Kiedyś, gdy jeszcze nie byłam mamą, to było bardzo dużo. Dzisiaj pracuję od 9:00 do 17:00. Potem jeszcze tak godzinę–dwie spędzam wieczorami na sprawdzeniu, czy wszystko jest OK, czy wszystko działa, więc to jest o wiele mniej, niż pracowałam kiedyś.
A ile to było kiedyś? Tak z ciekawości.
Czasami nawet 12 godzin.
Czyli jest z grubsza, ile trzeba. Pytam Cię o to dlatego, że, no właśnie – poza tym, że jesteś pomysłodawczynią i founderką marki Nancy, to jesteś też mamą. Zastanawiam się, co byś powiedziała kobietom, które są w takiej sytuacji jak Ty. Jak to w ogóle pogodzić? Jaki jest twój patent?
Przede wszystkim kompromis i nauczenie się oddelegowywania zadań. Ja miałam z tym ogromny problem. Myślałam, że tylko ja potrafię… To jest taki szczegół, z którego dzisiaj się śmieję, ale miałam taki problem, że myślałam, że nikt ode mnie lepiej nie zapakuje pudełka z etui. To siedziało głęboko w mojej głowie. Teraz już potrafię, ale miałam ogromny problem, żeby nawet oddelegować to zapakowanie zamówienia. Gdybym więc spotkała siebie na samym początku rozwoju Nancy, to powiedziałabym: „Naucz się oddelegowywać zadania”, bo to rozwiązało mi problem masy zadań, obowiązków, które po prostu za mną się czołgały. Po prostu nie byłam w stanie nikomu tego oddać, bo myślałam, że tylko ja potrafię to zrobić najlepiej. Nauczenie się oddelegowywania zadań jest więc kluczowe.
A powiedziałabyś, że Nancy to jest takie Twoje drugie dziecko?
Tak, chyba raczej pierwsze.
No, właściwie tak, pierwsze chronologicznie, ale drugie pewnie pod kątem ważności.
Tak, dokładnie. Dzięki temu wiele zdobyłam, wiele się nauczyłam – ogromne doświadczenie i praktyka. Jestem z siebie naprawdę dumna, że dzisiaj mogę, będąc mamą, powiedzieć, że nadal jeszcze mam to dziecko, którym jest Nancy.
To jest dziecko… OK, mówmy dalej jako o firmie mimo wszystko, żeby się nikomu nie pomyliło, o kim rozmawiamy dzisiaj.
Aby nikt się nie zdenerwował.
Albo żeby nikt się nie zdenerwował, tak. Znam takich, którzy…
Chociaż może dobrze, będą więcej komentować!
Będą większe zasięgi! Nie, nie, dzisiaj o tym pierwszym dziecku, a właściwie o firmie, którą rozwijasz 7 lat. Wyszłaś z korporacji. Czym się zajmowałaś wcześniej?
Sprzedawca, potem szkoleniowiec do spraw funduszów inwestycyjnych, więc można powiedzieć, że grube stanowisko, bo trudno jest nauczyć innych, jak mogą dobrze sprzedawać fundusze inwestycyjne, a szkoliłam moich pracowników z regionu.
Nagle z dnia na dzień wszystko się posypało i wtedy bardzo źle to zniosłam. Gdzieś tam w głowie kiełkował mi ten pomysł, że otworzę swoją markę, ale kiedy tak płakałam, bo to był dla mnie bardzo trudny okres, mój mąż powiedział do mnie, że nigdy w życiu mi nie pozwoli, żebym wróciła na etat i żebym przechodziła znowu to samo, co przechodziłam w tamtym momencie. Powiedział do mnie, że skoro jest teraz ten czas, że mam możliwość, żeby spróbować, zobaczyć, to dlaczego tego nie zrobić. Stwierdziłam wtedy, że faktycznie (wtedy jeszcze nie mieliśmy dzieci) spróbujmy, zobaczymy. Jeśli się nie uda, będę mogła wrócić do korpo, bo mam super doświadczenie. Nancy się jednak udało, więc jestem w tym miejscu, gdzie jestem, i cieszę się, że nie musiałam wrócić do korporacji.
A wyobrażasz sobie pracę na etacie jeszcze kiedykolwiek?
Myślę, że jeśli wydarzyłaby się taka sytuacja, że musiałabym wrócić na etat, to super bym się odnalazła z tym doświadczeniem, które zdobyłam, rozwijając swoją markę.
Czyli gdzieś tam na horyzoncie w razie czego, gdybyś potrzebowała trochę spokoju, to jeszcze jest szansa, że wrócisz na etat?
Myślę, że nie, ale gdyby się zdarzyła taka sytuacja, to nie jestem na to zamknięta.
Opowiedz o tym, jak wyglądały te pierwsze kroki w Nancy. Pierwsza myśl, która mi się nasunęła, jest taka, że ludzie zazwyczaj idą na swoje w tym najwyższym punkcie energetycznym – mają wszystko poukładane, wszystko jest fajne, to teraz próbujemy. U Ciebie było trochę odwrotnie, bo z tego, co mówisz, to płakałaś, więc to był najniższy punkt energetyczny z możliwych. Tak trochę przewrotnie stwierdziłaś, że teraz zrobisz coś swojego. Jak wyglądały te pierwsze kroki, od czego zaczynałaś?
Zaczęłam od tego, że zarejestrowałam się w urzędzie jako osoba bezrobotna, bo, niestety, dosyć drastycznie zostałam potraktowana w korporacji. Tak naprawdę miałam 3 miesiące na to, żeby znaleźć moich producentów, osoby, firmy, u których będę mogła zakupić pierwsze produkty.
Tutaj kluczowe jest to, że wiele osób, otwierając swój e-Commerce, zaczyna od sklepu internetowego. Ja byłam laikiem, więc nie wiedziałam, że jego otwarcie może być skomplikowane. Okazało się, że to jest proces, który trwał u mnie 2 miesiące, a że już musiałam wystartować ze swoją firmą, więc wystartowałam ze swoimi social mediami.
Tak naprawdę przez pierwsze 2 miesiące sprzedawałam przez Instagrama, czyli po prostu miałam swój kalendarzyk, w którym zapisywałam, która dziewczyna, o jakim nicku, jakie chce kupić etui i sprawdzałam codziennie konto bankowe, czy zrobiła przelew. Jeśli zrobiła, to kontaktowałam się z nią po raz kolejny w wiadomości prywatnej, prosząc o adres do wysyłki, więc to było na maksa skomplikowane.
Pamiętam, jak w bodajże 19 grudnia wystartował sklep internetowy. To też jest bardzo ważne, bo chcę powiedzieć o tym, że ja tę swoją społeczność zaczęłam budować na Instagramie, czyli były piękne, kolorowe zdjęcia flat lay przedstawiające dane akcesorium tak naprawdę w użytku dziennym – gdzieś na biurku, przy jedzeniu. Po tym, jak otworzyłam sklep online Nancy i nagle moje klientki zobaczyły, że przedstawione etui jest, powiedzmy, na zwykłym, białym tle, to moja sprzedaż zmalała do zera. Okazało się, że one są tak przyzwyczajone do kolorowych, flat layowych zdjęć, że nie chcą kupić zwykłego etui na białym tle. Zastanawiałam się, co się dzieje. Otworzyłam sklep online, więc nagle powinno być WOW, zatrzęsienie, a nagle tej sprzedaży nie ma. Analizowałam, sprawdzałam, pytałam, co się dzieje, i nagle się okazało, że faktycznie to ma kluczowy wpływ na to, dlaczego moje klientki nie kupują.
Wyobraź sobie, że w dniu, w którym zaczęłam zmieniać te zdjęcia z moim teamem, nagle sprzedaż zaczęła się rozwijać. Bardzo istotne jest więc to, że jeśli swojego klienta przyzwyczaisz do tego, że sprzedajesz takie produkty… U mnie się zaczęło na Instagramie, to miało bardzo ważny punkt przy sklepie internetowym. Prawda jest taka, że gdy wchodzisz do mnie na sklep, te zdjęcia nie są na białym tle, tylko zawsze są opatrzone jakąś stylizacją, akcentem. To nie jest po prostu czyste etui leżące na białym papierze.
Powiedziałaś, że jesteś laikiem. Wrócę trochę do wychodzenia na swoje. Dlaczego e-Commerce, a nie na przykład warzywniak? Jest on prostszym biznesem, wydaje się, że łatwiej się go prowadzi, chociaż być może ktoś mi zarzuci, że się nie znam. Dlaczego więc akurat e-Commerce?
To chyba zawsze było tak, że to musi być e-Commerce. Dopiero 3 lata temu pojawił się stacjonarny sklep Nancy w Lublinie i wiesz, że nawet nigdy się nad tym nie zastanawiałam? To zawsze było tak, że to musi być w Internecie. Naprawdę nie wiem, dlaczego to była taka decyzja, że od razu poszłam w online. Może dlatego, że byłam na Instagramie i wiedziałam, że inne sklepy też zaczynają rozwój swoich marek. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, dlaczego e-Commerce, a nie sklep stacjonarny.
A dlaczego akurat akcesoria, a nie coś innego?
To długa historia. Mój mąż kiedyś dosyć dużo działał w branży teleinformatycznej, zajmował się sprzedażą telefonów. Ja mu zawsze mówiłam: „Otwórz sklep, gdzie twoi klienci będą mogli kupować też akcesoria”. On mi zawsze odpowiadał: „Nie mam na to czasu”, więc dlatego poszłam w te etui, bo mi się wydawało, że nie ma takiego sklepu online, który ma akcesoria na wszystkie modele telefonów.
Tak naprawdę od etui się zaczęło, a rozwinęło się do takich olbrzymich rozmiarów tak naprawdę na potrzeby moich klientek, które co chwilę do mnie pisały: „Magda, a może byś zaczęła personalizować to, to i to?”. Ja odpowiadałam: „Dobra, spróbujemy”. No i próbowaliśmy – przechodziło to próby grawerów, personalizacji, więc to wprowadzaliśmy. Dzisiaj sklep liczy ponad 10 000 produktów, to jest olbrzymia ilość, ale nigdy nie przypuszczałabym 7 lat temu, że to się aż tak rozwinie.
Zastanawia mnie to, co mówiłaś. Jak się szuka właściwie takich producentów? Bo miałaś na to 3 miesiące?
Tak, akurat ten patent, zdradził mi mój kolega, który ma firmę wędkarską. Nie chcę tego zdradzać, bo bardzo długo zajęło mi właśnie szukanie producentów, którzy odpowiedzą moim potrzebom. Wtedy wysłałam chyba ze 100 maili. Z nich wszystkich wybrałam 4 producentów. Dzisiaj jest to jedna firma, z którą współpracuję już od 7 lat. Czasami mam wrażenie, że są w stanie ściągnąć mi gwiazdkę z nieba, gdybym tylko tego chciała. Szukanie, wysyłanie maili, rozmowa – to jest naprawdę bardzo kluczowe, jeśli chodzi o znalezienie osoby, firmy, która naprawdę będzie chciała z tobą współpracować, ale będzie robiła to dobrze, więc to jest bardzo ważne.
Mówisz o 10 000 SKU, 7 lat minęło. Możemy się podzielić ze słuchaczami (i widzami) jakimiś kluczowymi liczbami na temat Twojego biznesu? Jak duże to jest przedsięwzięcie?
Jakie dokładnie chcesz liczby?
Przychody, ile masz zamówień, jaką masz sprzedaż?
Jeśli chodzi o ilość zamówień, to trudno jest mi powiedzieć, bo mamy też klientów firmowych, którzy zamawiają u nas, że tak powiem, prywatnie, ale w skali miesiąca to jest około 100 zamówień indywidualnych klientów, a skala to jest około 80 000 miesięcznie. To też w zależności, różne są miesiące, ale oscylujmy w tych granicach.
I to jest B2C? Plus jeszcze do tego dochodzi klient biznesowy.
B2B, tak.
Który, z tego, co opowiadałaś przed nagraniem, jest jeszcze większy.
Tak, coraz więcej pojawia się klientów firmowych. Super jest to, że najlepiej u mnie działają rekomendacje. Jestem po prostu w szoku, jak klienci potrafią polecać innym dobrze zrobiony produkt. Sama nie byłam tego świadoma. Jakiś czas temu wykonywaliśmy bluzy dla jednego z klientów firmy programistycznej i okazało się, że on ostatnio był na jakichś targach w Tokio i na maksa polecał moje bluzy. To jest w dla mnie piękne, bo zazwyczaj nie proszę moich klientów o rekomendacje. Oni sami polecają mnie wśród innych firm i to jest WOW, to jest dla mnie superfeedback.
Jak do tego doszło?
Nie wiem.
Trochę liczyłem, że tak odpowiesz, bo dzisiaj już masz z okazji może siedmiolecia siedmiocyfrowe obroty rocznie.
Jeszcze nie. Siedmio? Aha, rocznie.
Rocznie? Siedmio? No chyba się zrobią, jak tak policzyć B2C, B2B. To się chyba zrobi. Tak sobie to w głowie policzyłem.
Ja sobie to inaczej uzmysłowiłam, ale tak, masz rację.
Jak to się stało? Ta droga była długa, ja też tak trochę z backstage’u może powiem naszym słuchaczom, że słuchałem Twojego wystąpienia na jednym z eventów, na którym mówiłaś, że to nie była najłatwiejsza droga. O to Cię też zapytam, natomiast gdybyś mogła powiedzieć o kluczowych momentach, które rzeczywiście czujesz, że wpłynęły na Twój biznes.
Na pewno to, że otworzyłam się na poszerzenie asortymentu Nancy. Byłam na to bardzo zamknięta.
Pamiętam, że jak wprowadzałam etui na laptopa. To był mój pierwszy produkt spoza kategorii etui na telefon, czyli całkowicie nowy produkt. Chyba pół roku się zastanawiałam, jak to odbiorą moi klienci, czy oni w ogóle… Bo dziewczyny mi mówiły, że chcą produkt, czyli po prostu będą mogły zrobić sobie zestaw matchy-matchy: taka sama kolorystyka etui na telefon i taka sama kolorystyka etui na laptopa. Mimo że one mówiły mi, pisały, że one to chcą, ja cały czas miałam w głowie: „Jejku, nie wiem, czy ja chcę się bawić w dodatkowe produkty”.
To było kluczowe dla mojego rozwoju. Był bodajże 2018 rok, czyli tak naprawdę tylko rok – dwa po otwarciu Nancy. Myślałam o tym, żeby zwiększyć sprzedaż, żeby tych produktów było więcej, ich kategorii. Pół roku zajęło mi to, żeby samej sobie uzmysłowić, że to jest warte, że OK, idźmy w to, róbmy to. Moje klientki dobijały mi się: „Zrób to, zrób to! Just do it!”, a ja sama siebie blokowałam. To było więc megaistotne, że ja w końcu się odblokowałam i powiedziałam: „Dobra, zróbmy to, wprowadźmy te etui na laptopa” i one mi się wyprzedały w ciągu 2 dni. Dziewczyny mogły sobie robić zestawy matchy-matchy.
Minus był taki, że zamówiliśmy jedną partię etui na laptopa, potem drugą, i potem, gdy producent zobaczył, że Magda dużo tego zamawia, no to walnijmy jakieś minimum. Faktycznie, kolejny drop przyszedł, ale oni znowu chcieli większą ilość. Tutaj nastąpiła trochę blokada, ale dzisiaj już z niej wyszłam. Też jest właśnie ważne, żeby dopasować sobie tego producenta pod siebie, żeby nie było tak: on zobaczy, że sprzedajesz tyle, to ci zwiększa automatycznie te ilości. To jest też megaważne, żeby ta fabryka naprawdę pracowała razem z tobą, a nie przeciwko tobie.
Kolejna kwestia jest związana z tym, że w covidzie otworzyłam się na szycie bluz. To tak naprawdę uratowało mnie i Nancy, że ja się nie zamknęłam, bo wtedy był istny hardcore. Nagle z dnia na dzień sprzedaż zerowa. WOW, to był dla mnie taki moment, w którym tak naprawdę nie wiedziałam, co dalej, w którą stronę iść, bo nagle wszyscy siedzieli w domu i wiesz, rozkmina, co zrobić dalej.
Tutaj też ta analiza tego, co robią inne firmy. Wszyscy poszli w basic, bo że tak powiem, wszyscy pracowali zdalnie z domu, więc stwierdziliśmy, że OK, skoro mamy znajomego, który ma rodzinną szwalnię, to zróbmy to. Tym bardziej że ja wtedy też przeanalizowałam sobie wszystkie firmy, które zaczęły szyć bluzy i inne rzeczy, że nie personalizują tego haftem. Nadruki to było coś normalnego, ale hafty jednak nie. Skoro więc Nancy jest kojarzona z personalizacją, to zróbmy bluzy z personalizacją. To dla mnie kluczowe, że zaczęliśmy to robić.
Początki nie były proste. Wiadomo, nagle wyskakujesz z całkowicie z nowym produktem, całkowicie inną kategorią, jaką jest odzież, i na samym początku, bo jednak zrobiliśmy premierę bluz, sprzedało nam się tylko 5 sztuk. Mówię: „O kurde”. Ale wiesz, my cały czas komunikowaliśmy, pokazaliśmy proces produkcji, jak to wszystko u nas wygląda, proces haftowania, przygotowywania wizualizacji. Po prostu musiałam dać czas moim klientkom na to, żeby one się przyzwyczaiły do tego, że taki produkt jest u nas w Nancy.
Po pół roku pojechałam do szwalni do pana Piotra i on w ogóle we mnie nie wierzył. Mówił: „Pani Magdo, to nie wyjdzie”, a ja odpowiedziałam: „Ale ja chcę spróbować”, bo jestem uparta. Pamiętam, że jak weszłam na szwalnię i on powiedział: „No i co? Wyszło!”, ja przytaknęłam: „Wyszło, wyszło!”.
Kluczowe jest to, że my czasami zamykamy się w naszej bańce, nie chcemy się otworzyć na nowe, a w e-Commerce to jest megaważne, tym bardziej że sam zobacz – był covid, potem wojna, inflacja. Mnie strasznie przeorało i pokazało, że naprawdę trzeba iść po prostu za potrzebami klientów. To jest kluczowe w rozwoju e-Commerce.
Z tego, co wiem (a wiem, bo robiłem research i cię słuchałem), to nie tylko pandemia, covid i wojna cię poczesały. Chciałbym, żebyś może opowiedziała o tym, jak wyglądała Twoja historia z urzędem patentowym i może przepalonym kredytem też. Zaraz Ci powiem, dlaczego o to pytam, ale gdybyś mogła opowiedzieć właściwie, co się z tym urzędem stało i czego Cię to nauczyło. To mi się wydaje superciekawe!
Tak, to jest megainspirujący temat, z którego ostatecznie wyszło tak naprawdę wiele dobrego. Zaczęło się od tego, że zawsze chciałam, żeby Nancy kojarzyło się z personalizacją. Zawsze z tyłu głowy miałam, że chcę, żeby te etui były personalizowane. W końcu mi się to udało. Zamówiliśmy takie etui z dolną metalową blaszką, która była wtopiona w case, i my tę blaszkę mogliśmy dowolnie grawerować.
Pamiętam, jakby to było wczoraj, jak spotkałam się z moimi influencerkami, z którymi współpracowałam na jednym z eventów i każda z nich miała ode mnie case’a, tylko na dole były wygrawerowane ich nazwy z Instagrama. To było dla mnie więc WOW, że udało mi się wprowadzić taki produkt, i w ogóle wszystko super funkcjonowało, te case’y się w ogóle sprzedawały w zatrważającym tempie, bo były promowane przez influencerki.
Nagle pewnego sobotniego wieczoru jechałam na imprezę kobiecą, gdzie miał być naprawdę mega fun. Skończyło się tak, że siedziałam tam zalana łzami, bo okazało się, że jest ważna firma szwedzka, która ma opatentowaną tę formę, ten szkic tego etui na cały świat, więc dla mnie to już było przerażające. Kwota 115 000 koron szwedzkich na tamten moment dla mnie to był w ogóle kosmos totalny. Skąd ja nagle wezmę 115 000 koron szwedzkich, jak przed chwilą wzięłam kredyt na 60 000, żeby kupić etui?
Działo się to w sobotę, kiedy nie miałam tak naprawdę kontaktu z żadnym urzędem, urzędnikiem, nie mogłam się skontaktować, skonsultować, co dalej robić. Ten weekend był dla mnie straszny. W poniedziałek udało mi się dotrzeć do jednego z urzędników patentowych, który od razu mnie uspokoił: „Spokojnie, jest coś takiego”. Dużo osób o tym nie wie, że gdy wprowadzamy nowy produkt, to mamy tak naprawdę rok takiego ubezpieczenia. Jest on po to, żebyś mógł sobie sprawdzić, czy dany produkt, który akurat sprzedajesz, u nikogo nie jest opatentowany. Jako że u mnie minął dokładnie miesiąc, od kiedy zaczęłam sprzedawać, to okazało się, że jestem w tym okresie ochronnym. Kazał mi więc skasować wszystkie produkty ze sklepu online, napisać do nich maila przepraszającego, że po prostu nie byłam świadoma, (bo nie byłam świadoma), że ktoś może sobie zastrzec etui. No hello! Etui? Myślałam, że patent dotyczy tylko jakichś systemów informatycznych, programów, a nie fizycznych produktów, więc to było dla mnie istnym kosmosem.
Ostatecznie nie musiałam płacić tej kary, a wyszło z tego wiele dobrego, bo dzięki temu, że wiedziałam, że można zastrzec sobie etui, to stworzyłam swoje etui z blaszką, która znajduje się na górze, pod aparatem. My te blaszki mamy w złocie, srebrze i możemy je dowolnie personalizować.
Sprawa była dla mnie na samym początku dramatyczna, w myślach już zamykałam Nancy, że to już jest koniec, że dostanę taką olbrzymią karę i zapewne do końca życia nie będę w stanie jej spłacić. Ostatecznie wyszło z tego dużo dobrego. Mam swój produkt zastrzeżony w urzędzie patentowym na terenie Unii Europejskiej. Nikt takich produktów nie może sprzedawać.
Plus jest taki, że kiedyś bardzo znana osoba próbowała wprowadzić takie etui, zrobiła sobie nawet taki prototyp i po moim mailu z oficjalnym pismem, że to etui jest zastrzeżone w urzędzie patentowym, od razu wykasowała informację ze swojego story na Instagramie. Ten ruch w Nancy naprawdę dużo mi dał tego, że po prostu mogę się chwalić, że mam swoje etui mojego autorstwa i nikt mi ich po prostu nie może zabrać.
Jak wiele razy myślałaś, żeby zostawić to wszystko w cholerę?
Myślałam o tym raz w tygodniu. Naprawdę są czasami takie sytuacje, które mnie całkowicie wyprowadzają z równowagi. Myślę czasami, że po prostu mam dosyć, ale za chwilę przychodzą jakieś pozytywne wiadomości, jest rozmowa z moimi pracownikami, klientami i emocje spadają i nadal chcę to robić. Wiele jest jednak takich sytuacji, kiedy masz dosyć i chcesz po prostu zamknąć w cholerę.
Zapytałem Cię o to dlatego, że chciałbym zajrzeć w Twoją głowę i zobaczyć, co tak trudne momenty robią w głowie foundera.
Dużo robią, dużo mieszają, jest dużo dram. Czasami też pojawiają się łzy, czasami po prostu nie mam siły, bo mam wrażenie, że po każdej dramie już przepracowałam najgorsze momenty i nagle dzieje się coś, co całkowicie wytrąca z równowagi i sprawia, że cały dzień po prostu masz do bani.
Potem przychodzi wieczór, kiedy usypiam moje dzieci, siadam przed telewizorem, robię sobie kubek gorącej herbaty z cytryną i stwierdzam, że nie po to tak ciężko pracowałam te 7 lat, żeby ktoś w ciągu 15 minut zburzył całą politykę mojej firmy i ogólnie mnie. Ja jako Magdalena tworzę Nancy i każda klientka, która już jest ze mną od samego początku, wie, że ja stoję za tą marką, że zawsze mówię o jakichś wtopach, problemach. Jestem bardzo szczera z moimi dziewczynami, z moją społecznością, więc wydaje mi się, że to też trzyma mnie tutaj, na górze.
Jak wygląda wsparcie Twojej społeczności? To ciekawy wątek, bo mam… Nie wiem, czy to będzie uprawnione powiedzenie, ale wydaje mi się, że też jesteś mocno influencerką swojej marki. Patrzę na Twojego Instagrama, na zasięgi, na to, ile tam jest postów – jak dobrze pamiętam to 1375, 1378, jakoś tak, parę story dziennie i zastanawiam się, jak społeczność reaguje… Czy Ty się dzielisz z tą społecznością wszystkim, co się u Ciebie dzieje, z trudnymi momentami? Czy one pomagają?
Tak, staram się właśnie. Wiadomo, nie jesteś w stanie dzielić się wszystkim, ale jeśli uważam, że coś jest warte uwagi i że powinnam się podzielić tym z moją społecznością, to po prostu to robię. Nie wiem, czy zaczęłam Ci mówić o tym oczyszczającym live, który był rok temu, pod koniec roku…
Na backstage’u, kawałeczek.
Zrobiłam takiego oczyszczającego live’a, w którym powiedziałam po prostu dziewczynom, że zniknęłam, bo robiłam inne projekty. Nie wyszło to dobrze. Dziewczyny myślały, że ja robię tego live’a po to, żeby powiedzieć, że zamykam Nancy. Zaczęłam się tłumaczyć i nagle pojawiła się chmara komentarzy. To był live, gdzie osiągnęłam jego największą oglądalność, bo w momencie takim kulminacyjnym było (jejku, żebym też nie skłamała) około 600 osób! Zawsze, jak robię live’y, jest maksymalnie około 100 osób, bo nie robię ich za często, więc to było dla mnie takie WOW, że naprawdę ta społeczność za mną idzie. Tam była lawina komentarzy: „Proszę, nie zamykaj Nancy, nie zamykaj się, jesteś superkobietą!”. Wtedy po prostu się popłakałam na antenie, bo emocje wzięły górę.
Nigdy nie myślałam tak naprawdę, że zamknę, że: „Dobra, ja zamykam”. Zobaczyłam jednak megawsparcie od moich klientek, dziewczyn, które są ze mną od samego początku, że: „Rób tak dalej, robisz to cudownie”. Dla mnie to było takie WOW, że naprawdę za mną stoi ogromna społeczność wspierających kobiet, które chcą, żebym rozwijała Nancy dalej.
Dla mnie to było takie wzruszające, że zbudowałam tak zaangażowaną społeczność. Nie zrobiłabym tego, gdybym pół roku po otwarciu Nancy nie podjęła decyzji, że zacznę się pokazywać. Ja nie chciałam się pokazywać. Chciałam, żeby to była marka produktowa, ale wtedy moja koleżanka, Eliza Wydrych, powiedziała do mnie: „Magda, teraz jest kolejny krok, musisz zacząć się pokazywać”, a ja mówię: „Co?! Jak?”. „Normalnie, musisz zacząć się pokazywać, że to ty rozwijasz tę markę, że to ty jesteś twarzą tej marki”. Uważam, że to naprawdę było megakluczowe w rozwoju Nancy, że ja zaistniałam, istnieję i nadal pokazuję te wszystkie mocne i słabe strony rozwoju firmy, że jestem cały czas tą Magdą, która zaczęła się pokazywać w 2018 roku.
Są takie sytuacje, że spotykam dziewczyny na mieście, na różnych konferencjach i często słyszę: „Magda, jesteś taka sama jak na Instagramie”. Ta autentyczność jest bardzo ważna, bo nierzadko spotykam się z tym, że niektóre dziewczyny na Instagramie są „ą, ę”, a gdy spotykasz je face-to-face w rzeczywistości, to okazuje się, że są całkowicie innymi osobami. Często się na tym łapię.
Czy ten medal ma drugą stronę? Czy trafił Ci się hejter, albo ktoś, kto wtedy, gdy dziewczyny myślały, że zamykasz i Ci gratulowały, mówił: „K*rwa, myślałem, że zamknie, a jednak dalej działa”?
Nie, akurat podczas tego live’a nie było takich osób, ale ostatnio miałam taką sytuację, że dziewczyna prosiła mnie, żebym podała jej informację, skąd biorę moje produkty. Odpowiedziałam, że to jest moja tajemnica, gdzie szyję moje bluzy, skąd biorę etui, gdzie je produkuję. To był szeroki etap, kiedy nawiązałam tę współpracę, która mi się przysłużyła do rozwoju Nancy. Otrzymałam taki komentarz: „No, piszesz na Instagramie, że tak pomagasz i wspierasz inne kobiety”, więc w ogóle taka ściana przede mną, myślę sobie: „What the fuck?”. Prawda jest jednak taka, że różne są kobiety: wspierające, hejtujące i takie, które są gdzieś obok i się nie odzywają, ale i tak cię hejtują, więc jest ten hejt. On zawsze był, jest i będzie, tylko ja po tych 7 latach się na niego trochę uodporniłam i czasami wolę puścić mimo uszu niektóre komentarze, nie wchodzić w szczegóły, bo nie chcę marnować mojego cennego czasu, denerwować się, gdyż to jest mało istotne.
Zapytam Cię jeszcze o te 7 lat właśnie w kontekście zmiany. Mówisz, że kobiety doceniają, że jesteś cały czas sobą, że to jest ta sama Magda, ale prawda jest taka, że to pewnie nie jest ta sama Magda, co te 7 lat temu. Rozmawialiśmy o tym, jak urósł ten biznes. Pytanie: co zmieniło się w Tobie?
Nie jestem już taką nieśmiałą Madzią, która pozwalała sobą pomiatać. Dzisiaj jestem pewną siebie kobietą.
Chciałabym przytoczyć jedną sytuację sprzed roku, kiedy zaczęłam tak naprawdę wychodzić na różne eventy, spotkania biznesowe. Teraz się z tego śmieję, ale pamiętam, że miałam ochotę okręcić się na pięcie i wyjść. Weszłam na spotkanie, gdzie było około 50 przedsiębiorców. Ja byłam na nim pierwszy raz. Podeszłam, zostałam przedstawiona, że to jest Magda i prowadzi swój biznes. Wtedy jeden mężczyzna spojrzał na mnie i powiedział: „Naprawdę? Ty, dziewczynko, prowadzisz taki biznes?”. Poczułam się tak, jakby ktoś po prostu strzelił mnie w twarz, nie byłam w stanie nic odpowiedzieć. Niedawno spotkałam tego mężczyznę, 2 tygodnie temu na spotkaniu biznesowym i byłam już pewną siebie kobietą, bo przez ten czas po prostu, kiedy jesteś, rozwijasz swoją markę i przechodzisz przez różne sytuacje, stajesz się silnym człowiekiem. Byłam szczęśliwa po prostu, że wzięłam udział tym spotkaniu 2 tygodnie temu, bo miałam na nim nie być. Weszłam i od razu zobaczyłam tę twarz. Jeszcze siedziałam koło tego mężczyzny i już naprawdę on się do mnie nie odezwał, bo widział może po mojej pewności siebie, że nie może tak do mnie powiedzieć.
Kiedyś więc byłam taką nieśmiałą Magdalenką, Madzią, a dzisiaj jestem pewną siebie kobietą i jestem dumna z tego, że potrafię zawalczyć o to, co stworzyłam, rozwinęłam, bo kiedyś nie potrafiłam tego zrobić. Dzisiaj naprawdę mogę powiedzieć, że jestem z siebie dumna.
Czy jest coś, co byś zrobiła inaczej przez te wszystkie lata?
Tak naprawdę cały czas zadaję sobie pytanie, gdzie by była Nancy, rozwój mojej firmy, gdybym na przykład szybciej otworzyła się na rozwój na współpracę B2B, na to, żeby rozmawiać z innymi przedsiębiorcami, bo to jest megaistotne w rozwoju marki.
Zmieniłabym parę kwestii, ale stwierdzam, że to jest proces, do którego dochodzimy w pewnym momencie i po prostu zadajemy sobie pytanie: „Dlaczego ja wcześniej tego nie zrobiłam?”. Wydaje mi się, że to pytanie pojawia się w głowie każdego przedsiębiorcy podczas rozwoju swojej firmy. No nie, najwidoczniej wtedy to nie był ten czas. Teraz jest idealny moment, żeby to zrobić. Super, że to w końcu zrobiłam.
Jak to się ładnie mówi: analiza wsteczna zawsze skuteczna.
Tak, dokładnie.
Zrobiłby szybciej, natomiast dobrze, że nie inaczej. Pogadajmy chwilę o tym B2B. Skąd w ogóle pomysł na to, żeby pójść w tym kierunku? Jednak to jest inny klient niż te wszystkie kobiety, które z Tobą rozmawiają na Instagramie, razem się z Tobą cieszą, przeżywają i tak dalej?
To jest też śmieszna historia, w ogóle o mnie większość takich współprac to jest storytelling, czyli fajne historie. Mój mąż parę lat temu zaraził mnie żużlem. Moim marzeniem było, żeby zacząć współpracę z mistrzem Polski. Nie wiem, czy dobrze powiedziałam, bo zaraz tutaj mnie zhejtują inni kibice.
Ważne, że nie golfa. Już wiem, że golf to…
Możemy sobie przybić piątkę.
Możemy sobie przybić piątkę.
Tak. Zastanawiałam się, jak dotrzeć do mojego lubelskiego klubu, żebym mogła naprawdę dla nich szyć bluzy i etui, produkować z ich logo, więc przygotowałam gotowego boxa. Po pół roku zadzwoniła do mnie pani prezes, że chcą ze mną przejść do rozmów, więc od tego się tak naprawdę zaczęło. Zobaczyłam, że naprawdę jest olbrzymi potencjał w tych współpracach B2B. No i zaczęliśmy pisać maile. Ja też zaczęłam budować sobie sieć kontaktów biznesowych. I tak od klienta do klienta, od rekomendacji do rekomendacji mogę naprawdę dzisiaj się pochwalić superwspółpracami B2B.
Które współprace Cię bardziej kręcą? Wolisz pracować z dziewczynami, czy bardziej wolisz klienta biznesowego?
To jest chyba takie 50/50. Lubię klientów indywidualnych, bo oni czasami wymyślają sobie niezłe projekty, więc dla nas to jest takie wyzwanie, bo: „Dobra, zrobimy to”.
Klienci biznesowi… To jest dla mnie imponujące, że zgłaszają się do nas takie duże marki i że możemy dla nich realizować zamówienia. Często jest tak, że oni dzwonią, potrzebują czegoś na cito: „Czy dacie radę?”. Mówimy: „No OK, damy radę”. Na przykład teraz, w poniedziałek, zadzwoniła firma, że potrzebuje na dzisiaj koszulek i smyczek na konferencję. Mówią: „Bo nigdzie nie możemy tego znaleźć, a wy jesteście z Lublina, my też, pierwszy raz na was wpadliśmy”. To jest olbrzymia firma informatyczna. Jak wczoraj już zawiozłam te produkty, to było wielkie WOW. Wiem, że z tego będzie już superwspółpraca. Czasami są więc takie pojedyncze strzały, które wychodzą bardzo super, i ci klienci potem wracają, bo wiedzą, że mogą nam zaufać.
Właśnie, o tym jeszcze nie porozmawialiśmy, bo powiedziałaś: „my”. Za tym „my” też się kryje Twój mąż, który pomaga w biznesie w równym stopniu, co Ty, czy jest to trochę mniejsza proporcja?
Wydaje mi się, że rola, którą pełnię w Nancy, jest ogromna, bo zajmuję się klientami biznesowymi, którzy są w 50%… To jest tak 50/50 klienci B2B i B2C, więc mam bardzo ważną rolę, bo klienci biznesowi są specyficzni, są trudni, można powiedzieć, więc cieszę się, że mój mąż ma tę rolę i z nimi dogrywa tę wszelką współpracę i potrafi ich „dopieścić”.
To jest czasami trudne do zrozumienia, że mogę prowadzić biznes z mężem, bo można by pomyśleć: „Jejku, i życie rodzinne, i firma, i wy jesteście cały czas razem?”. No, my jesteśmy cały czas razem, ale tak naprawdę każdy z nas ma swoją rolę w firmie i nie wchodzimy sobie tak naprawdę w drogę.
A jaki jest Wasz patent na to, żeby się nie pozabijać?
Kompromis.
Kompromis.
Tak, ja mówię zawsze: „Dzień bez kłótni jest dniem straconym”, więc są te zgrzyty i kłótnie, bo to jest coś normalnego, ale to kwestia przyzwyczajenia, tego kompromisu. Kompromis przede wszystkim.
Macie pewnie blisko wulkanizację, jak ktoś komuś opony przebije?
Tak, bardzo blisko. [Śmiech].
Słuchaj, mąż potwierdzi, że się z Tobą dobrze pracuje?
Tak!
Tak? A masz do niego numer? Bo ja bym…
Zapewne nie odbierze.
Zapewne nie odbierze, no dobrze. No to napiszę mu SMS-a po naszym nagraniu.
OK, spoko.
Pomału przechodzę do części inspiracyjnej. Wiem, że też pomagasz kobietom w biznesie. Na czym ta pomoc polega?
Rok temu stworzyłam akademię, w której podpowiadałam dziewczynom, w jaki sposób mogą rozwijać swoje profile w social mediach, co mogą zrobić, żeby było lepiej. Teraz we wrześniu będzie ruszała druga edycja.
Rok temu właśnie otworzyłam się na takie spotkania biznesowe i zauważyłam, że jednak kobiety boją się wyjść do mężczyzn, którzy już coś osiągnęli, którzy prowadzą duże biznesy, a jest nadal duże grono kobiet, które rozwija swoje e-Commerce, swoje sklepy stacjonarne. Nie ma możliwości, żeby się spotkać, porozmawiać o swoich problemach i wyzwaniach, dlatego stworzyłam Akademię Biznesu i Kariery. Tam organizuję kolacje dla przedsiębiorczych kobiet. Mieliśmy już 2 edycje w Lublinie, w Rzeszowie też, i we wrześniu robimy edycję w Warszawie.
To, co się dzieje na tych spotkaniach, to jest magia – kobiety wymieniają się swoim doświadczeniem, rozmawiają o swoich wyzwaniach. Piękne jest to, że nam się wydaje, że inne osoby nie mają problemów w biznesie, nie mają żadnych wyzwań, nie walczą z jakimiś dołkami, spadkami sprzedażowymi, a gdy zaczynają rozmawiać, to okazuje się, że inne kobiety też mają swoje problemy, że też spotykają się z hejtem.
Piękne na tych spotkaniach jest to, że te kobiety wymieniają się doświadczeniem, śmiało rozmawiają o tym face-to-face podczas networkingu jeden na jeden. Tam się dzieje magia, naprawdę. Sukces zaczyna się od rozmowy i rozmowa jest megaistotna w rozwoju własnej marki, własnego biznesu, ale też czasami zmiana swojego mindsetu, że myślisz, że tak nie jest, że tylko ty jesteś najgorszy i podczas rozmowy okazuje się, że inni też mają lub mieli takie problemy takie problemy i z nich wychodzą. Uważam, że my, przedsiębiorcy, powinniśmy zacząć ze sobą rozmawiać.
Nie, żebym Ci patrzył w dowód, ale jeśli dobrze liczę, to założyłaś swój biznes przed trzydziestką.
Tak, miałam 29 lat.
Czyli dobrze policzyłem.
Tak, tak.
Już się bałem, że…
Ja też musiałam policzyć!
Co byś powiedziała takiej kobiecie przed trzydziestką, która chce spróbować. Jakie masz dla niej rady?
Just do it! Jeśli nie sprawdzisz, to się nie przekonasz. Czasami jest tak, że dziewczyny myślą, analizują, czy warto, czy nie. Spróbuj i zobacz, czy warto.
A jest jakiś typ kobiety, której byś powiedziała: „Don’t do it”?
Kobieta, która nie chce tego robić. Czasami jest tak, że na przykład rodzina mówi: „Zrób to! Robisz to, to idź w tym kierunku!”, ale jeśli ty wewnętrznie tego nie czujesz, to don’t do it, bo tę swoją markę, firmę musisz robić sercem. Jeśli zrobisz coś, co każą ci inni, to ci to nie wyjdzie. Jeśli marzysz o tym i w głowie kiełkuje ci ten pomysł, to just do it. Jeśli nie, jeśli chcesz spełniać marzenia innych, no to nie tędy droga.
Jesteś bardzo energetyczną kobietą – otwartą, komunikatywną, energetyczną. Nie masz wrażenia, że są pewne cechy charakteru, które rzeczywiście utrudniają prowadzenie własnego biznesu? Gdyby było na przykład tak, że… Nie wiem, jak to wyglądało 7 lat temu, czy też taka byłaś, bo mówisz, że trochę się u Ciebie zmieniło, natomiast powiedziałabyś to samo kobiecie, która jest trochę przestraszona? Bardzo chce, ale widać w niej, że będzie jej trudno się przebić, pokazać w tym Internecie, przełamać się na rozmowy biznesowe i tak dalej. Też byś jej dała taką radę?
Jeśli głęboko marzy o tym, żeby rozwijać swoją markę, to tak, ale też jest bardzo kluczowe w tym to, że rozwój i prowadzenie własnej firmy to jest ciężka praca. Miałam nawet taką sytuację, że dziewczyna, będąc na macierzyńskim, stwierdziła, że chce rozwijać swoją markę, ale oddała wszystko agencji marketingowej, która prowadziła jej całe social media. To w ogóle nie było spójne. Ja od samego początku jej mówiłam: „Nie idź tą drogą”. No i ona nie poprowadziła tego. Wiem, że to zamknęła.
Megaistotne jest więc, że potrzebujemy przestrzeni, żeby tę markę rozwijać. To nie jest to, co było kiedyś, że otwierasz sobie markę, firmę i OK, ona sama funkcjonuje. Teraz tak nie jest. Jest tak olbrzymia konkurencja w e-Commerce, jest tyle sklepów, że prawda jest taka, że musisz się wyróżniać na tle innych marek, firm, żeby zdobyć swoją społeczność. Jest to więc naprawdę ciężka praca, ale jeśli ktoś naprawdę marzy o tym, ma na to strategię i wie, w którym kierunku chce iść, niech spróbuje to zrobić.
Czas na ostatnie 2 pytania, już są takie naprawdę czysto inspiracyjne.
Myślałam, że powiesz, że hardcore-owe.
Wydaje mi się, że nie. Mam poczucie, że chyba dla Ciebie nie ma hardkorowych pytań. Trudno mi sobie wyobrazić takie, które bym Ci zadał i byś nie wiedziała, jak odpowiedzieć. Ale nie trenowaliśmy tego!
Nie!
Nie trenowaliśmy, nic tu nie jest reżyserowane. Zastanawiam się, czym karmisz swój mózg. Ogólnie. Za chwilę zapytam też biznesowo, ale ogólnie, żeby się zrelaksować, odstresować.
Chyba wspólnymi chwilami z moimi dziećmi. To jest clue tego wszystkiego, i docenienie… Czasami oczywiście wychodzą różne problemy, błędy, ale chyba najbardziej doceniam życie za to, że mam zdrowe dzieci. To jest dla mnie megaistotne, że mogę być mamą, że mam zdrowe dzieciaki i mogę z nimi spełniać cudowny czas właśnie po pracy, że później idę na plac zabaw i mnie to tak bardzo odstresowuje. Zabawa z nimi, wspólny czas jest dla mnie takim powerem dla mózgu, naprawdę.
OK, a biznesowo? Książki, które czytasz? Kursy, które przechodzisz?
No właśnie nie. Rozmowa z innymi przedsiębiorcami to jest dla mnie… Czasami mam takie rozmowy, że wychodzę i cała się trzęsę, co jest dla mnie takie megainspirujące i motywujące. Dlatego właśnie tak często uczestniczę w takich spotkaniach, bo to jest WOW, jak możesz porozmawiać z innymi osobami, które na przykład 20 lat rozwijają swoją markę albo przeszły przez jakiś etap. Jest też wiele osób, które nie chcą się tym dzielić, ale ja zazwyczaj, jeśli widzę, że taka osoba nie chce, no to trudno, jej strata. Więc tak, dla biznesu rozmowa z innym przedsiębiorcą. Praktyk da ci najlepsze rady, nie okłamujmy się.
Zapytam Cię jeszcze o tureckiego Instagrama, bo obiecałem, że to zrobię, a mnie to mega interesuje. Myślę, że naszych słuchaczy też może zainteresować to, że trochę tytułem tła złapałem Cię za język podczas jednego z wywiadów, gdzie mówiłaś, że przeglądasz między innymi tureckie profile na Instagramie. Pytanie: co potrafią Turcy, czego my nie umiemy i możemy się od nich nauczyć?
Turcy potrafią nagrywać superrolki. Ja przede wszystkim inspiruję się tym, bo wiesz, tych rolek jest dużo w Polsce, a Turcy naprawdę są o krok do przodu przed nami. To jest prawda. Ja po prostu sobie ściągam, inspiruję się, jak nagrywać fajne rolki, czyli schemat po prostu sobie ściągam, jak fajnie mogę przedstawić etui, w jaki sposób, i naprawdę to jest WOW.
Jeśli chodzi o produkty, to często na amerykańskich profilach to widzę, ale fajne jest też to, że czasami moje klientki podsyłają mi inspiracje z amerykańskich stron: „A może to byś wprowadziła? A może byś tamto wprowadziła?”. To jest więc super, że jednak Ameryka, Turcja, Rosja są o krok do przodu i tam naprawdę dużo szybciej te trendowe rolki do nich trafiają. Oni naprawdę robią to super.
OK, a co trzeba wpisać w Instagrama, żeby dokopać się do tureckich profili?
Ja ich szukam po takim moim X koncie, żeby nie psuć sobie, że algorytmu, po lokalizacji, czyli Turcja. Jeśli zaczynasz bardziej scrollować, to Instagram automatycznie podsyła Ci więcej tych kont i możesz sobie poscrollować, ale czasami to jest żmudne. Po prostu musisz scrollować i wtedy dopiero zaczyna się to wyświetlać.
Czy jest jakiś profil, który byś poleciła, żeby sobie zobaczyć? Nie musi być teraz, ale podeślesz mi, żebym wrzucił do…
Tak, tak.
Tak? To wrzucimy to do notatek.
Nie pamiętam nazw, bo oni są…
Nawet nie chcę…
Zakręcone, więc nie wiem, czy bym…
Nawet nie chcę myśleć, jak by to mogło się nazywać.
OK, dobra, ale podeślę, nie ma sprawy.
Wrzucę to, zobaczymy, czego się możemy nauczyć od kolegów z południowego wschodu.
Magdo, na koniec pytanie, już naprawdę ostatnie, typowo inspiracyjne. Pytanie, które dostaje każdy gość: gdybyś naszych słuchaczy i widzów miała zostawić z jedną myślą, apelem, hasłem, czyli jedną rzeczą, którą byś chciała, by każdy sobie zapamiętał po tym nagraniu, to co by to było?
To ma być taka myśl inspirująca, czy bardziej…?
Może być myśl dowolna. To jest Twoja myśl, którą chciałabyś zostawić.
To na pewno nie będzie coś nowego, ale to naprawdę to zdanie ogólnie bardzo często mi towarzyszy w różnych rozmowach i dużo zmieniło w moim podejściu, moim rozwoju Nancy – sukces zaczyna się od rozmowy.
Ja podczas takich rozmów nawiązałam tyle współprac i tyle w mojej głowie otworzyło się i domknęło szufladek, więc przesłanie dla innych przedsiębiorców jest takie, żebyśmy zaczęli rozmawiać, bo sukces naprawdę zaczyna się od rozmowy. Rozmawiając z innymi, nawet czasem takimi, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z e-Commerce, jest megaistotne, bo ta osoba, która dopiero otwiera swoją firmę, ma całkowicie inny mindset. Może ona całkowicie zmienić nasze podejście osoby już zaawansowanej, ale czasami też my, będąc już osobami zaawansowanymi, możemy dużo dać osobie, która dopiero rozpoczyna swoją przygodę z e-Commerce.
Zostawiam więc Was dzisiaj z tym, że sukces zaczyna się od rozmowy. Wcielcie to w swoje życie, bo uważam, że jest to bardzo istotne.
Bardzo dziękuję za Twoją wiedzę, dzięki za naszą rozmowę i do zobaczenia następnym razem.
Do zobaczenia.
Dzięki.
Dzięki.